niedziela, 26 maja 2013

EPILOG.


Niall siedział jak na szpilkach w salonie i nerwowo przełączał kanały telewizyjne, nie interesując się nawet na co trafił. 
- Hej, Nialler, co jest? - spytał go Liam siedzący obok, ale pytanie dotarło do niego dopiero po chwili. 
- Czy ja faktycznie jestem taki kiepski w dotrzymywaniu tajemnic? - odpowiedział pytaniem, na co Payne się zaśmiał. 
- Trzeba przeznaczać, że języka za zębami to ty nie umiesz trzymać - odpowiedział mu, co wcale nie pocieszyło blondyna, a wręcz przeciwnie. Liam się jeszcze bardziej zaniepokoił i podszedł bliżej przyjaciela, spadając obok niego. - Co jest mały? - spojrzał prosto w jego niebieskie oczy. 
- Chodzi o Sam. 
- Ta dziewczyna naprawdę zawładnęła twoim umysłem. - zaśmiał się, ale Horan'owi wcale nie było do śmiechu. 
- Ona po prostu.. Nie odpowiada na moje telefony, sms'y, tweety. Jakby jej nigdy nie było, jakby nie istniała, a ja sobie ją wymyśliłem. Jakbym był kompletnym idiotą. 
- Niall. Po pierwsze. - wyłączył telewizor - Nigdy nie wejdziesz pod górę siedząc na kanapie z pilotem w ręku. Musisz się ruszyć i zawalczyć o to.
 - Liam, ty nie rozumiesz. Przeze mnie tak wiele się zmieniło, rozumiesz? Przeze mnie jej przyjaźń z Valerie może się skończyć, jak już się nie skończyła - powiedział i schował twarz w dłonie. 
- Hej, spokojnie. Nie zadreczaj się zbednymi pytaniami tylko jedź do niej i z nią wszystko wyjaśnij. Pamiętaj, że zawsze jest nadzieja - uśmiechnął się do niego w geście wsparcia, ale blondyn wciąż nie zmieniał swojej pozycji. 
- Ja ją kocham, nie chcę jej znowu stracić. 
- Wiem o tym, dlatego nie możesz tutaj bezczynnie siedzieć - przytulił go do siebie jak małe dziecko, które staciło swój balonik, jednak Horan stracił coś o wiele gorszego. Stracił miłość, którą uważał za tą jedyną. 
- Dziękuje Liaś. Dziękuje. - powtórzył i szybko skierował się do samochodu, po czym odpalił go i już po chwili znajdował się pod mieszkaniem dziewczyn. Wpadł jak poparzony na dane pietro i bez pukania skierował się do pokoju swojej "dziewczyny". To co tam zastał nie przyprawiło go o uśmiech na twarzy. 
- Sam. - powiedział cicho. 
- O jak dobrze, że jesteś, przynajmniej nie będę musiała jechać do ciebie. Poczekaj chwilę, a oddam ci klucze do mieszkania. Oddasz je wujkowi ? 
- Jak to? 
- Tak to. Wyjeżdżamy. Londyn to nie jest to. Tutaj wszystko jest takie inne, a ja potrzebuję być przy Valerie. Potrzebuję być przy babci. Obie nie czują się najlepiej, a Valerie dobrze zrobi powrót do Francji. 
- A co.. - zająkał się bojąc się dalszych słów. - co z nami? 
- Nie ma już żadnych nas, Niall. Zaufałam Ci, a ty to wykorzystałeś. Jak mogłeś powiedzieć o tym Zayn'owi? Obiecałeś! - wypomniała mu. 
- Wiem, że zawiniłem, przepraszam, ale to wyszło samo z siebie, a kiedy się zorientowałem, było już za późno - próbował się wytłumaczyć, jednak wiedział, że to kiepska wymówka. 
- A to ciekawe, bo Zayn mówił coś całkiem innego - zakpiła, a w oczach chłopaka pojawiły się łzy. 
- Sam, proszę. Zostań. Przepraszam. Kocham Cię jak nikogo innego i nie przeżyje tego po raz kolejny. 
- Niall. - podeszła do niego i chwyciła go za dłoń. - Tak będzie lepiej. Dla mnie, dla ciebie. Kiedyś wszystko się ułoży. Jeśli mnie kochasz naprawdę mocno, jeśli kochamy siebie jak jeszcze nigdy nikogo nie kochaliśmy to nawet te kilka tygodni, kilka lat nie stanie nam na przeszkodzie. A teraz wybacz, muszę spakować ostatnie rzeczy Valerie. - odsunęła się i skierowała do pokoju przyjaciółki. Valerie leżała na łóżku nucąc jedną z tych smutnych piosenek. 
- Samantha. - odparła po chwili i przeniosła wzrok z sufitu na przyjaciółkę. - Teraz będzie już tylko lepiej. Mam rację? - ułożyła swoje dłonie na brzuchu. Szatynka pokiwała głową i zaczęła dopakowywać resztę rzeczy. 
- Co z tym? - spytała unosząc ku górze bluzę Zayn'a. Valerie chwyciła w swoje dłonie ubranie chłopaka i mocno do siebie przytuliła. Znów poczuła jego mocne perfumy, a przed jej oczami stanął obraz tego cierpiącego chłopaka, którego skrzywdziła wczorajszego wieczoru, pozwalając mu po prostu odejść, ale nie mogła inaczej. Czy nadal go kochała? Tak, jednak nie potrafiła znowu z nim być. 
- Zaczynamy wszystko od nowa, prawda? - spytała, a raczej stwierdziła, po czym do pokoju wszedł Niall, który wciąż był zszokowany daną sytuacją. 
- Lepiej będzie jeśli już pójdziesz - powiedziała do niego Valerie i przytuliła go do siebie.
- Czy ten wyjazd jest konieczny? - upewnił się. 
- Tak - odpowiedziała bez zastanowień i odchyliła się od blondyna. - Czy możesz oddać to Zayn'owi? - wręczyła mu bluzę do ręki, jednak on od razu jej nie przyjął. 
- Czy on wie? 
- Nie. 
Valerie nie miała ochoty słuchać żadnego głupiego gadania na temat tego wszystkiego i skierowała się do łazienki by obmyć twarz zimną wodą. Kiedy się tam znajdowała, zsunęła się po ścianie na zimną podłogę i zaczęła szlochać. Tak cholernie chciała stąd wyjechać i zapomnieć, ale nie umiała wyrzec się wszystkich dóbr, które tutaj zostawiła. Wszystkie marzenia, które zaczęła spełniać skończyły się szybciej niż mogła przypuszczać, a to wszystko przez jeden, malutki błąd. 
- Czyli.. czyli to wszystko tak się kończy? Uciekacie od problemów? 
- Jeśli sobie z czymś nieradzisz najlepiej odejść, odwrócić się od tego zapomnieć. 
- Chcesz mi powiedzieć, że o mnie zapomnisz? 
- Nie, Niall. Nigdy o tobie nie zapomnę. Kocham Cię. - podeszła do niego. - Ty nie zapomnij o mnie. - pocałowała go namiętnie. Blondyn chciał coś powiedzieć, zanim ona odejdzie, ale Sam wiedzac co chce zrobić, wzięła tylko swoją walizkę i zapukała do drzwi łazienki. 
- Valerie, czas na nas - powiedziała, a brunetka po drugiej stronie wstała z zimnych kafelek i podeszła do lustra. 
- Wszystko się zmieni, wszystko wroci do normy - szepnęła do siebie i obmyła twarz zimną wodą, po czym wyszła z pomieszczenia. - Gotowa - oznajmiła i również wzięła swoją torbę, po czym razem z przyjaciółka ruszyły do wyjścia. 
- Możesz zrobić dla nas ostatnią rzecz? - poprosiła Valerie patrząc na Niall'a. 
- Wszystko co tylko chcecie. 
- Pożegnaj od nas Larry'ego i Liam'a - poprosiła, specjalnie wymijając imię swojego byłego chłopaka, przez co poczuła ukłucie w sercu, ponieważ znowu miała jego twarz przed oczami. 
- Czy to konieczne? - spytał jeszcze raz. 
- Niall.. - wzięła odech Valerie. 
- Żegnaj. 
- Kocham Cię. - wyszeptała Samantha i skierowała się za swoją przyjaciółką, zostawiając blondyna samego. Dziewczyny wsiadły do zamówionej chwilę wcześniej taksówki i ruszyły na lotnisko. Wszystko miało teraz się zmienić i być tam jak wcześniej. 
Horan ze spuszczoną głową wszedł do domu chłopaków, gdzie Harry i Louis coś piścili w kuchni, Liam siedział w salonie i przeglądał jakieś dokumenty, a Zayn siedział obok niego i tak jak on wcześniej, przerzucał bezinteresownie kanały w telewizorze. 
- Hej, nasz kochany żarłoczku. Robimy właśnie pyszne hamburgery, za jakieś 5 minut będą gotowe - rzucił Louis w kuchni. 
- Nie jestem głodny - skomentował szybko i odłożył swoją kurtkę na wieszak. Po jego głowie wciąż krążyły pytania 'po co?' 'jak?' 'czemu nic nie zrobił?', ale na każde z nich znalazł tylko bezsensowną odpowiedź, która nie łączyła się w parze z logiką czy dobrym myśleniem. 
- Osz kurwa! Niall James Horan nie jest głodny! - Harry podobiegł do przyjaciela. 
- Nie mam ochoty na żarty. Nie mam ochoty na nic. - wszedł do salonu rzucił bluzą w Zayn'a. - Dziewczyny kazały Was pozdrowić - wziął oddech. - Ucałować i pożegnać. - wyszeptał ledwo słyszalnie. 
- Pożegnać ? - Zayn aż wstał z kanapy spoglądając na przyjaciela. 
- Czyli to koniec.. ? - spuścił głowę a po jego policzku spłynęła łza. 
- Tak, Zayn. To pieprzony koniec! - podniósł swój ton głosu, co wszystkich zdziwiło, bo nie często się unosił, ale po chwili i z jego oczy poleciały łzy. - Przepraszam - powiedział i przytulił się do Zayn'a. - Ja po prostu znowu ją straciłem i nie powinienem na to pozwolić, ale nie mogłem nic zrobić. 
- Nie masz za co przepraszać - uspokoił go Zayn, chociaż sam miał teraz ochotę wsiąść do samochodu i je zatrzymać, ale wiedział, że to nic nie zmieni. Doskonale wiedział, że to co dobre kiedyś się kończy. A to mogło być jedynie "Summer Love" która znika razem z pojawieniem się jesieni. Pierwsze żółte liście na drzwiach, pierwsze kasztany w parkach i uśmiechnięte dzieci wesoło biegające po parku w poszukiwaniu różnych fascynujących rzeczy. 
- Jeśli kogoś kochasz, to daj mu wolność i pozwól odejść.. - odparł Liam podchodząc do chłopaków i przytulając ich do siebie. 
- Damy sobie radę, razem - powiedział Zayn, chociaż sam wątpił w swoje słowa. Bał się, że nic już nie będzie tak samo, że znowu zniknie to szczęście, które mu towarzyszyło u boku dziewczyny, a on znowu upadnie. 
- Właśnie, jesteśmy braćmi, jesteśmy razem - skomentował entuzjastycznie Louis i również przytulił się do chłopaków, na co wszyscy delikatnie się zaśmiali.

________________________________________________________

jak sam tytuł wskazuje, oto ostatni rozdział tego opowiadania. pewnie nie tego się spodziewaliście.
rozstania, wyjazdu, smutku, a jednak.. brak happy end'u jak w porównaniu do wielu historii, ale nie
będę nic więcej komentować, bo to Wasze słowa liczą się najbardziej! :*

z całego serca chcieliśmy podziękować każdemu kto jest z nami od początku do końca, że
śledził losy dziewczyn i z niecierpliwością wyczekiwał na nowe rozdziały. Wasze komentarze
naprawdę nas motywowały do dalszego pisania, mimo że nie było ich zbyt wiele. jesteśmy
dumne, że udało nam się tak daleko zajść z tym opowiadaniem i dziękuje Wam za to! <3 

KOCHAMY MOCNO <3


sobota, 18 maja 2013

21. under.





