sobota, 29 grudnia 2012

01. friendship.




Data: 7 luty 2012r.
Miejsce: Francja, Paryż.

Dziewczyna sięgnęła po swoją małą torebkę i odruchowo spojrzała na zegarek. Szybko skarciła się w myślach za ponowne układanie fryzury i dopieranie nowej biżuterii. Do imprezy zostało zaledwie 20 minut, a brunetka musiała przejść dwie przecznice by dostać się w wyznaczone miejsce  W drugą rękę chwyciła prezent dla przyjaciółki i skierowała się w stronę wyjścia. Krzyknęła coś do swojej babci po czym zwinnie zbiegła po schodach na dół. Poczuła na swojej twarzy zimne, wieczorne powietrze, co sprawiło, że lekko się wzdrygnęła, jednak to nie przeszkodziło jej w spacerze. Szybkim krokiem doszła w wyznaczone miejsce, mijając przy okazji skrzyżowania i światła, które jak na złość miały kolor czerwony.
Kiedy ujrzała niską restauracje, uśmiechnęła się pod nosem i weszła do ciepłego lokalu. Szukała wzrokiem swoich znajomych, ale nie mogła poradzić sobie z odnalezieniem, się w tym miejscu. Dopiero po chwili gdzieś w rogu knajpki znalazła swoją przyjaciółkę. Wyglądała naprawdę uroczo. Zdała sobie sprawę z tego, że Valerie jest w sukience, co było dość dziwne. Brunetka bowiem jeszcze nigdy nie widziała swojej przyjaciółki w takim typie ubrań. Podeszła do niej z wielkim uśmiechem na twarzy, a kiedy Valerie zobaczyła nadchodzącą przyjaciółkę, oderwała się od rozmowy z kolegą z dodatkowych lekcji fotografii i uśmiechnęła się szeroko do Samanty.
- Wszystkiego najlepszego! - powiedziała głośno do brunetki, kiedy te tkwiły w uścisku.
- Mówiłam Ci, że to impreza bez upominków - przypomniała jej Valerie, odsuwając się od przyjaciółki.
-Mówiłaś tak? - udawała, że nie wie o co chodzi na co Bernard skarciła ją wzrokiem. -Nie gadaj tylko weź i odpakuj - przybliżyła bliżej brunetki pakunek.
Valerie szybko chwyciła z dwóch stron kokardkę po czym pociągnęła za nią. Jej oczom okazało się wielkie zdjęcie ich dwójki z napisem 'Toujours etre ensemble.' (na zawsze razem) i zawieszka do jej bransoletki z wyrytą datą ich poznania.
- To najlepszy prezent jaki kiedykolwiek mogłam otrzymać, bardzo Ci dziękuje - powiedziała ekscytującym głosem i jeszcze raz mocno przytuliła do siebie swoją przyjaciółkę.
Była szczęśliwa, bo wiedziała, że takiej osoby jak ona, można szukać jak igły w stogu siana. Zawsze była obok niej, zawsze ją wspierała pomagała i wiedziała o niej dosłownie wszystko. Ich przyjaźń trwała dobre kilka lat i jeszcze nigdy się na niej nie zawiodła. Były pomiędzy nimi małe sprzeczki, ale szybko szukały odpowiedzi i starały się nie popełnić drugi raz tego samego błędu.
-Nie masz za co dziękować. To drobiazg. Swoją drogą mam pewien pomysł co do wakacji, ale to potem - puściła oczko szatynka i usiadła na jednym z kilkunastu krzesełek.
-Co tam dostałaś kochanie? - powiedział chłopak Valerie, który nagle pojawił się za nią i złapał ją w pasie.
Dziewczyna pokazała chłopakowi prezent po czym cmoknęła go w policzek.
