Miejsce: Londyn, Wielka Brytania
Dziewczyny czekały na swoje walizki, które powinny się pojawić na taśmie już 10 minut temu i w międzyczasie podziwiały przepiękne widoki tego miasta przez wielką szybę obok nich. Nie sądziły, że tak szybko tutaj wrócą, zwłaszcza w takich okolicznościach i, że będzie to pobyt w domu 1D, a jednak.
Wszystko jest możliwe.
Po krótkich opóźnieniu, każda z nich wzięła swoją walizkę i ruszyły do wyjścia, nie wymieniając pomiędzy sobą żadnych słów. Nie musiały nic mówić, doskonale się rozumiały.
- Londyn - zaśmiała się Samantha -Magiaa - dodała.
- Marzenia chyba jednak się spełniają. - powiedziała Valerie. - Wyobraź sobie. My dwie, proste dziewczyny mieszkające w takim wielkim mieście i spełniające marzenia. Nie do pomyślenia nie?
- Trzeba to jakoś uczcić - powiedziała brunetka, otwierając drzwi od zatrzymanej chwilę wcześniej taksówki.
- Już się coś wymyśli - powiedziała do niej Valerie i obydwoje zajęły miejsce w czarnym pojeździe. Samantha podała adres, który wcześniej podał jej Niall, a kierowca od razu ruszył na dane miejsce.
- Nie wierzę w to wszystko. Jesteśmy w Londynie, będziemy mieszkać u chłopaków i jeszcze do tego wszystkiego mogę nazwać Niallera swoim chłopakiem. Gdyby mi ktoś kiedyś to powiedział to bym go wyśmiała, a dzisiaj.. - Sam szeroko się uśmiechnęła. - Dzisiaj czuję się po prostu największą szczęściarą na świecie.
- Poczekaj jeszcze kilka tygodni aż zaczną się studia i dopiero wtedy będziesz mogła to powiedzieć.
Jechały taksówką, która już po kilku metrach zatrzymała się w gigantycznym korku.
- Wrrr. To jest chyba jedną z najgorszych rzeczy w Londynie - Valerie spojrzała na wiele samochodów.
- Tak. Ja też nie wiem czy uda mi się przywyknąć.
- Jakoś damy radę. Musimy. W końca żeby dostać się na szczyt góry, trzeba przemierzyć wiele dróg. I tych łatwych, ale tych trudnych. Damy radę, bo jesteśmy razem. - ścisnęła jej dłoń.
Samantha uśmiechnęła się do niej szeroko i podziwiała widoki za oknem samochodu, który wciąż stał w miejscu.
- Niedaleko jest skrót - poinformował je kierowca i wyminął kilka samochodów, skręcając w jakąś uliczkę.
Młody mężczyzna wyglądał na takiego, który orientuje się w terenie, jednak po chwili dziewczyny zmieniły co do niego zdanie. Wykonał kilka skrętów, które prowadziły tak naprawdę donikąd. Po chwili zatrzymał się na przystanku autobusowym i wyciągnął ze swojego schowka mapę tego wielkiego miasta.
- Serio?! - powiedziała Valerie nie dowierzając własnym oczom.
- To my chyba już panu podziękujemy - Samantha wręczyła mężczyźnie kilka funtów i wysiadła z samochodu ciągnąć za sobą szatynkę
- Damy sobie jakoś radę - uśmiechnęła się. - Jesteśmy razem, więc damy. - dodała.
Od kiedy Samantha poznała uroczą Valerie wierzyła, że szatynka przynosi jej szczęście. To właśnie dzięki jej obecności, nie poddała nie po wypadku rodziców czy też największym odejściu jej brata. To właśnie dzięki niej, w końcu uwierzyła w siebie i zaczęła spełniać marzenia. Najpierw gra na perkusji. A potem to spotkanie One Direction na lotnisku. To nie był czysty przypadek. Valerie przynosiła jej szczęście jak najlepszy talizman.
Dziewczyny doszły do najbliższego skrzyżowania, ale nie miały pojęcia gdzie się znajdują. Były tutaj po raz pierwszy w życiu, chociaż okolica wydawała im się znajoma. Obydwie rozejrzały się dookoła i podeszły do najbliższego przystanku autobusowego, jednak każda nazwa była dla nich zagadką.