Data: 10 listopada 2012r.
Miejsce: Londyn, Wielka Brytania.

Valerie przewróciła się na drugi bok i pod wpływem silnego bólu brzucha krzyknęła głośno i podkurczyła nogi. Szybko przekalkulowała wczorajszy dzień w poszukiwaniu czegoś co mogłoby wywołać tak silny ból. Zapiekanka przygotowana przez Niall'a czy drink na rozluźnienie mięśni?
- Valerie. Co się stało ? - do pokoju wpadła Sam że szczoteczką do zębów w dłoni.
- Mój brzuch.. - wyszeptała ledwo i znowu się podkurczyła pod wpływem bólu.
- Zaparzę Ci mięty - zaproponowała Sam, ale szatynka nic nie odpowiedziała, tylko szybko ruszyła w stronę łazienki, gdzie pochyliła się nad ubikacją.
Sam szybko jej pomogła, odkładając szczoteczkę do zlewu, po czym podeszła do przyjaciółki i złapała jej włosy.
- Zostajesz dzisiaj tutaj. A ja razem z tobą. Nie zostawię cię tu samej. - związała jej włosy gumką. - Przyniosę Ci wody - skierowała się do kuchni.
Już po chwili znalazła się obok swojej przyjaciółki.
- Nie, Sam ty musisz iść na zajęcia.
- Ja wiem, co ja muszę. Muszę iść z tobą do lekarza.. Zadzwonię do Niall'a musi nas ktoś tam zawieźć.
- Nie chce wam robić kłopotu - powiedziała słabym tonem, ledwo dobierając słowa.
- Przestań, musimy jechać do lekarza, a jeden dzień wolnego od zajęć nic nie zmieni - oznajmiła jej Sam i szybko wyciągnęła z kieszeni swój telefon.
Wybrała numer swojego chłopaka i już po swój sygnałach.
- Dzień dobry, księżniczko.
- Niall, powiedz mi proszę, że nie jesteś pijany, masz kluczyki do samochodu i możesz pojawić się w moim mieszkaniu w przeciągu 5 minut.
- Tak bardzo się za mną stęskniłaś? - zaśmiał się.
- To swoją drogą, ale chodzi o Valerie. Musisz mi pomóc. Trzeba ją zawieźć do szpitala.
- Co się stało?
- Pytania potem. Proszę, szybko. - rozłączyła się.
- Spokojnie, Niall niedługo będzie - pogładziła ją po włosach.
Po chwili Sam ruszyła do jej pokoju i wyciągnęła z szafy jakąś ciemną bluzę i wróciła do swojej przyjaciółki, która nadal siedziała na zimnych kafelkach.
- Chodź, zejdziemy na dół, Niall będzie w przeciągu kilku sekund - oznajmiła i pomogła jej wstać.
Założyła na nią ciepłe nakrycie, pomogła założyć ciemne emu na jej szare dresy i ruszyły na zewnątrz.
Kiedy znalazły się na dole, Samantha zauważyła jak Horan biegnie w ich stronę.
- Co się stało? - złapał Valerie pod rękę.
- Chyba twoja zapiekanka nie jest jedną z najlepszych. - rzekła Sam
- Nie Niall, to nie twoja wina. - syknęła, kiedy wsadzali ją do samochodu.
Ułożyła się z tylu wciąż trzymając się za brzuch i podkurczając nogi. Niall szybko ominął wszystkie korki i złamał wszystkie możliwe zakazy drogowe.
Kiedy wjechał na parking szpitala, szybko wyskoczyli z auta i złapali poszkodowaną pod rękę. Valerie starała się iść o swoich siłach, jednak nic z tego nie wyszło i ciągnęła się tylko za nimi.
Weszli do szpitala i od razu skierowali się do rejestracji, gdzie siedziała starsza pielęgniarka.
- Dzień dobry. Co się stało? - przywitała się z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Ból brzucha - skomentował szybko Niall.
- Bardzo silny - dodała Sam, a kobieta spojrzała szybko na Valerie i wyszła spod swojej lady, podchodząc do dziewczyny.
- Może ty w ciąży jesteś ? - zaśmiała się kobieta, a Sam spojrzała na nią złowrogo. - Żartowałam. Zatruć się czymś mogłaś. Co wczoraj jadła ?
- Zapiekankę tego blondyna. - oparła Samantha.
- To może właśnie przez to. - odparła pchając wózek w stronę jednego z gabinetów.
- Ale jak to możliwe, że ją boli a mnie nie?
- Słoneczko, każdy człowiek inaczej odbiera niektóre bodźce i rzeczy z zewnątrz. Może jesteś bardziej odporna. - otworzyła drzwi.
Kobieta poinformowała lekarza o dolegliwościach, które towarzyszyły dziewczynie i pomogła jej ułożyć się na łóżku lekarskim.
- Spokojnie. Teraz zrobię ci USG. - oznajmił doktor. - A państwa proszę o opuszczenie pomieszczenia.
- Nie proszę. - syknęła. - Ona ma zostać.
Sam od razu podeszła do łóżka Valerie i złapała swoją przyjaciółkę za rękę.
W tym samym czasie Niall wyszedł z pomieszczenia, zostawiając dziewczyny same z lekarzem.
Valerie podciągnęła swoją bluzkę do góry, a lekarz szybko zabrał się do swojej pracy. Brunetka poczuła drgawki na całym ciele, kiedy zimny żel dotknął jej ciała, a Sam tylko mocniej ją ścisnęła, aby dodać jej otuchy.
- Co mi dolega? - spytała słabym głosem Valerie, a lekarz spojrzał na ekran przestraszony, co tylko sprawiło, że dziewczyny poczuły większy strach.
- Czy ostatnio byłaś z kimś w relacjach seksualnych? - zapytał wciąż patrząc w ekran, a dziewczyna przełknęła ślinę, a Sam spojrzała na nią przerażona.
- Tak - odpowiedziała po chwili, ledwo wypowiadając to słowo.
- Jesteś w ciąży - poinformował lekarz i spojrzał na nią, a w oczach dziewczyn zebrały się łzy.
- J.. j.. jestem w ciąży?
- Wydaje mi się iż któryś z dodatków do wczorajszej potrawy musiał pobudzić twoje maleństwo. Ten chłopak co czeka przed salą, to pewnie tatuś. Musi być dumny. - podszedł do biurka i zaczął coś pisać.
- Żeby bóle minęły proszę wykupić to. - podał kartkę Sam. - I zapisać się do ginekologa na badanie, które jest konieczne.
- Dobrze. - szepnęła wciąż myśląc o tym o czym się dowiedziała.
- Sam.. Sam.. obiecaj. Obiecaj, że nie powiesz nikomu. Nawet Niall'owi. Obiecaj. - ścisnęła jej dłoń.
- Nie uważasz, że Zayn powinien wiedzieć? No chyba, że to Jonathan..
- Nie - szybko jej przerwała. - To dziecko jest Zayn'a, ale nie jestem gotowa, aby mu o tym powiedzieć, jeszcze nie teraz. Proszę, Sam. Niech to zostanie między nami - spojrzała na nią błagalnie.
- Dobrze - odpowiedziała w końcu i pożegnały się z lekarzem, po czym wyszły na korytarz.
Valerie nie mogła uwierzyć, że to się tak potoczyło, nie mogła uwierzyć w te trzy słowa, które ciągle krążyły jej po głowie. Przez to tak wiele mogło się zmienić. Jej życie mogło wywrócić się do góry nogami przez ich brak odpowiedzialności, a najgorsze było to, że przez to mogła skreślić wszystkie swoje plany na przyszłość. Przez jeden, cholerny błąd. Przed oczami miała tamten dzień, kiedy to miało miejsce i z jej oczu poleciało jeszcze więcej łez, bo nie było go, kiedy ona go najbardziej potrzebowała.
- Co jest? Co się stało? - spytał Niall, kiedy Sam wyprowadzała swoją przyjaciółkę z gabinetu.
- Zatruła się. Nie wiem co ty tam wsypałeś wczoraj. - skłamała Sam.
- To moja wina? Matko! Przepraszam Valerie. Tak cholernie cię przepraszam. - chciał ją przytulić, ale z grymasu na twarzy dziewczyny, wyczytał, że to nie najlepszy pomysł.
- Nie masz za co, Niall. Jesteś tylko człowiekiem i masz prawo do popełniania błędów. Po tych słowach coś ją ukuło w serce, bo były one kierowane także do jej osoby i po jej policzku spłynęły kolejne łzy.
- Przepraszam, ale możemy wrócić do domu? - spytała brunetka.
- Jasne, chodź - powiedział Niall i szybko złapał pod rękę dziewczynę, wyprowadzając ją ze szpitala.
Sam martwiła się o przyjaciółkę i wiedziała, że robi źle okłamując swojego chłopaka, bo teraz i on ma wyrzuty sumienia, ale nie mogła jej zawieść. Była dla niej jak siostra, więc nie chciała jej zawieść.
- Podwieziemy Valerie do domu i pojedziemy do apteki, dobrze? - zaproponowała Sam.
- Jasne - odpowiedział szybko Niall, kiedy weszli do samochodu.
- A ty idziesz prosto do łóżka i wypoczywasz! - powiedziała stanowczo Sam do przyjaciółki, która się nie sprzeciwiała, bo wiedziała, że ta chce dla niej tylko dobrze. Kiedy samochód zatrzymał się pod blokiem dziewczyn, Niall pomógł Valerie dostać się do łóżka i wrócił do pojazdu i odpalił.
- Sam.. Wiem, że kłamałaś. - ułożył dłonie na kierownicę i spojrzał na swoją ukochaną. - Wiem, kiedy mówisz coś czego nie chcesz.
- Ale.. - zaczęła spoglądając na niego.
- Nie, skarbie. Nie ma żadnego ale. Kocham Cię Sam. Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie lubię jak ktoś mnie okłamuje, ale wierzę w te przysięgi na mały paluszek pomiędzy dwójką przyjaciół.
Dziewczyna czuła się zagubiona, bo bała się, że jeśli powie jedno słowo za dużo, zdradzi przyjaciółkę, jednak kiedy będzie to trzymać w sobie, sama będzie się źle czuła z okłamywaniem wszystkich innych.
- Jesteś pewien, że chcesz znać prawdę? - upewniła się, a on kiwnął głową.
- I obiecasz, że nikomu jej nie powiesz, zwłaszcza chłopakom? - kontynuowała i niemal wyczuła, że chłopak się coraz bardziej obawia, ale ona wzięła tylko głęboki oddech i spojrzała na niego.
- To nie Twoja zapiekanka jej zaszkodziła - zaczęła - Valerie jest w ciąży.
- Valerie.. jest w ciąży? Jak to się stało? Z kim? - pytał niedowierzająco.
- Mam ci mówić opowiedzieć jak doszło do zapłodnienia ? - spojrzała na niego badawczo.
- Przecież wiesz, że nie o to chodzi. Ale.. kto jest ojcem?
- Ja nie.. Nie mogę ci powiedzieć. Przepraszam Niall. Po prostu nie mogę tego zrobić. Przepraszam.
- Spokojnie słońce. - przybliżył się do niej i ucałował w czoło. - Nie będę cię do niczego zmuszał.
Kiedy Sam zakupiła wszystkie rzeczy w aptece, Niall odwiózł ją do domu, a sam wrócił do swojego, aby naszykować się na spotkanie z Paul'em, które czekało ich za około godzinę.
Zaparkował auto w ich garażu, po czym wszedł do domu i ruszył do kuchni.
- Gdzie Cię tak szybko wywiało tego ranka? - usłyszał głos Zayn'a, przez co niemal nie padł na zawał.
- Nie strasz ludzi - powiedział w jego kierunku łapiąc się za serce.
- Nie zmieniaj tematu - odgryzł mu się, a blondyn podszedł do lodówki.
- Musiałem zawieźć Valerie do lekarza i nie, to wcale nie jest wina mojej zapiekanki, ale.. - szybko ugryzł się w język, wiedząc że za dużo powiedział.
- To już było wiadome, że nie jesteś dobrym kucharzem.. - zamknął przed twarzą drzwiczki. - Co jej się stało? Coś z nią nie tak? - spojrzał przejęty.
- Po prostu.. brzuch ją strasznie bolał i no wiesz.. - zaczął i odwrócił się udając, że czegoś szuka.
- Niall! Ja pierdole! - uderzył pięścią w lodówkę. - Kocham Ją! Zależy mi na niej a ty nie możesz mi powiedzieć tej pojebanej prawdy. - oparł czoło o zimne urządzenie.