- Jestem mało pomysłowy, przy tym mój naszyjnik to pikuś - skomentował, a Samantha wystawiła mu tylko język.
- Oj tam, nie przesadzaj. Oba wasze prezenty są od serca, a to najważniejsze i za to wam dziękuje - oznajmiła Valerie z wielkim uśmiechem na twarzy.
Impreza rozkręciła się dopiero pod sam koniec, kiedy ojciec Valerie wniósł dwa wina i postawił między młodzieżą. Procenty szybko się ulotniły a zaraz po nich Valerie pożegnała się już ze wszystkimi gośćmi  oprócz Sam.
-Dziękuję - powiedziała do swoich rodziców i mocno ich do siebie przytuliła.
-Nie ma sprawy kochanie - uśmiechnął się wysoki mężczyzna.
-To co możemy już jechać? - odezwała się tym razem mama Valerie.
-Jak najbardziej - chwyciła w dłonie prezenty, które dostała i skierowała się w stronę wyjścia rozmawiając po drodze ze swoją przyjaciółką.
Siedząc w samochodzie Samantha wzięła głęboki oddech i zwróciła się do rodziców swojej przyjaciółki.
- Skoro jesteśmy w całym gronie, chciałabym coś powiedzieć - zaczęła niepewnie, a Valerie, jak i jej mama, która siedziała na miejscu pasażera, spojrzały na nią pytająco. - Ostatnio przypadkiem natrafiłam na pewną ofertę obozu do Londynu i bardzo chciałabym tam pojechać, razem z tobą - zwróciła się do przyjaciółki, która nie wyrażała wielkich uczuć, jednak w głębi serca cieszyła się jak głupia. -Chciałabym się dowiedzieć czy byłaby możliwość pojechania wraz z Valerie właśnie tam. Przestępna cena, zakwaterowanie u brytyjskich rodzin, oraz wydaje mi się, że razem nasz angielski wypadłby perfekcyjnie - powiedziała już bardziej pewna siebie.
Cisza. W samochodzie panowała kompletna cisza, która jedynie zakłócona była jedną z tych francuskich piosenek w radiu.
- Ja.. nie wiem czy to dobry pomysł. Musiałabym skontaktować się z tym biurem, dowiedzieć się czegoś o tych rodzinach. To obcy ludzie, a wy nie jesteście jeszcze pełnoletnie - skomentowała mama Valerie.
- Oj, mamo, proszę. Wiesz, że zawsze chciałam odwiedzić to miasto, nie zabieraj mi tej szansy - Valerie naciskała na swoją rodzicielkę błagalnym tonem, w myśli mając głęboką nadzieję, że zmieni ona zdanie, co było nie łatwym wyzwaniem, ponieważ ta kobieta zawsze trzymała się swoich zasad.
Sam wyciągnęła z torebki kartkę i podała kobiecie.
-Tutaj jest numer tego biura i adres. Moja kuzyna była raz z niego na obozie właśnie w Londynie i powiedziała, że było naprawdę niesamowicie. W sumie to Ona poradziła mi abym wybrała właśnie to biuro podróży, bo wie, że marzę o Londynie od kiedy skończyłam 12 lat. - uśmiechnęła się szatynka i spojrzała na swoją przyjaciółkę, która również uśmiechała się od ucha do ucha.
- Mamo, proszę - nalegała Valerie.
- Dobrze, pojedziemy tam jutro, kiedy wrócę z pracy, ale nic nie obiecuję - odpowiedziała jej blondynka siedząca z przodu, a dwie przyjaciółki niemal krzyknęły z radości. - Jesteś cudowna! - pochwaliła Sam i ponownie tego wieczoru przytuliła ją do siebie - Cieszę się, że cię mam.