- Myślę, że mamy mały problem - skomentowała Valerie. - Jesteśmy w wielkim mieście, bez mapy czy jakiejkolwiek wiedzy na temat tego miasta i po prostu się zgubiłyśmy - streściła ich obecną sytuację wcale się z niej nie ciesząc.
-Kur.. ale czekaj - podniosła głos Samantha i zaczęła szperać w swojej torebce.
-Nie znajdziesz tam Niall'a - zaśmiał się szatynka związując swoje włosy w wysokiego kucyka.
-Mam tutaj adres i numer Wendy - wyciągnęła z torby małą karteczkę. - Wydaje mi się, że Ona nam może pomóc. - powiedziała.
Szybko po tym skarciła się w myślach, że zapomniała wziąć numer telefonu od swojego chłopaka.
Valerie wybrała numer do tej cudownej kobiety i już po kilku sygnałach po drugiej stronie słuchawki odezwał się jej znajomy głos.
- Halo? - powiedziała.
- Dzień dobry, tutaj Valerie. Byłam u pani na obozie miesiąc temu - przypomniała jej.
- Och, tak! Pamiętam! - kobieta skomentowała radośnie, co sprawiło uśmiech na twarzy Val.
- Mam nadzieję, że pani nie przeszkadzam - powiedziała chcąc się upewnić, że kobieta nie ma nic przeciwko temu niezapowiedzianemu telefonowi.
- Nie, jasne, że nie - odpowiedziała szybko i niemal usłyszała jak kobieta się uśmiecha.
- Chodzi o to, że jestem w Londynie wraz z Sam. I bardzo potrzebujemy twojej pomocy.
- Gdzie dokładnie jesteście i gdzie potrzebujecie się dostać ? - spytała z troską w głosie.
Szatynka szybko obróciła się wokół własnej osi, ale nigdzie nie mogła znaleźć żadnej tabliczki z nazwą ulicy i zaleciła by przyjaciółka spytała jednego z przechodniów.
Po podaniu adresu kobiecie Wendy szybko wytłumaczyła im, że jeśli wsiądą w autobus o numerze 23 dojadą na poszukiwaną ulicę.
-Bardzo, bardzo Ci dziękujemy.
- Nie ma sprawy. Zawsze możecie na mnie liczyć i mam nadzieję, że wpadniecie na małe odwiedziny - powiedziała do niej.
- Na pewno - Valerie złożyła obietnicę i pożegnawszy się z Wendy, rozłączyła się i schowała telefon z powrotem do swojej torebki.
- Dobra, autobus numer 23 i jesteśmy u nich - poinformowała swoją przyjaciółkę.
- Jak ja się cieszę, że zapisałam ten numer na kartce.
- Szkoda, że twojego chłopaka nie zapisałaś.
Sam kliknęła na przycisk obok furtki, który wskazywał dzwonek, aby wejść na wielką posesję chłopaków i z każdą sekundą cieszyła się jeszcze bardziej. Jeszcze kilka tygodni temu mogła ich obserwować na zdjęciach w internecie, czy na plakatach, a ich głos podziwiać tylko w piosenkach i wywiadach, a dzisiaj stała przed ich domem i słuchała komplementów na swój temat od najsłodszego chłopaka na świecie.
Nie usłyszały nic innego jak dźwięk otwierającej się furki, więc pchnęły ją i już po chwili ukazał im się wielki, biały dom z ciemnymi drzwiami, które właśnie się otwierały.
Z drzwi wybiegł Niall, który ubrany był jedynie w spodnie dresowe i białe skarpetki.
Podbiegł do nich i mocno wtulił się w swoją dziewczynę.
- Co tak długo ? - spojrzał na Valerie wciąż nie odrywając od Sam.
- Małe kłopoty z transportem - zaśmiała się pod nosem wspominając ubiegłe dwie godziny.
- Cieszę się, że jednak dojechałyście. Wiecie, że mogłyście zadzwonić? - chwycił dłonie walizki dziewczyn i skierował się w stronę drzwi.
- Szkoda, że ktoś nie wziął od kogoś numeru - odparła Valerie podkreślając słowo ktoś, tak przy przyjaciółka dowiedziała się, że chodzi o nią.