- Tak będzie lepiej, Zayn. Już i tak za dużo powiedziałem, obiecałem - powiedział blondyn próbując się bronić, ale to jeszcze bardziej rozzłościło bruneta.
- Niall, do jasnej cholery! - wybuchnął. - Co byś zrobił, gdybym to ja ukrywał coś o Sam? Jak byś się czuł, kiedy byś wiedział, że jej coś jest o czym ja wiem i to przed Tobą ukrywam? Wyleciałeś dzisiaj rano z prędkością światła, wracasz po kilku godzinach i mam się nie martwić? - naskoczył na niego.
Blondyn chwilę zastanowił się nad jego słowami i wiedział, że ma rację. Poczuł się jak swój przyjaciel, wkroczył na jego miejsce.
- Valerie jest w ciąży - powiedział cicho.
- Valerie.. - spojrzał uważnie na niego. - Moja mała Valerie?
- Twoja mała Valerie będzie miała dziecko. - wyszeptał. Nialler chciał podejść do swojego przyjaciela i mocno go do siebie przytulić, ale Malik odepchnął go od siebie. - Ten palant ją tknął. On.. - po jego policzka spłynęła łza. - On ją dotykał.. Całował.. Czuł jej bliskość.. - ścisnął swoje dłonie w pięści. - Nie daruje mu tego - powiedział stanowczo ze złością w głosie.
- Zayn, spokojnie.. Nie wiem czy to jest jego dziecko - Niall próbował go uspokoić.
- A niby kogo, Niall?! Czekał tylko, aż ja zniknę i będzie mógł się do niej dobrać - niemal krzyczał, co sprawiło, że reszta chłopaków szybko zeszła na dół i spojrzała na nich pytająco.
- Co się dzieje? - spytał Liam.
- Nieważne - warknął Zayn i szybko ruszył do wyjścia.
- Malik, nie rób nic głupiego. Widzę, że jesteś zły i wiem, że to nie kończyło się dobrze - ostrzegł go Louis.
- Na pewno nie będę siedział bezczynnie i patrzył jak ten idiota rani moją dziewczynę! - powiedział w jego stronę.
- Przecież ty i Valerie.. - Harry chciał mu przypomnieć, że już nie są razem, ale Zayn sprzedał mu złowrogie spojrzenie.
- Zamknij się. Może nie jesteśmy już razem, ale ona nadal jest dla mnie ważna, nadal ją kocham i nie dam temu palantowi tego zepsuć.
Malik chwycił kluczyki od samochodu szybko do niego wsiadł kierując się do mieszkania swojej ukochanej.
Szybko wbiegł po schodach na dane piętro i przed tworzeniem drzwi, wziął głęboki oddech. Nie wiedział co powiedzieć, nie wiedział co zrobić. Otworzył drzwi skierował się do pokoju Valerie gdzie brunetka leżała na łóżku z pokurczonymi nogami.
- Dlaczego? - szepnął, a ona uniosła wzrok spoglądając w jego czekoladowy czy, z którymi tak cholernie tęskniła.
- Dlaczego? - powtórzył.
- O co ci chodzi? Chcesz uprzykrzyć mi życie do końca. No dalej rozładuj swoje emocje. Wykrzycz wszystko co masz w sobie i jeszcze mnie pobij. Ulży ci. - rzekła.
- Co? Nie mam zamiaru Cie ranić, jak ten idiota..
- Przestaniesz? Przestaniesz w końcu go upokarzać?! - podniosła swój ton zdenerwowana pomimo swojego bólu brzucha.
W jej oczach zaczęły zbierać się łzy, których nie mogła powstrzymać.
- To przez niego teraz jest jak jest, Valerie! Nie będę udawał, że wszystko jest dobrze, kiedy on Cię tak bardzo zranił. Kocham Cię, rozumiesz? I nie pozwolę mu to, abyś przez niego cierpiała!
- O co Ci chodzi, Zayn? Cierpiała? Nie, bo to on był ze mną, kiedy Cię nie było. To dzięki niemu próbowałam zapomnieć. To on mi pomógł, do jasnej cholery! Pogódź się z tym, że on nie jest tym złym, a ty!
- Ja, nie dotknął bym cię gdybyś kochała kogoś innego, gdyby ten ktoś inny kochał ciebie. Pomimo jak cholernie chciałbym się do ciebie zbliżyć nie zrobiłbym tego. A On to zrobił.
- O co ci chodzi Zayn? O jakim waszym psim układzie mówisz? Nie jestem niczyją własnością! Będę robić co mi się żywnie podoba.
- A to dziecko?! Pomoże ci je wychować?! Czy jest na tyle odważny by zająć się kobietą mojego życia i swoim dzieckiem?! - spojrzał na nią.
- Do jasnej cholery Zayn.! - złapała się za brzuch i zacisnęła swoje powieki, spod których po chwili poleciały łzy. - To twoje dziecko. - opadła bezwładnie na łóżko. Chłopak nie wiedział co powiedzieć. Był w szoku, z tego co właśnie usłyszał.
- Przecież my.. jak to możliwe.. - zaczął.
- Tamtego dnia. Minęło trochę czasu, ale nikt z nas nie myślał, że to się tak skończy i ja sama tego nie odczuwałam, aż do dziś.. - wytłumaczyła przez łzy.
- Valerie, przepraszam.. - powiedział i chciał do niej podejść, ale ona go odepchnęła.
- Odejdź, rozumiesz?! - niemal wykrzyczała to w jego stronę. - Nie obchodzi mnie to, że to jest Twoje dziecko i masz do tego prawo! Nie wiem skąd o tym wiesz, a nie, może jednak wiem, bo wiedziała o tym tylko jedna osoba, ale zapomnij o tym i zostaw mnie w spokoju!
- Valerie..
- Zniszczyłeś mi życie. A to dziecko.. lepiej żeby nie poznało swojego ojca. - syknęła i poczuła jak brzuch boli coraz bardziej.
- Sam.. - ucięła dziewczyna i zamknęła oczy.
- Valerie.. - chłopak do niej podszedł i złapał za rękę. - Valerie! - poniósł głos kiedy dziewczyna nie dawała żadnego znaku życia.
- Sam, dzwoń po karetkę. Ona zemdlała! - krzyknął w stronę brunetki, która wbiegła do pokoju.
Valerie już po chwili znajdowała się w jednej z tych szpitalnych sal a jej przyjaciele z niecierpliwością czekali na wyniki od lekarza.
- Tak w ogóle co tutaj robisz? - spytała brunetka.
- Chciałem porozmawiać - wyjaśnił ze smutkiem w głosie.
- Porozmawiać czy nakrzyczeć tak głośno, że w Paryżu was było słychać? - zakpiła.
- Myślałem, że ten idiota ją tknął, nie wiedziałem, ze to dziecko jest moje..
- Nie wiesz, że dziewczyna w jej stanie nie może się denerwować? - teraz to ona podniosła na niego głos. - Czekaj, skąd wiesz, że Valerie jest w ciąży? - doskonale znała odpowiedź na to pytanie, co sprawiło, że tylko bardziej sie rozzłościła.
- To nie jego wina.
- Nie broń go. - poprawiła włosy.
- Sam, ja go do tego zmusiłem - powiedział tłumacząc się za swojego przyjaciela.
- Nie obchodzi mnie to co zrobiłeś. Obiecał. - oznajmiła zła na swojego chłopaka.
Nie powinna mu tego mówić, ale zaufała mu, a on nie potrafił tego zatrzymać dla siebie, ale od razu wygadał się osobie, która najbardziej nie powinna o tym wiedzieć. - Nie bądź zła na niego, tylko na mnie - prosił. - Ale to przez niego ty wiesz, a Valerie tego nie chciała! Obiecałam jej, Zayn. Sama powinna Ci to powiedzieć, jeśli w ogóle by chciała.
Dziewczyna wstała z miejsca i zaczęła chodzić wzdłuż korytarza.
- Dlaczego? Dlaczego, zawsze wszystko musi się tak kończyć? - po jej policzku spłynęła łza. - Nikomu nie można już ufać. Nikomu.. On znowu to zrobił. Teraz nawet nie wiadomo co z nią.. Nie wiem nawet jak to wszystko się skończy.. - zaczęła płakać.
- Samantha, Sam. Hej mała będzie dobrze. - przytulił ją do siebie.
- Nic już nie będzie dobrze! Nic.. - krzyczała.
Malik przytulał ją do siebie, starając ją pocieszyć.
- Przepraszam - wyszeptał jej do ucha. - Obiecuje, że zrobię wszystko, aby to naprawić - dziewczyna chciała już coś odpowiedzieć, ale przerwał im lekarz, który podszedł do dwójki przyjaciół.
Chłopak puścił dziewczynę, a Sam spojrzała na niego z mokrymi policzkami od łez.
- Jesteście jej przyjaciółmi? - spytał przyglądając się im, a oni kiwnęli głowami potwierdzająco.
- Czy pan jest ojcem dziecka? - zadał kolejne pytanie, a Zayn przestraszony kiwnął głową, bojąc się jego słów, zwłaszcza że lekarz spuścił głowę, po czym ponownie na niego spojrzał ze smutkiem w oczach. - Przykro mi, ale panna Bernard poroniła.
- Ale.. - zaczęła Samantha a z jej oczu poleciało więcej łez.
- Poroniła? - powtórzył Zayn, jakby to co powiedział lekarz przed chwilą było dla niego niezrozumiałe.
- Płód nie rozwijał się prawidłowo. Było to nieuniknione. I prędzej skończyła się męka panny Bernard tym lepiej dla niej. Nie przyzwyczaiła się do dziecka a dziecko do niej. Niestety jest w szoku i najlepiej gdybyście tam do niej poszli. - powiedział doktor i skierował się w stronę swojego gabinetu.
Dwójka przytaknęła i ruszyła w kierunku sali Valerie. Nie wahali się przed wejściem, bo wiedzieli, że ona teraz potrzebuje właśnie ich, zwłaszcza Sam, jednak bała się, że przyjaciółka nie wybaczy jej błędu, który popełniła.
- Valerie.. - szepnęła Sam patrząc na przyjaciółkę leżącą na łóżku pod oknem i odwróconą do nich plecami.
- Odejdzie, oboje - powiedziała zdenerwowana, a co chwilę dziewczyna ciągnęła nosem przez płacz.
- Nie Valerie. Nie wyjdę stąd. - Sam podeszła bliżej - Zauważ, że nigdy cię nie słucham. - usiadła obok na krzesełku i chwyciła jej dłoń.
- Odejdź.. proszę. - odparła kiedy po jej policzku spłynęła kolejna łza. - Odejdź.. - szepnęła.
- Nie Valerie. Nie odejdę. - rzuciła i ścisnęła jej dłoń.
Malik podszedł bliżej dziewczyny i spojrzał na nią. Jej wzrok był smutny, zły, rozczarowany i przesiąknięty bólem. Na sam ten widok w oczach Zayn'a zebrały się łzy.
Chciał ją przytulić, pocałować, powiedzieć, że będzie z nią, pomimo tego, że ona go teraz nie chciała, wiedział, że go potrzebuje.
- Nie powinno was tutaj być, zwłaszcza Zayn'a - odezwała się ledwo słyszalnym głosem.
- Mam do tego prawo, Valerie. To było także moje dziecko, a jestem tutaj dla Ciebie, aby Ci pomóc - wyjaśnił chłopak smutnym tonem.
- Nie potrzebuje Cię! Lepiej byłoby kiedy byś myślał, że dziecko należy do Jonathan'a lub w ogóle byś nie wiedział! - podniosła swój ton i krzyczała na niego przez łzy, a kiedy wypowiedziała ostatnie słowa, spojrzała się złowrogo na przyjaciółkę po czym z powrotem na niego.
- Wyjdźcie stąd! - krzyknęła na co Samantha się wzdrygnęła
- Proszę opuścić to pomieszczenie. Nasza pacjentka nie może się denerwować. - odparła pielęgniarka.
- Ale.. - chciała coś powiedzieć brunetka.
- Proszę wyjść. - powtórzyła.
W sali słychać było jedynie jak ktoś przesuwa krzesełko a po chwili otwierane drzwi. Samantha wypadła na chłodny korytarz potykając się o właśnie nogi, które plątały się jej na wszystkiego strony.
- Sam.. - zaczął Malik.
- Skończ. Skończ za wszystko mnie przepraszać. - po jej policzku słynęła łza, którą szatynka szybko stała.
A już po chwili nie było ani śladu dziewczyny w szpitalu. Jakby uciekła z nadzieją, że ucieknie od problemów.