Data: 2 lipiec 2012r.
Miejsce: Francja, Paryż.

-Ta pasuje? - spytała się brunetka swojej przyjaciółki, która uśmiechała się na ekranie jej komputera. - W sumie.. Nie będę się tam jakoś stroić - próbowała odłożyć bluzkę na łóżko.
-Ale mnie się Ona podoba i masz ją wziąć! - rzekła Sam. -Mówisz, że się nie będziesz stroić a co jeśli ich spotkamy?! - rozmarzyła się brunetka.
-Ej! - Valerie rzuciła bluzką w komputer  z nadzieją, że doleci na piętro wyżej. - To jest niemożliwe, bo są w trasie koncertowej po USA, sieroto.
-HOLA! HOLA! Czy ja dobrze usłyszałam?! Szanowna wielka NIE ich fanka cokolwiek o nich wie?
-Wiesz jak RT'weetujesz każdą rzecz związaną z nimi to nie da się tego nie zauważyć.
- A już miałam nadzieję, że może polubiłaś ich trochę odrobinę - skomentowała zawiedziona Samanta.
- A wierzysz w cuda? - odpowiedziała jej Valerie i wrzuciła kolejną czarną bluzkę do małej walizki leżącej na łóżku.
- Oj przestań. Chociaż przez ten wyjazd powstrzymaj się przed krytycznymi komentarzami na ich temat, dla mnie.
- Ale tak się nie da. Za każdym razem kiedy ich widzę czy o nich słyszę, a jest to bardzo często, zważywszy na to, ile czasu ze sobą spędzamy, przypomina mi się mój ostatni obiad - skomentowała.
-Jesteś nie dobra. Nawet dla mnie nie możesz zachowywać się chociaż przez chwilę.. - przełknęła ślinę - normalnie? - zadała delikatnie pytanie.
-Dobrze wiedzieć, że twoja najlepsza przyjaciółka uważa cię za wariatkę. - spojrzała się na nią na co Sam się zaśmiała.
-Od zawsze tak uważałam - rzekła.
- Dzięki, siostro - po raz kolejny rzuciła w nią częścią swojej garderoby, jednak Samantha nic nie odpowiedziała, tylko udawała obrażoną. - Dobrze - Valerie wywróciła oczami - postaram się ich nie krytykować przez ten czas w Londynie, ok? - złożyła obietnicę, a Samantha spojrzała na nią z delikatnym uśmiechem.
- Dziękuje. To ma być najlepszy wyjazd w naszym życiu, więc nie chcę, abyś i ty, i ja miały go zepsutego - oznajmiła.-Więc strasznie się cieszę! Yey. a teraz wybacz, ale muszę iść na chwilę do babci, To co widzimy się jutro o 6:00 przed blokiem? - zadała pytanie.
-Yhmy - oznajmiła siadając na krześle przy biurku.
-Narka - uśmiechnęła się po czym kliknęła czerwoną słuchawkę.


Data: 3 lipiec 2012r.
Miejsce: Francja, Paryż.

Brunetka spojrzała na siebie ostatni raz w lustrze, poprawiając swoje długie, ciemne włosy, które falami okładały się na jej ramionach, po czym chwyciła swoją walizkę oraz czarną torebkę i ruszyła do wyjścia. Założyła jeszcze swoje krótkie, czarne conversy i już po chwili, znajdowała się na zewnątrz, gdzie czekała za przyjaciółką. Czuła, że ten wyjazd będzie wspaniały. Wielkie miasto o którym marzyły obydwie w swoim własnym towarzystwie. Nie ma nic lepszego niż najlepsza przyjaciółka, będąca z tobą podczas przygody twojego życia. Na samą myśl o tym, że za kilka godzin zobaczy to, co jeszcze wczorajszego wieczoru oglądała na ekranie laptopa, na jej twarzy pojawił się uśmiech, a jej ciało ogarnęło szczęście i ekscytacja.
-Witaj wredoto - szepnęła Sam kiedy przytuliła do siebie swoją przyjaciółkę.
-Dzień dobry - powiedziała.
-Moja babcia już na nas czeka w samochodzie. A ty jak zwykle musisz się spóźniać. Mamy samolot niedługo - nerwowo spojrzała na swoją rękę jakby na niej znajdował się zegarek, chodź urządzenia wcale tam nie było.
Obie przyjaciółki zajęły miejsce w ciemnym samochodzie i kiedy tylko pojazd ruszył, na ich twarzach pojawił się jeszcze większy uśmiech. Z każdym kolejnym metrem, były podekscytowane jeszcze bardziej i nie mogły się doczekać tego wyjazdu, do których to Sam odliczała wcześniej dni. Szykował się wyjazd pełny przygód, nowych doświadczeń, a zarazem miał być testem na ich odpowiedzialność i samodzielność, co chciały udowodnić swoim bliskim.
Już po dwudziestu minutach znajdowały się na lotnisku. Pożegnały się z babcią Sam i skierowały się do miejsca gdzie stała wychowawczyni całego obozu. Brunetka z niecierpliwością zerkała na wielką szybę i patrzała na samoloty, które przylatywały. Każdy kolejny to był właśnie ten, ale nadaremno. Bo żadnym z nich nie poleciały.
Kierownicza obozu podała im karty pokładowe, dzięki którym mogły wejść do samolotu, jednak zanim to zrobiły, przyjrzały się niedużym, białym kartom i spojrzały na siebie. Na ich twarzy pojawił się wielki uśmiech. Nie potrzebowały słów, rozumiały się bez nich. Kiedy weszły na pokład samolotu, ich ciało ogarnęło wielkie szczęście i teraz liczył się tylko jeden cel - Londyn.