- Wyleciało mi z głowy. Byłam za bardzo podekscytowana wyjazdem, aby myśleć o numerze - broniła się.
- Jesteście ze sobą od dwóch tygodni. Jak wy się ze sobą komunikujecie? - spytała ich, nie dowierzając temu wszystkiemu.
- Skype, twitter. Widzisz, oszczędzamy - powiedziała dumnie Sam, a Valerie tylko wywróciła oczami i oboje przekroczyły próg wielkiego domu.
Korytarz był tutaj tak wielki jak ich całe mieszkanie w Paryżu, do tego każdy najmniejszy szczegół idealnie do siebie pasował, tworząc cudowną harmonię.
- Niall.. widziałeś może mój szampon ? - po schodach schodził owinięte w pasie ręcznikiem Zayn. -Aoo.. hej - pomachał do dziewczyn i szybko wrócił na górę.
- Niall. Mam prośbę. - zwróciła się Valerie do blondyna. - Załóż proszę jakąś koszulkę.
Data: 29 sierpnia 2012r.
Miejsce: Londyn, Anglia
Samantha oparła nogi o fotel przesunięty kawałek dalej i cicho westchnęła.
- Liam jeszcze śpi? - usłyszała szept Niall'a dochodzący kuchni.
- Niall. Nie pytaj się mnie o to co chwilę, bo nie jestem w stanie ci odpowiedzieć. - powiedziała zirytowana związując włosy w kucyka.
- Przepraszam kochanie - powiedział i przesłał jej całusa, na co Ona zaczęła się jedynie śmiać.
- Cicho! Ktoś idzie - powiedziała, kiedy usłyszała czyjeś pierwsze kroki na schodach.
- Samantha.. - zaczęła Valerie schodząc na dół i przecierając oczy.
- Niespodzianka - krzyknęli chłopacy, wyskakując z kuchni.
- To nie jest Liam - powiedział oburzony Harreh i usiadł na fotelu.
- Dobra, nie wiem o co Wam chodzi, ale przyszłam tylko spytać czy moja przyjaciółka nie widziała może tego czarnego swetra..
- Jak to nie wiesz o co chodzi?! - spytał oburzony Louis, który widocznie miał pretensje do Valerie, ale w jego tonie głosu można było wyczuć żart.
Brunetka spojrzała na kalendarz widoczny na ścianie i zastanowiła się nad datą.
- Dzisiaj jest jakaś rocznica czy coś? 29 sierpnia, dzień jak co dzień - odpowiedziała i weszła do kuchni, gdzie wzięła do ręki jabłko i ugryzła kęsa.
- Od razu widać, że jesteś naszą fanką - skomentował Harry, a reszta tylko się zaśmiała.
- Nigdy się za nią nie uważałam - odpowiedziała dumnie Valerie i uśmiechnęła się do niego zadziornie.
- Nie rób sobie jaj Valerie. Przecież wiesz co dzisiaj za dzień.
- Ee.. środa?
- Urodziny Liam'a!
- Czekaj. czekaj. Bo wciąż nie ogarniam, który to z Was? - pokazała palcem na swoich znajomych, którzy siedzieli w kuchni na podłodze.
- Eee.. to ja - pomachał Payne, który stał na schodach.
- Niespodzianka! - krzyknęła Samantha, która podbiegła do chłopaka i mocno go do siebie przytuliła.
- Miało wyjść inaczej, ale pewna osoba trochę zepsuła nasz dobry plan - powiedział Zayn obwiniając za to Valerie i spojrzał na brunetkę.
- Przepraszam, że jeszcze was nie ogarniam i to dla mnie nowość - wywróciła oczami i zaraz po swoich przyjaciołach, również podeszła do Liam'a i złożyła mu życzenia.
- Dziękuję, ale nie musieliście nic robić, ani nic kupować, a po tym co tutaj widzę to trochę się napracowaliście - rozejrzał się po salonie, gdzie były różne ozdoby i kilka upominków dla chłopaka.
- Oh. Daj spokój, najwięcej zrobił Louie - rzekł Harry, uśmiechając się do swojego przyjaciela.