jest mi strasznie smutno, bo to w sumie przed ostatni rozdział. ale no jak już mówiłam
niespodzianka wciąż może Was zaskoczyć, przynajmniej mam taką nadzieję <3 
ale wiecie co? zawiodłam się na Was. wraz z Wer staramy się tak cholernie by napisać
tutaj coś dobrego a wy tak się odpłacacie, że został dodany jeden komentarz pod ostatnim 
rozdziałem. co z Wami ludzie?! 



kocham, 
nancy.

niedziela, 12 maja 2013

20. all this small things



Data: 2 listopada 2012r.
Miejsce: Londyn, Wielka Brytania

Sam i Niall spacerowali po Hyde Park, obejmując się wzajemnie ciesząc się wspaniałą pogodę w tym mieście. Rzadko, kiedy znajdowali chwilę dla siebie. Zwłaszcza, że Paul, kiedy dowiedział się o ich związku, próbuje na siłę wymyślić nowe obowiązki dla chłopaków, ale to nie jest przeszkodą i zawsze znajdą czas na to, aby spędzić ze sobą chociaż te kilka sekund. 
- Dzisiaj wieczorem ważne wydarzenie - przypomniała Sam, odrywając wzrok od przestrzeni przed nią, a przenosząc go na Niall'a. 
Chłopak spojrzał na swoją dziewczynę, po czym się uśmiechnął. 
- No tak. - szepnął kiedy Ona zatapiała wzrok w jego niebieskich oczach. 
- Ale nadal nie mogę uwierzyć, że mi go nie pokazałeś - zaśmiała się. 
- Jesteś cały moim światem i mocno Cię kocham, ale nie mogłem tego zrobić. Jesteś naszą fanką - a nie mogę faworyzować mojej faworytki. - uniósł brwi. 
- Ale.. - zaczęła i zbliżyła się do niego przygryzając dolną wargę.
- Na pewno Ci się spodoba - powiedział tylko i chciał ją pocałować, ale ona przechyliła głowę tak, że jego usta wylądowały na jej policzku. 
- Będzie teledysk, będzie buziak - skomentowała i wytknęła w jego stronę język, a on udał obrażonego. 
- Ach tak? Wiedz, że zemsta będzie słodka - powiedział i złapał ją w pasie, unosząc do góry, po czym obrócił ją dookoła kilka razy. 
- A kochasz mnie? 
- A może.. - odparła kiedy postawił ją na ziemi. 
- Ale.. - 
- Tak, tak. - zaczęła nucić jego solówkę z piosenki. - To.. jak tam ten teledysk? Ładny? 
- Dowiesz się.. niedługo. - puścił do niej oczko, kiedy ta smarowała swoje usta brzoskwiniowym błyszczykiem. 
- To.. jak tam ten błyszczyk?
- Dowiesz się, niedługo.
- Zdradzę ci.. - zaczął. 
- Tak? - spytała zbliżając się do niego. 
- Że podczas kręcenia myślałem o pięknej szatynce.. 
- Mam być zazdrosna? - szybko spytała, odsuwając się od niego. 
- Nie, skądże, ponieważ ta dziewczyna stoi właśnie przede mną i nie wie, że jest najlepszym co mnie w życiu spotkało - uśmiechnął się do niej i znowu zaczął się do niej zbliżać. 
- Nieźle, Horan, ale wiedz że na mnie to nie działa.
- Czyżby?
- Tak. widziałam cię bez koszulki nic innego mnie nie zaskoczy. Ale mam pomysł.. - stanęła na palcach i zbliżyła się do jego ucha. - Zawsze marzyłam by to zrobić. - szepnęła po czym się odsunęła. - Ludzie patrzcie to Niall Horan! - podniosła głos. 
Wszyscy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zbiegli się w okół niego a dziewczyna z triumfalnym uśmiechem i założyła nogę na nogę.
Chłopak pomimo uśmiechu, już układał w głowie idealny plan zemsty dla swojej dziewczyny. Podchodzili do niego fani, prosząc o autografy, a on myślami był gdzieś daleko. 
- Jak długo jesteście razem? - spytała jedna z blondynek, co sprawiło, że Niall wyrwał się z transu własnych obmyśleń i spojrzał ku swojej dziewczynie. 
- Od.. - zaciął się, bo nie wiedział co powiedzieć. 
- Od dwóch miesięcy.. - powiedziała Sam z miejsca w którym się znajdowała. - Z tyciutką przerwą. - zaśmiała się. 
- Cieszę się, że Niall znalazł taką dziewczynę jaką jesteś ty. Widać, że go uszczęśliwiasz. - fanka uśmiechnęła się do Sam. - A mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie ? - podeszła bliżej szatynki. 
- Ze mną? Przecież jestem zwykłą dziewczyną.. Po za tym, nieładnie wchodzę na zdjęciach.
- Przesadzasz, jest najbardziej fotogeniczną dziewczyną jaką znam - powiedział w jej stronę Niall, wciąż będąc przy fanach, podpisując wysunięte w jego stronę kartki papieru i płyty.
Policzki Sam się zaczerwieniły i nie wiedziała co odpowiedzieć, ale kiedy zorientowała się, że nie czas mija, a fanka nadal stoi obok niej, wstała ze swojego miejsca i podeszła do niej z uśmiechem. Dziewczyna wyciągnęła rękę przed siebie ze swoim iPhone'm i na ekranie pojawiły się postacie dziewczyn, więc Sam tylko szerzej się uśmiechnęła, a kiedy usłyszałam dźwięk migawki, poczuła dziwne ciepło na sercu. 
- Dziękuje - powiedziała w jej stronę blondynka. 
- Nie, to ja dziękuje. Koniecznie wstaw je na twitter'a. Muszę ustawić sobie na tapecie, to stare zdjęcie Niall'a już jest takie jakieś.. stare. - uśmiechnęła się do niej, a dziewczyna już po chwili zniknęła, jakby nie istniała. 
Kiedy Niall skończyło rozdawać autografy i robić sobie zdjęcia z fanami skierował się w stronę swojej ukochanej z wielkim uśmiechem na ustach. 
- Niall? Niall Horan? - dziewczyna spojrzała na nich uważnie, wyglądając zza słonecznych okularów.
- Tak, to ja - uśmiechnął się do niej, a na jej twarzy od razu pojawił się szerszy uśmiech i ledwo co powstrzymała się od krzyku, na widok swojego idola. 
- Nie mogę uwierzyć, że Cię widzę, ty.. przecież.. jeju - zaczęła, na co chłopak delikatnie zachichotał. - Mogę prosić o zdjęcie? - spytała po chwili. 
- Jasne - odpowiedział szybko i dziewczyna z wielkim uśmiechem chwyciła swój telefon i zrobiła nim zdjęcie. 
- Dzisiaj wychodzi Little Things, jestem strasznie podekscytowana! - powiedziała entuzjastycznie. - Może coś zdradzisz? 
- Muszę ci powiedzieć, że będziesz zaskoczona. Cała wytwórnia jest z nas zadowolona, z tego klipu, który muszę przyznać - wziął oddech - się nam udał.
- Masz rację.. - zaśmiała się. - Ale nic nie zdradzisz ? - spytała, kiedy ten objął ją ramieniem.
- Niestety. Podpisałem umowę o milczeniu. - położył palec na swoich ustach.
Szli chwilę w ciszy, która nie była dla nich kierująca. Liczyło się to, że byli razem, byli obok siebie. 
- A to nie dostanę buziaka? - rzekł. 
- No popatrz.. Znowu masz rację. - zaśmiała się.

Valerie siedziała w sali swojego ulubionego profesora, który opowiadał o historii renesansu. Ostatnie minuty, ostatnie słowa i w końcu ten upragniony koniec zajęć. Wzięła swoją dużą torbę i już miała wychodzić z sali, kiedy zatrzymał ją głos Daniela. 
- Valerie, Jonathan, chodźcie na chwilę - dziewczyna wywróciła oczami i niechętnie podeszła do profesora. - Projekt jest zaliczony - poinformował, a Valerie nie mogła uwierzyć w to co słyszy. 
- Co to za nagła zmiana? - spytała. 
- Przejrzałem go jeszcze raz i wiem, że źle go oceniłem, a teraz idźcie zanim zmienię zdanie.
Dziewczyna ścisnęła mocnej torbę i skierowała się do wyjścia, bez ani jednego słowa. 
- Hej.. - podbiegł do niej Johathan. - dziękuje. - uśmiechnął się. 
- Mi? Nie masz za co. 
- Gdyby nie ty, nie zaliczył bym tego zadania. - zaśmiał się.
- Ojj.. prze...
- O patrz Luke. To ta od tego pedałka, Zejna czy jak mu tam. Tego muzułmanina. Wciąż zastanawiam się jak on może być z takim pasztetem. Moja pomarszczona babcia jest ładniejsza i zgrabniejsza. - zaśmiał się chłopak stojący pod ścianą.
W jej oczach zaczęły się zbierać łzy, chociaż obiecała sobie, że nie będzie tego robić.
- Co powiedziałeś? - spytał groźnie Jonathan kierując się w stronę chłopaka. 
- Wielki bohater, a sam ją zjeżdżałeś jeszcze tydzień temu - odpowiedział mu.
- Przeproś ją - powiedział przez zaciśnięte zęby i stanął tak, żeby Valerie znalazła się za jego ramieniem, jakby chciał ją tym obronić. Chłopacy zaczęli się głośniej śmiać, co tylko zezłościło chłopaka. 
- Jonathan, zostaw. Nie warto.
- Ale.. 
- Nie, naprawdę. Daj spokój. - powiedziała. 
- Zostaw ją! - usłyszeli podniesiony głos Zayn'a, który kierował się w ich stronę. - Coś ci mówiłem na ten temat. Znowu chcesz mieć obitą buźkę? - znalazł się tuż przy nich, obejmując swoją dziewczynę ramieniem. 
- Zayn. Spokojnie. On mi pomagał. Pomógł mi, choć go o to nie prosiłam. 
- Ale.. - już chciał coś powiedzieć, ale dopiero po chwili dotarło do niego, co padło z ust jego ukochanej.
- Malik, co tutaj robisz? Słońce źle działa na twoją idealna skórę? - kolejny komentarz z ust chłopaków, a Zayn zacisnął usta i pięści ze złości. 
- Przyszedłem po swoją dziewczynę - warknął.
- Chodźmy już - dziewczyna złapała go za rękę, ale ten nie odpuszczał. 
- Gratuluję kolegów - skomentował Malik w stronę Jonathan'a, a ten zrobił pytająca minę. 
- To nie moja wina, ok? Chciałem pomóc, ale dla ciebie zawsze będę tym złym.
- Dziwisz się? Po tym co zrobiłeś.. 
- Zayn, uspokój się! - powiedziała głośno Valerie, czując na sobie wzrok pozostałych.
- Masz rację. Przepraszam, poniosło mnie. - wziął głęboki oddech. - Nie zbliżaj się do niej. - rzucił na odchodne idąc w kierunku wyjścia trzymając Valerie za rękę. 
- Nie musiałeś się tak zachowywać. - szarpnęła. 
- Przepraszam. Nie chciałem żebyś cierpiała, nie chciałem, aby On cię skrzywdził, bo zależy mi na twoim szczęściu.
- Wiem, Zayn, ale nie uważasz, że przesadzasz? Jestem już dużą dziewczynką, umiem o siebie zadbać - powiedziała patrząc na niego zła, że tak postąpił. - Nie możesz za każdym razem wchodzić i mnie ratować, bo nie wiesz, że to tylko pogarsza sprawę. Nie wiesz, że następnego dnia jest tylko gorzej zamiast lepiej. Nie wiesz, że po takich akcjach w moją stronę leci jeszcze więcej głupich komentarzy - w jej oczach zaczęły się zbierać łzy. - Obiecaj, że już nigdy nie wtrącisz się w to wszystko. Bo wcale mi nie pomagasz. 
- Przepraszam. Przepraszam - szeptał w jej stronę pochodząc i mocno ją do siebie przytulając. - Obiecuję, ale...
- Nie, Zayn nie ma żadnego ale. Obiecaj, proszę.
- Obiecuję, Valerie. Obiecuję.
- Dziękuję - odpowiedziała, a on złożył na jej ustach krótki pocałunek. 
- A teraz jedźmy, mam dość tego miejsca na dzień dzisiejszy - powiedziała w jego kierunku i już kiedy miał otworzyć przed nią drzwi, zadzwonił jego telefon. 
- Loczek, dzwonisz w złym momencie - oznajmił Zayn, jednak nie odłożył tak szybko słuchawki, a kontynuował rozmowę ze swoim przyjacielem, a po jego minie można było wywnioskować, że nie jest to zwyczajna pogawędka. 
- Ok, zaraz będę - rozłączył się z poważną miną. - Przepraszam, ale Harry i Liam mnie potrzebują.
- Nic się nie stało. Jedź. - uśmiechnęła się. 
- Podwieźć Cię do domu? - spytał. 
- Nie. Przejdę się. Pogoda dzisiaj jest wyjątkowo fantastyczna. - puściła jego dłoń. 
- Kocham cię. - ucałował ją. 
- Ja ciebie też. - odparła i czekała aż chłopak odjedzie. 
Po chwili czarny samochód Malik'a znikł za zakrętem a Valerie ścisnęła mocniej swoją torbę. 
- Może.. Pójdziemy na kawę? - nagle obok niej zjawił się Jonathan.
- Nie wstydzisz się pokazać ze mną na mieście? - zakpiła. - Zepsuję twoja idealną reputację, jeśli pokażemy się razem - przypomniała mu. 
- Nie przeszkadza mi to. Wiem, ze zbyt pochopnie cię oceniłem i to, że nie przepadam za Zayn'em nie znaczy, ze mam też nie lubić ciebie - wyjaśnił. 
- Wow, nie wierzę. Czy ten słynny Jonathan właśnie przyznał, że mnie lubi bez żadnego sarkazmu? - spytała i obydwaj się zaśmiali. - Zgoda, pójdę, ale to ja stawiam. Muszę Ci jakoś podziękować za to co dziś zrobiłeś i przeprosić za swojego chłopaka. 
- Serio masz mnie za chłopaka, który to pozwala dziewczynie płacić? Może stawiam takie pozory, ale taki nie jestem, ale mam nadzieje, że z czasem poznasz też inne prawdziwe rzeczy o mojej osobie.