Data: 3 lipca 2012r.
Miejsce: Wielka Brytania, Londyn.

Lot minął dziwnie szybko. Samantha jak zwykle słuchała jednej ze swoich ulubionych piosenek, cicho podśpiewywała pod nosem i wystukiwała na swoich kolanach rytm. Została skarcona wzrokiem za to przez swoją przyjaciółkę, ale ta wcale się tym nie przejęła. Valerie wpatrzona była w małe okrągłe okienko z których widziała każdą, nawet najmniejszą puchową chmureczkę.
Kiedy znajdowały się na lotnisku w Londynie, już zaczęły podziwiać to piękne miasto, pomimo tego, że nadal znajdowały się w dużym budynku, w którym były tylko wielkie szyby z widokiem na Londyn. Ruszyły na zewnątrz, za wychowawczynią obozu, gdzie miały czekać na swoją rodzinę, do której były przydzielone. W sumie nie wiedziały kogo mają się spodziewać. Jedni dostawali starsze państwo z drogim samochodem, inni młodą panią, po której było widać, że lubi dużo jeść, a jeszcze innej grupie trafiło się małżeństwo z wielkim ogrodem i dwójką małych dzieci, a one? Wciąż czekały, czując lekkie przerażenie pomieszane z nieopuszczającym ich szczęściem.
Pod koniec zostały już tylko one i dwie inne dziewczyny również z Francji, które jak się okazało zamieszkają z nimi w jednym domu. Dopiero po chwili podjechał czerwony stary mercedes i wysiadła z niego niska, uśmiechnięta, blondynka, która wyglądała na około 40 lat. Podeszła od nich i przywitała się. O dziwo, każde słowo, które kierowała w ich stronę dziewczyny rozumiały.
Kobieta zaprosiła je do siebie do samochodu, wcześniej pakując ich walizki do swojego bagażnika i ruszyły w drogę.
- Jestem taka podekscytowana. Trafiły mi się cztery przepiękne dziewczyny. Myślałam, że po raz kolejny trafię na chłopców, dlatego bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że jakoś ze mną wytrzymacie pod jednym dachem w ciągu tych kilku dni - zaśmiała się, tak samo jak reszta towarzystwa.
Dziewczyny od razu ją pokochały. Była szalona i zabawna, a zarazem miła i uprzejma. Nie budziła w nich żadnych podejrzeń, a wręcz przeciwnie. Sprawiała, że dziewczyny miały do niej zaufanie i wszelki strach uciekł.
Jechały jakiś czas kiedy kobieta pokazała palcem swój dom, natomiast pojazdem wjechała na tyły, gdzie jak się okazało znajdował się jej garaż. Wprowadziła dziewczyny od tyłu do swojej kuchni, gdzie przedstawiła swojej córce - Sam. Nie tylko ona znajdowała się w pomieszczeniu. Jej przyjaciel oraz student, który wynajmował tam pokój z wielkim uśmiechem powitał cztery dziewczyny z innego kontynentu  Kobieta pokazała dziewczynom pokój i kazała się zaaklimatyzować po czym udała się na dół oznajmiając, że za około dwadzieścia minut zawoła je na obiad.
Każda z dziewczyn zarezerwowały sobie najlepsze łózka, jakie im się podobały. Valerie wzięła to pod oknem, naprzeciwko drzwi, Samantha skoczyła na to, które znajdowało się pod drugim oknem, obok łóżka przyjaciółki, natomiast dwie pozostałe dziewczyny rozsiadły się na piętrowym łóżku  znajdującym się na drugiej ścianie. Pomieszczenie nie było duże, ale wystarczające. Zostało jedno łóżko wolne, znajdujące się nad głową Samanty, do tego była tutaj mała, biała szafa oraz kolumna za plecami Valerie, a także małe lusterko za drzwiami.
Kiedy tylko Samanta otworzyła swoją wielką walizkę wyciągnęła z niej małe przenośne głośniki do telefonu i włączyła piosenkę, za co została skarcona przez przyjaciółkę wzrokiem, znowu. Szybko przełączyła by zadowolić tą drugą. Dziewczyny wypakowały najpotrzebniejsze rzeczy po czym zeszły na dół by skonsumować tradycyjny angielski posiłek.
Kobieta uzyskała od nich kolejny plus za wyśmienitą kuchnię, po czym przyszła do pomieszczenia z herbatą w ręku i zasiadła na wolnym krześle. Każda z nich miała powiedzieć o sobie kilka zdań, co dało im okazję do tego, aby się lepiej poznać i aby nie czuły się obco w swoim towarzystwie przez cały pobyt tutaj. Wendy, bo tak się nazywała ich opiekunka, nie mówiła trudnym językiem, wręcz przeciwnie. Dziewczyny rozumiały ją, nie musząc słyszeć jakiegoś zdania dwa razy, co zadziwiło kobietę, ale też ucieszyło.