- W każdym bądź razie, dziękuje Wam za wszystko. - powiedział Liam i przytulił każdego ze swoich przyjaciół.
- A ja jestem głodny. - powiedział Niall na co wszyscy triumfalnie się zaśmiali.
- Dziwnie by było gdybyś nie był - powiedziała szatynka targając swojego chłopaka po włosach.
Wszyscy zasiedli przy stole, gdzie leżał przygotowanych posiłek przez wszystkich z nich i z uśmiechem na twarzy zaczęli spożywać przygotowaną potrawę.
- Naprawdę nie wiedziałaś o jego urodzinach? - spytał Loczek, Valerie, która zajadała się posiłkiem.
- Nie, przepraszam Liam - powiedziała przepraszająco do szatyna.
- Nic się nie stało, rozumiem - uśmiechnął się do niej serdecznie.
- W ramach tego, że nic nie przygotowałam, oferuje się jako wasz prywatny fotograf na publicznych imprezach czy koncertach, jeśli jesteście zainteresowani.
- W sumie.. Paul coś wspominał o jakimś fotografie - powiedział Styles. - Nie prawdaż?
- Ale Valerie.. - Sam spojrzała na nią - musiałabyś być na każdym ich koncercie.
- Hahhaa. No właśnie - zaśmiał się Zayn.
- Oj. Włożę sobie jakieś słuchawki i przetrwam. - odparła brunetka odkładając widelec i biorąc kubek w dłoń.
- Liam... - zaczęła po chwili Sam. - Wiesz, że to nie koniec niespodzianek?
- Ej! Dlaczego mnie nie wdrążyliście w te wasze pomysły?
- Bo ty jesteś paplą.
- A co to za niespodzianki? - spytał zaciekawiony Liam.
- Jeśli myślisz, że Ci powiemy to ja chyba kocham Eleanor - powiedział ironicznie Louis, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Każdy w tym pokoju wiedział, że związek jego i szatynki to nie prawdziwa miłość, a zwykła umowa zawarta przez management. Ostatnio próbowali również rozdzielić Sam i Niall'a, poprzez zdjęcie z internetu, ale młoda para się nie dała, na całe szczęście. Jeszcze tego by brakowało, że mogliby już nigdy ze sobą nie porozmawiać przez cholernych menadżerów.
- Dowiesz się w swoim czasie - skomentowała Sam i myślami odleciała do planów na dzisiejszy wieczór, który miała nadzieję, wypali w 100%.
Wszystko zaplanowane było idealnie. Każda najmniejsza minuta musiała być dopracowana, ale przed nią został tylko jeden telefon, który będzie mogła zrobić dopiero kiedy znajdzie wolną chwilę.
- Jak smakowało? - spytał Harry pijąc sok.
- Było pyszne - skomentował Niall.
- Sam robiłem! - pochwalił się Hazza śmiejąc triumfalnie.
- Nie rób sobie jaj, Styles. Przecież ty nawet wody zagotować nie umiesz - zaśmiał się Liam a reszta się z nim zgodziła.
- Możecie zostawić mojego misiaczka ? - Louis objął lokowatego ramieniem.
- Nie boję się ciebie - powiedział Niall i zaśmiał się.
- Przecież jestem straszny! - podniósł głos.
- Nie nie jesteś - wyprzedziła wszystkich Valerie.
- Jesteś słodkim, zabawnym, kochanym Louis'em, który nie podniósł by na nikogo ręki - skomentowała Sam włączając się do rozmowy.
- Tak - zgodziła się z nią przyjaciółka. - Może nie znam Was zbyt długo, ale sama zdążyłam to zauważyć już pierwszego dnia, więc sorry memory, ale jedyny bad boy z was to Zayn - wytknęła Malika, który siedział dwa krzesła od niej i uniósł swoją głowę znad talerza, po czym spojrzał na brunetkę.
Jak miały się sprawy między tą dwójką? Ich rozmowy nie były zbyt rozbudowane. Ograniczały się do pojedynczych zdań, czy krótkich dialogów, które kończyły się niepowodzeniem. Obiecała, że da mu szansę, nie że zacznie się z nim przyjaźnić i tak właśnie robiła. Valerie nadal trzymała dystans do płci przeciwnej po swoim byłym chłopaku, chociaż wie, że oni tacy nie byli, nadal nie potrafiła im do końca zaufać.