- Niall, daj mi otworzyć drzwi. - powiedziała szatynka do chłopaka, który obsypywał jej szyję pocałunkami. - Niall James Horan! Zastanów się co ty robisz. - zaśmiała się.
Już po chwili znaleźli się w korytarzu gdzie chłopak ściągnął z siebie skórę. 
- Ja idę do łazienki, muszę.. - zacięła się. 
- Sikuuuu - zaśmiał się całując ją delikatnie w usta. 
- Łazienka to jest jedyne miejsce, gdzie ty nie będziesz mógł mnie całować. - odparła.
- Jesteś tego pewna? - spytał z zadziornym uśmiechem, a ona szybko wiedząc o co chodzi, zaczęła biec w kierunku łazienki, jednak nie zdążyła zamknąć drzwi, bo chłopak wszedł tam za nią, zamykając za sobą drzwi na klucz. Ona zaczęła się cofać do tyłu, a on z każdym krokiem był bliżej niej. 
- Proszę, Niall - powiedziała błagalnie, ale on jeszcze szerzej się uśmiechnął. Kiedy była już pod ścianą, nie wiedziała co zrobić, a widząc jego minę, obawiała się jego planu.
-  Nie, Niall.. - zaczęła się już śmiać. 
Horan podniósł swoją dziewczynę i już chwilę później postawił ją pod strumieniem wody w prysznicu. 
- Niall! - rzuciła dziewczyna.
- Też cię kocham, skarbie. - szepnął - To za to w parku. - Chciał złożyć na jej ustach pocałunek kiedy Ona szarpnęła go tak, że ten już po chwili znalazł się obok niej również mokry.
- A to za to, że wciąż nie widziałam teledysku. - wytknęła język.
Położył swoje zimne, mokre dłonie pod jej swetrem, który miała na sobie, a ona drgnęła. Na jej ciele pojawiły się ciarki. 
Zbliżył swoje usta do jej, składając na nich krótki pocałunek. 
- Nie widzisz jakie idealne połączenie tworzymy? Każda część mojego ciała teraz pragnie tylko Ciebie. Gdzie ty byłaś przez te wszystkie lata? - powiedział, a na jej policzki wkradły się rumieńce. 
- W Paryżu, czekałam na swojego księcia na białym koniu, a zamiast tego dostałam ropuchę z niebieskimi oczami - odpowiedziała i również go pocałowała, ale Niall odsunął się do niej na chwilę i zabrał się za ściąganie swetra, jednak kiedy chciał zrzucić z niej ubranie, głowa szatynki zablokowała się w ubraniu przez co obydwoje wybuchnęli śmiechem. 

- Dlaczego nagle stałeś się taki miły? - spytała odkładając kawę na stół. 
- Ja zawsze byłem uroczy. - zaśmiał się. 
- Wydajesz się taki inny.. Nie znałam cię od strony. - poprawiła swoje ciemne włosy. 
- Czasem nie ocenia się ludzi po wyglądzie czy zachowaniu. - rzekł a po chwili zrozumiał co powiedział.
- Hahaha - zaczęła się śmiać - Odezwał się ten, który wcale nie wyzywał mojego chłopaka od pedałów, choć go nie znał.
- Wybacz, czasem tak jest, że zbyt pochopnie oceniamy ludzi po wyglądzie, zachowaniu, stylu chodzenia czy stylu bycia.
- A ja jestem żywym przykładem jako ofiara takiego zdarzenia - powiedziała dumnie, ale w głębi duszy było jej smutno. 
- Przepraszam. Może nie przepadam za Zayn'em, ale to nie znaczy, że nie lubię Ciebie. Nie powinienem tak zaczynać - powiedział i delikatnie się do niej uśmiechnął. 
- Nie szkodzi, wybaczam Ci, jeśli tylko obiecasz, że nie będziesz przy mnie obrażał Zayn'a - postawiła warunek, a on wziął głęboki oddech. 
- Zgoda - powiedział po chwili, a dziewczyna się uśmiechnęła. 
- Chodźmy już, za godzinę muszę być w mieszkaniu - poinformowała i zaczęła zbierać swoje rzeczy, a on położył banknot na stole i narzucił na sobie skórę, po czym oboje opuścili kawiarnię. 

Kiedy znajdowali się już koło mieszkania dziewczyny ktoś złapał Jonathan'a za ramię co spowodowało, że chłopak szybko się odwrócił.
- Znowu to robisz idioto! Zbliżasz się do niej, choć mówiłem ci coś na ten temat. Miałeś zostawić ją w spokoju a ty robisz to co robisz.. 
- Zayn! - Valerie podniosła głos. - Możesz się uspokoić?! Obiecałeś. Obiecałeś dać sobie z tym spokój a ty znowu zaczynasz!
- A mam stać bezczynnie, Valerie? Zapomniałaś już, że to on był przyczyną tych wszystkich łez ostatnio? - również na nią naskoczył. 
- Nie, nie zapomniałam, ale wybaczyłam, bo on nie jest taki za jakiego go miałam - broniła swojego znajomego, który poczuł się trochę niekomfortowo, a Zayn wybuchnął śmiechem. 
- Teraz nagle jesteście najlepszymi przyjaciółmi? - patrzył to na Valerie, to na Jonathan'a.
- Ludziom należy dawać drugą szansę, Zayn. Sam o tym wiesz. Też na początku zbyt pochopnie Cię oceniałam, a kiedy Cię lepiej poznałam, zmieniłam zdanie i tak jest z Jonathan'em - odpowiedziała. 
- My to co innego - oznajmił szybko, ściskając mocniej pięści ze złości. 
- Nie, Zayn. - odparła zaciskając zęby ze złości. 
- Ja już pójdę. - przerwał im Jonathan.
- Nareszcie wpadłeś na genialny pomysł. - rzucił Zayn. 
- Malik! Mam tego dość rozumiesz?! Czasem zazdrość jest słodka, wydaje ci się, że tej drugiej osobie na tobie zależy, ale to co ty teraz robisz nie mogę nazwać tego czymś słodkim, bo robi mi się niedobrze. To boli, Zayn. Przestań się tak zachowywać. To nie zabawa to jest życie. To jest pieprzone życie, którym musisz żyć! - krzyczała - Musisz patrzeć na innych! Kochasz ich, nienawidzisz, lubisz lub nie znasz. Ale są też tacy, którzy mają cię dość! Tak jak ja w tym momencie.
Zayn'owi od razu zrobiło się przykro i nie wiedział co powiedzieć, natomiast w oczach dziewczyny zbierały się łzy. 
- Czy to znaczy.. - zaczął, ale nie umiał skończyć, bo te słowa nie chciały przejść mu przez gardło. 
- Nie wiem, Zayn, ale ja nie umiem tak dłużej. Prosiłam, nie posłuchałeś. Obiecałeś, nie dotrzymałeś słowa..
- Zależy mi na Tobie, Valerie. Proszę nie rób tego.. - złapał ją za nadgarstek, ale ona szybko go wyrwała i na niego spojrzała. 
- Za późno - powiedziała, a pierwsza łza spłynęła po jej policzku. - Nie dzwoń do mnie, nie przepraszaj, nie mów, że mnie kochasz, a daj mi po prostu czas.