no to dodaję rozdział pierwszy. muszę przyznać, że strasznie fajnie pisze się rozdziały na tego blog'a. ale ocenę pozostawiam Wam. zapraszam Was tutaj na zwiastun. i oczywiście przypominam o zakładce cast gdzie znajdują się bohaterowie i zakładce SPAM jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach. 

xx NANCY



Nie wiemy czy jeszcze pojawi się coś na tym blog'u do sylwestra więc chciałybyśmy Wam złożyć
najserdeczniejsze życzenia. Dużo zdrowia, szczęścia i aby ten 2013 rok przyniósł Wam
masę niespodzianek, oczywiście pozytywnych i spełniania marzeń. 

czwartek, 27 grudnia 2012

prologue.




@AlwaysValerie
'Piękny widok pięknego miasta'


@1Debreu
'A ja widzę to samo tylko piętro wyżej'

@AlwaysValerie
'nie chwal się'

@1Debreu
'babcia zrobiła twoje ulubione ciasto, zapraszam ! btw. przy okazji możesz wziąć swój słownik od ang.'

@AlwaysValerie
'już wstaję z krzesła. ale.. po jaką ci mój zajebisty słownik?'

@1Debreu
'ponieważ wpadłam na świetny pomysł, iż napiszę list do 1D!' 

@AlwaysValerie
'jeju, a ty znowu o tym.. '

@1Debreu
'a ty znowu narzekasz.. może kiedyś się do nich przekonasz.'

@AlwaysValerie
'raczej bym na to nie liczyła.'

@1Debreu
'w takim razie poradzę sobie sama'  

@AlwaysValerie
'to se radź'

@1Debreu
'tylko napiszę "PS. sory for my mistake but my friend is monkey" '

@AlwaysValerie
'czekaj, czekaj tutaj jest błąd!'

@1Debrau
'a widzisz. jednak potrzebuję twojej pomocy'

@AlwaysValerie
'dobra.. ale to jedyna rzecz, związana z nimi na którą się zgadzam'

@AlwaysValerie
' i w zamian za to. należy mi się drugi kawałek ciasta!' 








witamy na naszym nowym blog'u, pisanym przez @justgivemelovee & @xAniua. założyłyśmy tego blog'a ponieważ kręci nas Francja oraz One Direction. pomysł wpadł spontanicznie i został wymyślony przez NANCY. mam nadzieję, że owa historia Wam się spodoba i będziecie chętnie śledzić losy naszych bohaterów. jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, w zakładce SPAM możecie zostawiać jakiś kontakt do waszej osoby. w zakładce CAST są bohaterowie.

do napisania, xx