- Przecież.. - zaczął chłopak, ale nie próbował nawet dokończyć tego co miał na języku.
Za każdym razem kiedy otwierał buzię by coś powiedzieć, Valerie przyglądała mu się z taką ciekawością jakby był duchem. Jakby podczas mówienia pluł się jak mały chłopczyk, lub płakał po każdym kolejnym słowie. Bał się, że może powiedzieć coś źle a dziewczyna pomyśli sobie o nim nie wiadomo co.
- Wybaczcie - odparł i po prostu odszedł od stołu kierując się na taras.
Kiedy się tam znajdował, wyciągnął jednego papierosa z paczki i już po chwili zaciągał się dymem.
- No i po co ci to? - powiedziała Sam, która stanęła w drzwiach. - W sumie.. dasz bucha? - zapytała na co chłopak spojrzał w jej stronę.
- Nie chcę, żebyś też uzależniła się od tego świństwa - odpowiedział, a ona podeszła do niego i stanęła obok.
Wyciągnęła w jego kierunku rękę, a on doskonale wiedział o co chodzi.
- Niall mnie za to zabije - skomentował, na co z jej ust wydobył się lekki chichot i podarował swojej przyjaciółce papierosa.
Ona wzięła go do rąk, delikatnie się zaciągając. Nie zrobiła tego dobrze, bo szybko odkaszlnęła, ale kiedy posłuchała instrukcji Zayn'a, spróbowała jeszcze raz i idealnie wczuła się w nową rolę.
- Co jest? - spytała z troską w głosie i oddała mu jego nikotynę, którą znowu się zaciągnął.
- Co ja robię nie tak? Dlaczego tak trudno mi do niej dotrzeć? Wiem, że to głupie, ale zależy mi na niej i próbuje to ukryć, okłamać wszystkich dookoła, że jest inaczej, ale nie umiem tego zrobić samemu sobie. Zadręczam się pytaniami dlaczego tak trudno mi z nią rozmawiać, dlaczego tak trudno jest jej nam zaufać, czy po prostu myślę o niej, a tak nie powinno być, Sam - powiedział na głos wszystkie swoje myśli wiedząc, że może jej zaufać.
- Wiesz.. wydaje mi się, że Ona wciąż ma jakiś uraz do chłopaków. Jej pierwszy a zarazem ostatni związek był jaki był.. Z resztą sam widziałeś. Tak mi się wydaje. Od kiedy tutaj jestem, nie rozmawiałam z nią o tych rzeczach. Nie rozmawiałam z nią o tym co.. jest pomiędzy tobą a Nią. - odparła.
- Dlaczego to wszystko jest takie trudne, Sam?
- Kto powiedział, że miłość nie jest trudna? - rzekła.
- Miłość.. - urwał.
- Tak Zayn. Nie okłamuj się. Nie okłamuj też mnie - położyła dłoń na jego ramieniu.
- Ale.. - nie już lepiej nic nie mów.
- A teraz wracajmy, chyba że chcesz, aby ktoś zadawał więcej pytań, zanim ty sam znajdziesz na nie odpowiedź - powiedziała do niej, a on się do niej przytulił.
- Dziękuję, Sam - oznajmił.
- Kto by pomyślał, że ja, wasza fanka będę wam kiedyś pomagać w sprawach miłosnych - skomentowała, a on się delikatnie zaśmiał.
- I mogła nazywać swoim chłopakiem jednego z nas - dodał Malik, odsuwając się od niej.
- Widzisz, wszystko jest możliwe - uśmiechnęła się do niego, a on przed wejściem do domu zgasił jeszcze swojego papierosa, depcząc i kopiąc za taras, po czym obydwoje wrócili do pełnego salonu swoich przyjaciół, gdzie można było słyszeć śmiechy i trzaski naczyń.
- Czy mi się wydaje, czy Sam śmierdzi papierosami? - spytała Valerie podchodząc do swojej przyjaciółki.
- Oczywiście ty zawsze wszystko musisz wypaplać - spojrzała na nią z ukosa.