- Ciesz się teledyskiem. - uśmiechnął się Niall zakładając kurtkę. 
Samantha wytknęła język i podeszła bliżej.
- Do zobaczenia, kochanie. - ucałował ją w głowę. 
- Pa. - uśmiechnęła się, kiedy Niall wychodził. 
- Cześć Valerie. - przywitał się blondyn mijając z brunetką w drzwiach. 
- Hej. - rzuciła i skierowała się do swojego pokoju.
Sam nie poszła za nią, wiedząc, że musi zostawić ją samą i usadowiła się na kanapie, wyczekując na godzinę 6, która miała nastąpić za kilka minut, a ona jak na szpilkach, czekała, aż na głównej stronie youtube chłopaków pojawi się nowe wideo. 
Valerie natomiast od razu rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać, bo była zła na Zayn'a, tak bardzo go teraz nienawidziła za to, jakim cholernym idiotą był, ale z drugiej strony kochała go i to ją męczyło najbardziej. Miłość do człowieka, który ją rani. 
Szatynka w końcu wstała z kanapy i ruszyła ze swoim laptopem do pokoju przyjaciółki, nawet nie pukając do drzwi.
- Patrz, już jest. - odparła z uśmiechem na twarzy i usiadła obok przyjaciółki. 
- Co jest? - spytała poprawiając się ja łóżku. 
- Teledysk. Obejrzysz ze mną?
Valerie uśmiechnęła się i pokiwała głową. 
Nie chciała powiedzieć nic na temat ich rozstania, bo widziała ten uśmiech na twarzy swojej przyjaciółki, kiedy filmik się ładował. Musiała wziąć po prostu oddech i stanąć w miejscu nieruchomo.
Pierwsze sekundy teledysku, a ona widzi te piękne oczy, które wpatrują się w nią. Ten cudowny chłopak, który ją zranił i którego nie chciała teraz znać. Myślała, że to on ją uszczęśliwi, że to on okaże się tym, którego pokocha i który nie sprawi jej takiego bólu jak Josh, ale myliła się po raz kolejny, bo on właśnie teraz pokazał jej jaki był naprawdę, a ona wcale nie miała zamiaru tego akceptować. 
Do jej oczu napłynęły łzy, a ona szybko schowała twarz w poduszkę, nie mogąc na niego patrzeć. Nie mogła wytrzymać, znowu coś ukrywając i udając, że wszystko jest w najlepszym porządku, kiedy tak naprawdę cierpiała.
- Valerie, co jest? Valerie, mów do mnie. Proszę. 
- Nie jesteśmy już razem. Ja.. i Zayn. To koniec. - szlochała wtulając się w swoją przyjaciółkę. - Tak go kocham. Tak mocno..
- Dlaczego? Powiedz, co się stało? - odsunęła laptopa od siebie. 
- Tak musi być. Taka jest kolej rzeczy.. Ludzie są z nami, a później odchodzą.
- Przecież wy byliście idealni.. On i ty perfekcyjnie do siebie pasowaliście.. - skomentowała i przytuliła mocniej do siebie przyjaciółkę. 
-  A wiesz co jest najgorsze? Że ja uwierzyłam, że może być lepiej, że po prostu dałam mu tą pieprzoną szansę na bycie kimś więcej i tak, było dobrze, ale on za sprawił, że tak po prostu tego żałuję, bo znowu czuję to samo co po zerwaniu z Josh'em - odpowiedziała Valerie przez łzy. - Zayn był inny, to prawda, ale zranił mnie tak samo mocno jak Josh. 
- Valerie. Zayn nie jest taki jak Josh. On cię kocha, On chce z tobą być i chce cię mieć obok siebie bo jesteś dla niego wszystkim.. Uwierz mi. On kocha ciebie, ty kochasz go, wszystko będzie dobrze. Jesteście dla siebie stworzeni. - powtórzyła.
- Może ze mną jest coś nie tak ? Może jestem jakaś trędowata i jestem jakaś głupia? Dlaczego zawsze trafiam na takich idiotów dla który jestem nikim. Zawsze to samo. - płakała. 
- Valerie. Csii będzie dobrze. Będzie wszystko dobrze. - wciąż ją pocieszała.


___________________________________________

jest mały dramat, a zapowiadało się już tak bajecznie, haha. wybaczcie <3 
nie mogę uwierzyć, że już 20 rozdział i jeszcze tylko 2 rozdziały do końca :o 
tak Wam zdradzę, hihi. 

CO MYŚLICIE O TYM MAŁYM ZWROCIE AKCJI? JAK WAM SIĘ PODOBAŁY
WYDARZENIA Z NIALL'EM I MELĄ W ROLI GŁÓWNEJ? :) 

czekamy na szczere opinie, z góry za wszystkie dziękujemy! :) 

pozwolę sobie zaprosić wszystkich na moje nowe opowiadanie z 1D w roli
głównej - YOUR-BIGGEST-FEAR. hope you like it! xx 


poniedziałek, 6 maja 2013

19. be mine, again.




Data: 27 październik 2012r.
Miejsce: Londyn, Wielka Brytania

Samantha obudziła się z delikatnym uśmiechem na twarzy wiedząc co dzisiaj za dzień. To właśnie dziś kończyła swoje upragnione 18 lat. Tak długo czekała na tą datę i pewnie przywitałaby ten dzień bardziej entuzjastycznie, gdyby nie ostatnie wydarzenia. Jednak nie chciała o tym dzisiaj myśleć. Wstała z łóżka i szybko wyszła z pokoju w swojej skąpej piżamie. 
- Dzień dobry, solenizantko - powiedziała Valerie, która smażyła coś na patelni, a zapach rozchodził się po całym domu. 
Kiedy tylko Sam podeszła bliżej, brunetka przytuliła ja mocno do siebie. 
- Wszystkiego najlepszego! 
- Dziękuje - ziewnęła. - Mam pytanie. Powiesz mi co planujesz ?
Valerie się zaśmiała.
- Niespodzianka!
- Wiesz, że nie lubię niespodzianek. -  zmierzyła ją wzrokiem. 
- Oj. Sammy, Sammy, Sammy. 18-ście lat kończy się tylko raz. I ten jeden jedyny raz mogłabyś mi zaufać z tym wszystkim. 
- Ale Danny jeat zaproszony, jak coś ? - upewniła się.
- Spokojnie. Wszystkim się zajęłam.
Brunetka sięgnęła po coś z blatu i podała ozdobną torebkę przyjaciółce. 
- Proszę. To taka mała cząstka mojego prezentu - powiedziała wręczając upominek Sam. 
- Przecież wiesz, że nie musiałaś. 
- Zawsze się tak mówi - oznajmiła, a Sam szybko zajrzała do środka i zauważyła kwadratowe pudełeczko, w którym skrywała się srebrna bransoletka z zawieszką 'friends forever'. 
Valerie chciała dać jej coś od serca, coś co jej się szybko nie znudzi i co zapamięta na długo. 
- Dziękuje - wyszeptała a jej oczy się zaszkliły.
Szybko założył na nadgarstek prezent i usiadła na stołku. 
- Co robisz ? - zagadnęła.
- Śniadanie dla ciebie - odparła i postawiła przed nią talerz z naleśnikami. 
- Aww.. Dziękuje - spojrzała na nią a już po chwili konsumowała przygotowany posiłek. 
- Muszę zadzwonić do babci. - odparła Sam wstając z krzesełka. - Idź idź. Ja sobie poradzę. - odparła brunetka.
Sam szybko sięgnęła po swój telefon i wybrała dobrze jej znany numer. Po kilku sygnałach w końcu usłyszała tak bardzo zatęskniony głos. 
- Witaj, babciu - przywitała się z uśmiechem na twarzy. 
- Samantha - niemal mogła poczuć jak babcia się szeroko uśmiecha, co i ją przyprawiło o szerszy uśmiech na twarzy. - Wszystkiego najlepszego, kochanie. Życzę Ci jak najwięcej zdrowia, szczęśliwej, prawdziwej miłości, spełnienia jeszcze więcej marzeń i oczywiście szczęścia, aby nie opuszczało Cię na każdym kroku - powiedziała, a oczy brunetki się zaszkliły. 
-Dziękuje. - powiedziała niemal z łzami na policzkach. - Stęskniłam się za Tobą. 
- Ja za Tobą też kochanie. Kiedy mnie odwiedzisz?
- Muszę porozmawiać o tym z Valerie. Jestem pewna, że będzie chciała zobaczyć się z rodzicami. 
- Pozdrów ją i powiedz, że jak tylko przyjedzie to upiekę dla niej jej ulubione ciasto. - zaśmiała się staruszka. - A jak zajęcia ?
- Dobrze, babciu. Wszystko jest takie magiczne. Aż chcę mi się uczyć - zaśmiała się. 
Samantha rozmawiała ze swoją babcią ponad pół godziny, a po rozłączeniu się wzięła szybki prysznic, doprowadzając się do porządku. 
Doskonale zdawała sobie sprawę, że jej przyjaciółka planuje coś większego, bo przecież szatynka była to tego zdolna.
- Gotowa? - spytała Valerie, kiedy Sam pojawiła się w salonie. 
- Chyba tak - odpowiedziała jej, więc ruszyły w kierunku drzwi wejściowych. 
- Obawiam się twoich pomysłów - powiedziała brunetka, kiedy znalazły się na zewnątrz i szły w kierunku danego klubu, który pomogli zarezerwować chlopacy. 
- Nie masz się czego bać, o wszystko zadbałam - zapewniła ją, jednak Sam wciąż obawiała się jednej rzeczy. 
Spotkania jego.
Doskonale wiedziała, że Valerie zaprosiła blondyna o niebieskich oczach. Bo przecież ich przyjaźń pomimo rozłąki z Sam przetrwa wszystko. 
Każda minuta zdala od niego była dla niej trudna, ale nie chciała nikomu o tym powiedzieć, nikomu o tym pokazać. Już dawno się poddała i straciła wiarę we wszystko.
- Boję się - wyszeptała w jej stronę, kiedy stały pod klubem.
- Spkojnie. Jedyne czego możesz się dzisiaj bać to upitego Harr'ego, lecz mam nadzieję, że Tommo nad nim w jakiś sposób zapanuje.
Dziewczyny podeszły do drzwi i Valerie przepuściła przyjaciółkę. Szły krótkimi, ciemnym korytarzem, aż doszły do wielkiego, jasnego pomieszczenia w którym stali chłopacy, Danny oraz Danielle, dziewczyna Liam'a. - Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli wszyscy, a na twarzy Sam pojawiły się rumieńce. Rozejrzała się po pomieszczeniu i na twarzy każdego z jej przyjaciół widniał szeroki uśmiech. Nawet Danielle, której nie zdążyła jeszcze poznać. Zatrzymała chwilowo wzrok na Niall'u i poczuła ukłucie w sercu.
- Dziękuje - powiedziała odwracając wzrok od chłopaka i podchodząc do każdego po kolei dziękując. 
Samantha zatrzymała się na dłuższą chwilę przy Danny'm i mocno go przytuliła. 
- Impreza!! - krzyknął Harry przybijając piątkę z Louis'em.
Muzyka grała głośno. Jeden kolorowy drink, drugi, trzeci a już po chwili Samantha, Danielle i Valerie tańczyły na stole śmiejąc się w niebo głosy.
Kiedy rytm piosenki zmienił się, Zayn podszedł do swojej dziewczyny i poprosił ja do tańca, tak samo zrobił Liam i Louis ze swoimi drugimi połówkami. 
Niall chciał zaprosić Sam, jednak wyprzedził go Danny. 
- Zatańczysz? - spytał ze swoim uroczym uśmiechem na twarzy. 
- Z przyjemnością - powiedziała ledwo wypowiadając słowa i już po chwili znajdowała się na środku pomieszczenia, wtulając się w swojego towarzysza.
Wolna piosenka wybrzmiewała z głośników i odbijała się o ściany wpadając do uszu. 
- Wszystkiego najlepszego - powtórzył chłopak lekko odchylając się od dziewczyny i spoglądając w jej oczy. 
- Dziękuje - uśmiechnęła się. 
Danny trzymał dłonie na jej biodrach, czuł jej ciepło. Czuł jej zapach, nawet nie myślał o tym, że w tym samym pomieszczeniu znajduje się jej były, którego wciąż kochała. 
Przybliżył swoją twarz do jej twarzy i już miał dotknąć swoimi wargami jej warg kiedy niespodziewanie jej delikatna dłoń spoczęła na jego policzku, zostawiając czerwony ślad.
Do oczu dziewczyny napłynęły łzy, a on dotknął swojego policzka, które go piekło od mocy dziewczyny. Wszystkich spojrzenia powędrowały szybko na dana parę. 
- Jak mogłeś? - spytała niedowierzając. 
Uważała go za przyjaciela, nie chciała niczego innego, przynajmiej jeszcze nie teraz. 
- Myślałem, że tego chcesz - odpowiedział szybko broniąc się. 
- A czy wyglądam kogoś kto tego chce? - spytała z ironią. - Myślę, że najlepiej będzie jeśli już pójdziesz. 
- Sam, przepr.. 
- Nie słyszałeś co powiedziała czy sam mam to dla ciebie przeliterować? - obok nich zaraz pojawił się Niall, który patrzył złowrogo na swojego przeciwnika. - Powiedziała, żebyś wyszedł. Wskazać ci drzwi? - spojrzał na niego zaciskając swoje dłonie w pięści.
Chłopak bez ani jednego słowa skierował się do wyjścia, a Sam ruszyła do łazienki. 
- Sam.. - krzyczał Niall i biegł za dziewczyną, która siedziała na podłodze skulona i łkała. - Sam.. - ukucnął przy niej i zaczął głaskać po plecach. - Spokojnie - próbował ją uspokoić.
- Jak mam być spokojna, skoro właśnie osoba której ufałam mnie zraniła? I to w moje własne urodziny - powiedziała nie unosząc głowy. 
- Właśnie, to twoje urodziny, twoje święto, dlatego nie możesz pozwolić sobie na łzy - kiedy jej głowa uniosła się, on otarł spływające krople z jej policzków. 
Pomiędzy nimi zapanowała krótka cisza. Dziewczyna patrzyła w jego oczy, tęskniąc za nimi, jednak po chwili spuściła wzrok wiedząc, czując się niezręcznie. 
- Mam pytanie - ponownie na niego spojrzała. - Dlaczego nie chciałaś tego pocałunku skoro on ci pomógł podnieść się po.. nas?
- A kto ci powiedział, że się podniosłam? - uniosła swój głos wpatrując się w jego twarz. - Ktoś cię uświadomił, że płakałam po nocach, bo jesteś dla mnie wszystkim? - po jej policzkach spływały łzy.
- Sam.. - delikatnie złapał ją za podbródek i spojrzał głęboko w oczy.
- Niall.. - powiedziała.
- Byłem dupkiem, jestem dupkiem. Przepraszam. - powiedział po czym zaczął się do niej powoli przybliżać.
Ich usta złączyły się w jedną całość a języki po chwili wykonywały jakiś układ, którego nie znali. Czuli się dobrze, właśnie w tym momencie wszelkie troski odeszły a pozostało uczucie, które panowało między nimi. 
- Przepraszam - wyszeptał kiedy się od siebie odsunęli. - Obiecuję, że następnym razem dam Ci dojść do słowa, jeśli tylko dasz mi szansę. 
- Tak, Niall. Nie chcę tak dłużej. I również przepraszam za to, że tamtego dnia tak ni stąd ni zowąd wpadłam do Twojego pokoju i oddałam Ci tą bransoletkę, przy okazji Cię raniąc. Wiem, że nie powinnam.. 
- Nie, miałaś prawo - przerwał jej szybko. - Zapomnijmy o tym wszystkim i cieszmy się tym co jest teraz - ponownie się do niej zbliżył, składając na jej ustach krótki pocałunek. 
Oboje za tym tęsknili. Za smakiem swoich ust, za swoją czułością i bliskością, za swoim dotykiem. 
Valerie siedziała przytulona do swojego chłopaka szukając wzrokiem swojej przyjaciółki, która gdzieś zniknęła. Gdzieś przed oczami mignęła mu się sylwetka Danielle, która prawdopodobnie kierowała się w stronę swojego chłopaka. Pijany Harry wtulony w Tommo, który trzymał go za pośladki, jakby ten miał mu za chwilę uciec. 
- Zayn. Widziałeś Sam? - zapytała w jego stronę.
- Niall'a też nie ma. - powiedział.
- Czy myślisz..?- zaczęła, ale chłopak spojrzał na nią.
- Może to i lepiej. Teraz może być tylko lepiej. - pocałował ją w czoło.