- Samantho Debrau - Niall szybko zjawił się koło swojej dziewczyny.
- Też cię kocham. - powiedziała i uśmiechnęła się.
- Zayn ci dał?
- Nie, nie, nie - zaczęła, ale blondyn nie chciał jej słuchać.
- Zayn'ie Javadd'ie Malik'u masz mi coś do powiedzenia?
- Dokładnie - obok niebieskookiego zjawiła się Valerie.
- Nie dał mi. Wyrwałam mu - próbowała obronić Zayn'a, Sam. - Dajcie sobie spokój. Nikt nie umarł od jednego bucha. Poza tym, Horan'ku kochanie ty też masz TE mroczne sekrety.
- Może i tak, ale one nie szkodzą mojemu zdrowiu - skomentował blondyn i spojrzał na swoją dziewczynę, obejmując ją w talii, po czym spojrzał jej w oczy.
- Proszę, nie rób tego. Nie chce, aby coś Ci się stało, a wiem jak to niszczy człowieka i jego organizm. Nie chcę, aby to było twoim lekarstwem - powiedział z troską w głosie.
- Spokojnie. Nic mi nie będzie - uspokoiła go, przynajmniej próbowała, ale on nadal miał wątpliwości wypisane na twarzy.
- Trzymam cię za słowo - odpowiedział .
- Jesteście słodcy - skomentowała Valerie, a na twarzy przyjaciółki pojawiły się rumieńce, natomiast blondyn się zawstydził.
- Nasz Horanek się w końcu zakochał - dołączył się Zayn z jego cudownym uśmiechem i potargał swojemu przyjacielowi włosy.
- Takie nierealne, nie?! - podniósł głos Harry, który siedział na kanapie.
- Z tego co wiem, ktoś tutaj również się zakochał. Ło boże, a nawet dwa ktosie. Kto się zakłada o to czy zgadnie? - zaśmiała się Sam za co została spiorunowana przez Malik'a i swoją przyjaciółkę.
- Ja. - powiedział Nialler.
- Powiedz mi na ucho.
Chłopak chciał wyszeptać dwa imiona na ucho, kiedy Valerie się odezwała.
- Hola, hola. To miał być zakład!
- To o co idziecie dzieciaczki Lubię zakłady. - odparł Louis wciskając się pomiędzy swoich przyjaciół i patrząc to na Sam to na Niall'a.
- Ja wiem - powiedział dumy Harry i wstał z wygodnej sofy kierując się w stronę przyjaciół. - Jeśli Niall nie zgadnie to będzie musiał przebić sobie ucho. A jeśli zgadnie, Samantha nie będzie mogła zbliżyć się do niego przez dwa dni..
- Ale..
- Nie ma żadnego ale. - odparł.
- Zakład to zakład.
- Zobaczymy na ile się znają. - zaśmiał się Lou.
- Dobra. - odparli zgodnie.
a więc kolejny rozdział naszej historii dwójki przyjaciółek, które mają coraz więcej rzeczy przed sobą jak i za sobą. jak Wam się podoba nowy rozdział? zaczyna się coś dziać, nie? przypominam o zmianie głównej ohaterki na 'CAST' oraz nowym zwiastunie 'TRAILER'. jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach to napisz tutaj 'SPAM'.
xx NANCY.
świetny czekam na następny :* (@louis_love_you) zapraszam na mojego bloga one-direction-blog-stories.blogspot.com
OdpowiedzUsuńszczerze mówiąc to wolałam tą poprzednią bohaterkę i zwiastun, ale ta tez mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuńZayni i Valerie ~to oni, zakochani :) ciekawe zresztą kto wygra zakład? :D
no i dziewuszki są w Londynie. xx
Klaudia CityLondon
Uwielbiam tego bloga....
OdpowiedzUsuńUwielbiam jego wygląd..
i piosenki które są zazwyczaj wykorzystywane...
Bohaterów...
kocham tego bloga całego i czekam z nie cierpliwością na kolejny rozdział:)
a ten rozdział po prostu cud, miód i malinka;x
OMG, OMG, niesmaowity, jeden dzień i przeczytałam, jest póżno, ale wciągnął mnie więc wiesz ;)))
OdpowiedzUsuń