Data: 31 października 2012r. 
Miejsce: Londyn, Wielka Brytania 

Valerie siedziała na zajęciach swojego 'ulubionego' profesora, który właśnie przeglądał jej projekt z również 'cudownym' partnerem, który powrócił do swoich starych nawyków i codziennie dręczył ją tym, iż ona jest z Malik'iem. Na uczelni nie miała nikogo, na kim mogłaby polegać. Pan niezwykły Jonathan Popularny odwrócił wszystko przeciwko niej. Jego zdanie było święte na tej uczelni, co denerwowało dziewczynę, że we wszystkim się wywyższał. 
- Projekt niezaliczony - poinformował ich Daniel wpisując coś do swojego zeszytu. 
- No chyba.. - Valerie wstała z krzesełka. - Co ci takiego zrobiłam?! - podniosła głos.
- Nie ty. Oboje.. źle to zrobiliście. - powiedział krzyżując ręce. 
- Dlaczego to akurat na nas się uparłeś? Dlaczego nie możesz wybrać tego kujonka z pierwszej? - Jonathan również wstał ze swojego miejsca poprawiając swoją bluzę.
- Jeśli nie rozumiecie zadań to po prostu powiedźcie. Wytłumaczę je Wam. - odparł z chytrym uśmieszkiem.
- Jeśli myślisz, że to co teraz robisz odbije się dla ciebie dobrze, to uważaj na siebie. - powiedział chłopak spoglądając to na dziewczynę to na nauczyciela.
- Ty mi grozisz? - zaśmiał się Daniel w stronę chłopaka. 
- To wszystko wina tego Twojego Zayn'a - rzucił w jej stronę Valerie, która momentalnie odwróciła głowę w jego stronę. 
- Że co, proszę? Niby czemu on jest temu winien? - spytała oburzona. 
- Bo idiota nam przeszkadzał! Nie mógł tak po prostu wziąć swoich czterech liter i dać sobie spokój tylko bezczelnie nam przeszkadzać. 
- On się po prostu martwił. 
- Niech się zacznie martwić o swoją karierę, a nie wpycha się tam, gdzie jest niechciany. 
Dziewczyna miała ochotę mu przyłożyć, ale nie znała go na tyle by wiedzieć czy ten będzie zdolny do oddania jej.
- Zamknij się - syknęła, przez zaciśnięte zęby. - Po prostu milcz.
- Oboje się zamknijcie. Projekt nie został zaliczony a wy wkurzacie mnie coraz bardziej. - usiadł na swoimi biurkiem szukając czegoś w kalendarzu. 
Valerie chciała jak najszybciej wydostać się stąd z otoczenia tych kretynów, a kiedy nadszedł czas na koniec zajęć, chwyciła swoją torbę i niemal wybiegła uderzając kujonka w ramię.
Już miała dość tej uczelni pod względem atmosfery, a dopiero początek roku akademickiego, więc tak szybko się z nimi nie pożegna, co denerwowało ją jeszcze bardziej. 
- Cześć, kochanie - przywitał się z nią Zayn oparty o maskę swojego samochodu, który zaparkował przy wejściu do uczelni. 
- Hej - odpowiedziała sucho i tylko cmoknęła go w usta. 
- Co jest? - spytał patrząc na nią troskliwym wzrokiem. 
- Ten cholerny idiota nie zaliczył nam projektu - powiedziała zdenerwowana. - A jakby tego było mało Jonathan o wszystko obwinia Ciebie, chociaż nie jesteś niczemu winien. To on nie przyłożył się do tych pieprzonych napisów i streszczenia, o które go prosiłam. 
- Hej, hej, hej. - złapał ją w pasie. - Weź głęboki oddech i zamknij oczy. Wszystko będzie dobrze. 
- Możemy po prostu już jechać? - spytała, na co chłopak kiwnął głową. 
Chłopak całą drogę przyglądał się Valerie, która wkurzona wpatrywała się w szybę. 
- Ten idiota, nawet.. Szkoda słów. - westchnęła. 
- Spokojnie mała, wszystko jakoś się ułoży. - lekko się uśmiechnął, ale doskonale wiedział, że te słowa, czy ten uśmiech nie pozwolą dziewczynie na jakiekolwiek zrozumienie całej sytuacji. 
Podjechał pod mieszkanie dziewczyn i wysiadł z samochodu, po czym szybko podszedł do drzwi dziewczyny, aby je przed nią otworzyć. Uśmiechnęła się do niego wdzięcznie i po zamknięciu auta automatycznym kluczem, powędrowali do góry do mieszkania. Valerie otworzyła drzwi kluczem i wpuściła do środka swojego chłopaka. 
Dom wydawał się pusty, gdyby nie torba jej przyjaciółki na podłodze w kuchni. Ruszyła w kierunku jej sypialni, nie pukając do środka, lecz od razu tego pożałowała, bo kiedy weszła do środka, ujrzała Melanie i Niall'a leżących na łóżku dziewczyny. 
- Eee.. przepraszam - powiedziała zamykając drzwi.
W tym momencie stanął za nią Zayn, któremu szczęka opadła.
- Niall? Niall Horan? - przetarł oczy zudmiony tym co właśnie ujrzał. - Nie wiedziałem, że.. wy ten tego. - parsknął śmiechem za co został spiorunowany wzrokiem przez swoją ukochaną.
- Jejku Sam, czemu mi nie powiedziałaś? - odparła Valerie uważnie przyglądając się swojej przyjaciółce.
- Nie było okazji. - zaśmiała się. 
- Gdyby nie to, że Was uwielbiam razem, pewnie bym się na Ciebie za to obraziła, ale nie mogę, bo cieszę się, że jesteście znowu razem - Valerie uśmiechnęła się do przyjaciółki. 
- To my tego.. nie będziemy Wam przeszkadzać. Powróćcie do tego co było Wam przerwane, a my.. - wskazał palcem na kuchnię, a wszyscy się zaśmiali. 
Zayn złapał Valerie w pasie i odciągnął ją od widoku dwóch zakochańców na łóżku i pociągnął ją za sobą do pomieszczenia, zostawiając Niall'a i Melę samych w sypialni. 
- Okej, ale to było dość dziwnie. - powiedziała Valerie. - Jednak Sam to moja najlepsza przyjaciółka miała mówić mi o wszystkim..
- Valerie, spokojnie. Przecież wszyscy chcieli i pragnęli aby Oni wrócili do siebie. Po za tym ty doskonale wiedziałaś, że coś jest na rzeczy. - odparł i ucałował ją w czoło.
- Też cię uwielbiam. - powiedziała przytulając się do niego. - Na co masz ochotę? Zapiekankę, czy raczej lasagne? - spytała się podchodząc do lodówki. 
- Wybacz kotek, ale musze uciekać. Paul prosił mnie o załatwienie czegoś. - powiedział smutno. 
- Mówiłam już jak bardzo go kocham? - powiedziała ironicznie. 
- Wrócę za dwie godziny i nadrobimy wszystko, obiecuję - pocałował ją krótko i skierował się do wyjścia. 
- Do zobaczenia - powiedziała jeszcze, a brunet opuścił mieszkanie. 
Dziewczyna zmarnowana usiadła na krześle w kuchni i oparła głowę na dłoniach na blacie, zmęczona wszystkim co ją otaczało. Jedyną pozytywną informacją dzisiejszego dnia był powrót Sam do Niall'a. Miała ochotę skakać z tego powodu i gratulować im całymi dniami, ale nie chciała im przeszkadzać, dlatego tylko uśmiechnęła się sama do siebie i skierowała się do swojego pokoju. 

- Nie powiedziałaś Valerie, że jesteśmy razem? - spytał Niall. 
- Nie powiedziałeś Zayn'owi, że jesteśmy razem? - odbiła piłeczkę.
Oboje się zaśmiali. 
- Tęskniłem za Tobą. - odparł i ucałował ją w czoło. 
- Ja za tobą nie. - zażartowała na co została spiorunowana przez niego wzrokiem. 
Dziewczyna wytknęła język na co chłopak przybliżył się do niej i zaczął laskotać.
- Niall, proszę, przestań - powiedziała przez śmiech, próbując się wyrwać chłopakowi, ale ten tylko nasilił swoje działanie, co sprawiło, że dziewczyna znalazła się już na krawędzi łóżku, jednak zanim spadła na dół, pociągnęła za sobą chłopaka. 
Obydwoje wybuchnęli jeszcze głośniejszym śmiechem. 
- Głupku.. 
- Też Cię kocham - pocałował ją delikatnie i ponownie na nią spojrzał, patrząc jej w oczy. - Jesteś piękna - skomentował, co sprawiło, że na twarzy dziewczyny pojawiły się rumieńce. - Przepraszam.. za to - wziął jej nadgarstek i ucałował jej blizny, które były zostawione przez niego. 
- Przecież to nie.. - zaczęła, ale wiedziała, że nie może okłamywać siebie i jego. 
Niall znał prawdę, doskonale wiedział, że to jego wina.
- Przepraszam - powtórzył i spojrzał w jej oczy.
Uwielbiał tak robić. Wiedział wtedy, że ma przy sobie cały swój świat, którego potrzebuje do oddychania. Świat, bez którego nie mógłby istnieć.

Wszyscy siedzieli w salonie, oglądając w telewizji jedno z tych durnych reality show. Sam przytulała się do Niall'a, a Valerie pomimo tego, że udawała, iż ogląda film, patrzyła na nich kątem oka nie mogąc powstrzymać uśmiechu. 
Chciała im po raz kolejny pogratulować, kiedy przerwało im pukanie do drzwi. Będąc pewna, że jest to Zayn podskoczyła z fotela i w podskokach skierowała się do drzwi. 
Kiedy je otworzyła, zobaczyła Zayn'a, jednak nie takiego jakiego się spodziewała. Z jego wargi ciekła krew, a pod jego okiem widniał fioletowy ślad. Jego włosy były w delikatnym nieładzie, a jego twarz była blada. 
- Co się do cholery stało?! - spytała przerażona. 
- Musiałem pokazać mu, że całe zło na świecie nie jest moją winą. Kretyn uderzył mnie pierwszy, więc mu oddałem. - poprawił swoją czarną skórę na ramionach.
- Pobiłeś Daniela ?! - podniosła głos. 
- No coś ty. - odparł. - Ten Jonathan czy jak mu tam, ma mocnego prawego sierpowego. 
- Daniela ?! - koło Valerie stanęła Sam. - Chodzi ci o mojego brata?
Valerie spojrzała na nią zmieszana, wyzywając się w myślach za swój niewyparzony język. 
- Tak, jest moim profesorem - odpowiedziała po chwili. 
- Jak to?! Przecież.. - próbowała coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak dobrać słowa. Znowu poczuła to cholerne uczucie w środku, znowu poczuła do niego większą nienawiść. 
Dziewczyna upadła na kolana płacząc jak małe dziecko, które jest samo w święta, bo jego rodzice wolą pracową. Płakała teraz jak wtedy kiedy dowiedziała się, że nie ma już jej rodziców, że teraz co jedynie tam na górze i pomagają jej. 
Niall szybko znalazł się obok niej, mocno do siebie przytulając. Próbował ją uciszyć, uspokoić, bo nie mógł znieść widoku swojej ukochanej gdy płacze.
- Wszystkim niszczy życie. Wszystkim. Pojawia się tu nagle. Wpieprza się w nie swoje sprawy i jeszcze udaje, że kiedykolwiek mu na mnie zależało. - mówiła przez płacz.
- Kochanie.. - Niall łagodził ją po plecach i pozwolił wypłakać się jej w swój tors, łagodząc ją delikatnie po włosach. - Nie trać przez niego siły. Tak wiele zniszczył, nie pozwól mu zniszczyć tej kolejnej rzeczy i nie pozwól, aby on znowu pozwolił Ci upaść na sam dół - powiedział do niej i złapał ją za podbródek, zmuszając aby ta na niego spojrzała. - On nie wygra, rozumiesz? Nie tym razem. Nie może tak po prostu się tutaj zjawiać i rujnować nas, naszych przyjaciół i wszystko na czym nam zależy. Nie pozwolę mu na to, abyś przez niego cierpiała. 
- Nie wygra - powtórzyła cicho i odsuwając się od niego wstała z podłogi. 
Już po chwili kierowała się w stronę drzwi wyjściowych, którymi mocno trzasnęła, pozostawiając za sobą trójkę swoich przyjaciół. 
Zbiegła schodami na dół i ruszyła w kierunku metra. 
Doskonale wiedziała, gdzie chcę teraz jechać. Od kilku dni stała pod jego domem i biła się z myślami czy mu przebaczyć, czy opowiedzieć mu co u niej. Od kilku dni chodziła wkoło pod jego mieszkaniem z nadzieją, że pogoda pomoże podjąć jej tą ważną decyzję.
Szybko wsiadła do danego metra i w głowie wyzywała tylko swojego mądrego brata i gratulowała mu, że znowu doprowadził ją do takiego stanu. 
Kiedy znalazła się na danej stacji, niemal wybiegła ze środku transportu i wbiegła schodami do góry, wydostając się na ciepłe powietrze. Nie musiała się rozglądać, aby doskonale znać to miejsce. Mieszkała tutaj wystarczająco długo, aby nauczyć się mapy tego miasta nie tylko w teorii, ale i praktyce. Podeszła do wysokiego budynku, gdzie znajdowało się jego mieszkanie i skierowała się windą na dane piętro. Kilka kroków, kilka głębokich oddechów i zapukała do dębowych drzwi na końcu korytarza. Ale nawet nie czekała na jakąkolwiek odpowiedź. Szarpnęła klamką i już po chwili znajdowała się w jego mieszkaniu. 
- Daniel. - powiedziała, kiedy ujrzała swojego brata obok wielkiej szafy. 
- Sam ? - spojrzał na nią pytająco.
- Chciałeś porozmawiać. To proszę bardzo porozmawiajmy. Albo nie. Ja będę mówić a ty mnie posłuchasz. - zacisnęła swoje delikatnie dłonie w pięści i spojrzała na niego gniewnie. 
Choć kochała go, był dla niej ważny. Chciała mu wybaczyć w tym momencie pragnęła teraz jak najszybciej się stąd wydostać i wziąć głęboki oddech, pozostawiając wszelkie smutki i żale za sobą.
- Jesteś moim bratem, a może nim byłeś. Teraz jesteś dla mnie kompletnie obcą osobą, której się wstydzę. Jak możesz tak krzywdzić moich przyjaciół? Jak możesz tak wszystkich krzywdzić, łącznie ze mną, wcześniej mówiąc, że jestem dla Ciebie ważna? - podniosła ton swojego głosu, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. - Jak możesz tak po prostu mnie ranić? Przychodzisz jak gdyby nic się nie stało i sprawiasz, że na moich  policzkach pojawiają się łzy. Pamiętasz jak byliśmy mali, jak się mną opiekowałeś? Jak mówiłeś, że nie pozwolisz mnie nikomu skrzywdzić? Teraz sam to robisz! Mój kochany brat, który przywykł nazywać mnie swoją księżniczką, dzisiaj jest moim największym koszmarem. 
- Ale.. - zaczął, ale dziewczyna ucieszyła go dłonią. 
- Nie.. Nie chcę Cię znać. - po jej policzku spłynęła łza. - Zniszczyłeś moje życie. Starałam się zrozumieć. Starałam się wybaczyć. Ale to właśnie ty zawiódłeś. Nawet o durnej rocznicy zapomniałeś, prawda ?! Nic cię nie obchodzi. Ale pamiętaj o jednym. Mnie już nie ma w twoim życiu. Ciebie nie ma w moim, ale nie przychodź do mnie, jeśli będziesz coś potrzebować. - po jej policzkach spłynęły kolejne łzy, które opadły na jej jasną bluzkę. 
- Sam.. - zaczął.
- Nie, Daniel. Nie przepraszaj, bo Ci nie wybacze. Nie dzwoń, bo nie odbiore. Nie przychodź, bo Cię wymine i zniknij z mojego życia już na zawsze - chciała wybiec z jego mieszkania, ale on złapał ja za nadgarstek, patrząc w jej oczy. 
- Przepraszam. Jesteś dla mnie ważna, rodzice też są dla mnie ważni i.. przepraszam. Nie chciałem.. - powiedział blagalnie, a w jego oczach również zebrały się łzy. 
- Mam w dupie twoje przepraszam! - wykryczała prosto w jego twarz. - Mam w dupie ciebie! Brzydzę się Tobą.. - przerwała - Obyś smażył się w piekle. 
Samantha szybko wyrwała swoją dłoń i chwyciła za klamkę wychodząc na klatkę schodową. Szybko zbiegła na dół i znalazła się przed budynkiem. Jej ciało działo, a nogi plątały się na wszystkie strony. 
Po jej policzkach płynęły łzy, których nie mogła zatrzymać. Tak bardzo tęskniła za jego miłością, za tym starszym bratem, który był dla niej jak drugi tata. To on nauczył jej odpowiedzialności w tak młodym wieku. To on pokazał jej jak być dorosłym, kiedy ona była jeszcze dzieckiem. Kiedyś był dla niej wszystkim, a dzisiaj człowiekiem którego się wstydziła, którego miała dość. Jeszcze kilka miesięcy temu chciała znowu, aby był przy niej, a dzisiaj pragnęła, aby znalazł się na drugim końcu świata, żeby tylko przestał ja ranić. 
Pragnęła jak najszybciej się stąd wydostać. Wzięła głęboki oddech, starła rękawem bluzy swojego chłopaka, którą miała na sobie, łzy z policzków i ruszyła przed siebie. Nie wiedziała gdzie iść. Gdyby była w Paryżu, już dawno Valerie łatwo znalazłaby ją pochyloną nad grobem swoich rodziców. 
- Sam! - usłyszała gdzieś za sobą dobrze znany jej głos. 
Odwróciła się i ujrzała Niall'a, który biegnie w jej kierunku. Szybko wtuliła się w swojego chłopaka, a kolejne łzy spłyneły po jej policzkach. 
- Nie chcę go znać - wydukała czując jego perfumy, które ją uspokajały. 
- Wiem i nie będziesz musiała. Obiecuje, że zrobię wszystko, abyś tylko starała się o nim zapomnieć - przytulił ja mocno do siebie, wiedząc że dziewczyna potrzebuje teraz tylko i wyłącznie jego obecności.

- Nie powiedziała jej, że Daniel to twój nauczyciel ? - spyta się Malik swojej dziewczyny,  poprawiając się na kanapie. 
- Bałam się. A może raczej nie chciałam jej tego mówić, bo zranił ją wystarczająco. - odstawiła na ławę szklankę. 
- Rozumiem Cię, skarbie. - ucałował ją w czoło. - Dobrze, że Niall za nią pobiegł. Znam ją na tyle by wiedzieć, że jest zdolna do czegoś co potem będzie żałować.
- Tak. Martwię się, że po tym wszystkim, będzie tylko gorzej - wtuliła się w jego tors, a on syknął z bólu, jednak tak cicho, jakby nie chciał, żeby dziewczyna to słyszała. Podniosła głowę z troską w oczach i spojrzała na niego. 
Wcześniej obejrzała mu twarz, aby zmyć wszelką krew i chociaż trochę pomóc w zagojeniu się rany, co sprawiło, że przy oku chłopaka znajdował się mały plaster, tak samo jak i na wargach. 
- Po co w ogóle mu oddawałeś? Nie musiałeś tego robić, wiesz o tym. 
- Musiałem. - mruknął. - Jesteś dla mnie całym światem. - ścisnął mocniej jej dłoń jakby bał się, że mu ucieknie. 
- A ty moim. - rzekła spoglądając w jego oczy. 
Chłopak powoli zbliżał swoją twarz do jej, kiedy usłyszeli jak drzwi się otwierają. Valerie usiłowała wstać, kiedy nagle zsunęła się z kanapy wylądowała na podłodze, a Zayn, który próbował ją ratować wylądował na niej.
- Co wy.. - zaczął Niall, kiedy dwójka wybuchnęła głośnym śmiechem. 
Zayn pocałował krótko Valerie i wstał, po czym pomógł to samo zrobić swojej dziewczynie, a w tym samym czasie Sam i Niall usiedli w kuchni przy blacie. 
- Sam, przepraszam. Powinnam Ci powiedzieć wcześniej o tym, że Daniel jest moim profesorem. Wiem, że zrobiłam źle, ale nie chciałam Cię martwić. Już i tak za dużo ten dupek namieszał - zaczęła Valerie, mając nadzieję, że przyjaciółka wybaczy jej to jak postąpiła. 
- Valerie - dziewczyna puściła dłoń swojego chłopaka i podeszła do przyjaciółki. - Kocham Cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - przytuliła się do niej mocno. 
- O ja.. Jestem zazdrosny - odparł Niall. 
- Chodź stary do mnie. - Zayn rozłożył swoje ramiona czekając na przyjaciela. 
Blondyn szybko znalazł się obok Malik'a i wtulił się w niego jak mały miś koala.





wybaczcie, że dodaję dopiero teraz, ale po prostu Wer. wyjechała na weekend majowy
a ja nie miałam nawet czelności by dodać coś bez jej różnych wskazówek. :)
a więc przed nami kolejny rozdział, który muszę przyznać, że doprowadza nas w sumie
już powoli.. wolnymi kroczkami do końca. ale mamy dla Was niespodziankę, której
nie zdradzę, bo to będzie NIESPODZIEWANA NIESPODZIEWANKA!
zostawiajcie swoje komentarze, które uwielbiamy!


kocham,
nancy.