niedziela, 28 kwietnia 2013

18. anything could happen.



Data: 15 września 2012r.
Miejsce: Londyn, Wielka Brytania.

Valerie chwyciła w dłoń jabłko i zarzuciła torbę na ramię.
- Cześć Sam. - rzuciła do swojej przyjaciółki i pośpiesznym krokiem ruszyła na uniwerek.
Od kilku dni nic nie robi tylko siedzi nad książkami - co jest u niej dziwne - i stara się jakoś pokazać wszystkim, że traktuje te studia z pełną powagą. Chcę pokazać innym, że każdy ma marzenia i ta właśnie spełnia swoje.
Kierowała się właśnie do klasy historycznej, gdzie miały odbyć się pierwsze zajęcia. Tak to jest, kiedy nauczyciel zachorował na początku roku.
Zajęła swoje miejsce, nie za daleko aby znowu nie napotkać się na swojego kochanego towarzysza, który ostatnio tylko patrzył na nią krzywo, jednak odbył się bez zbędnych komentarzy w jej stronę.
- Dzień dobry - usłyszała męski głos w czasie, kiedy ona rozpakowywała swój duży zeszyt i coś do pisania. Kiedy uniosła wzrok, zobaczyła osobę, której niekoniecznie się spodziewała, a która również na nią patrzyła. - Valerie, proszę proszę - powiedział Daniel, ale ona była tak zdziwiona, że zabrakło jej słów. - Co Cię sprowadza do Londynu? - spytał zaciekawiony.
- A może raczej kto - włączył się do rozmowy znajomy Valerie z pierwszego dnia z chytrym uśmiechem na twarzy.
- Zniszczyłeś ją - wyszeptała. - Zniszczyłeś to na co Ona tak długo i ciężko pracowała.
- Spokojnie, Valerie, bo ci żyłka pęknie albo ciśnienie skoczy.
- Wszystko byłoby lepsze niż ta lekcja z Tobą.
- Spokojnie, to jest tylko jedną godzina na tydzień. - puścił do niej oczko.
Dziewczyna starała się skupić na historii sztuki, ale zadziorny uśmieszek Daniel'a, jej na to nie pozwalał.
- Połączę was teraz w pary, abyście wykonali projekt na następny tydzień - powiedział i jego wzrok ponownie powędrował na brunetkę, a ona bała się tego, co ten dla niej przygotował. - Moja ulubiona Valerie będzie z.. - rozejrzał się po klasie i uśmiechnął się zadziornie, kiedy natknął się na pewnego chłopaka. - z Jonathan'em - dokończył, a ona niemal nie zachłysnęła się powietrzem.
- Żartujesz sobie, prawda? - spytała niedowierzając.
- Ani trochę, skarbie - uśmiechnął się triumfalnie.
- Nie mam zamiaru spędzać z nią dodatkowych godzin i jeszcze natknąć się na tego jej chłoptasia! - sprzeciwiał się też jej 'kolega', ale Daniel tylko kontynuował dobieranie par. Ten dzień nie mógł się zacząć lepiej..
- Przepraszam, mogę wnieść jakieś pismo o zmianę mojego partnera? - powiedział chłopak, a dziewczyna się zaśmiała.
- Z chęcią się pod tym podpisze - uniosła prawą dłoń na zgodę z kolegą.
- Możecie nie marudzić? Jeśli mam coś nie odpowiada, to proszę opuścić moje zajęcia. - odparł dumnie.
- Z chęcią - odpowiedziała Valerie cicho, ale Daniel zdołał to usłyszeć.
- Wiesz, że żartowałem? Musicie zaliczyć te zajęcia, a inni profesorowie są zajęci, więc będziemy się widzieć co tydzień - uśmiechnął się triumfalnie.
- Tylko o tym marzę - zakpiła.
- Radziłbym uważać na słowa. Nie zapominaj, że to ja będę wystawiać ci ocenę semestralną.
- Jak mogłabym zapomnieć - uśmiechnęła się sztucznie, a on ten gest odwzajemnił. Więcej się nie odzywała chociaż miała ochotę wygarnąć mu wszystko, co tylko jej ślina przyniosła. Wyzywała go w myślach od najgorszych, jak i tego całego Jonathan'a pomimo że nie był niczego winien. No, prawie niczego.

Samantha chwyciła swój różowy długopis w dłoń i zaczęła wyszukiwać nim, cicho rytm.
- Grasz? - Danny nachylił się z ławki za nią.
- Trochę. - uśmiechnęła się.
- Ja też. - poprawił swoje ciemne włosy. - Może wpadniesz dzisiaj do mnie? Pokazałabyś mi co nie co.
- Z chęcią. - odparła i odwróciła się w stronę tablicy by nie zostać złapaną na gorącym uczynku.
Znała się z tym chłopakiem niedługo, ale ufała mu i może nie mogla go tak od razu nazwać przyjacielem to był dla niej dobrym znajomym, którego teraz potrzebowała. Przynajmniej tak mogła zapomnieć o Niall'u i życiu z nim.
Poczuła jak jej kolega lekko szturcha ją w ramię, a kiedy się do niego odwróciła, podał jej małą karteczkę.

'Będę czekał przed wejściem, bo muszę jeszcze wpaść do biblioteki :) PS. Uśmiechnij się. Nie lubię kiedy się smucisz.'

Już po zajęciach dziewczyna czekała przed biblioteką uniwersytetu na swojego znajomego który z wielkim uśmiechem szedł się w jej stronę.
- Idziemy - powiedział.
Kiedy znajdowali się w mieszkaniu szatyna, dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu.
- Przytulne mieszkanko. - uśmiechnęła się.
- Dziękuję. Mieszkam z młodszą siostrą i mamą. - odparł dumny z tego co przed chwilą powiedział.
- No więc. Gdzie masz perkusje?
Chłopak pociągnął ją za sobą i weszli do wielkiej sypialni, która musiała należeć do niego.
- Wow, twój pokój jest jak całe nasze mieszkanie - zażartowała, a on się zaśmiał i zasiadł do instrumentu.
- Dopiero co zaczynam. W zasadzie to od początku roku szkolnego zaczyna się moja podróż z perkusją i nadal nie ogarniam parę rzeczy - oznajmił, a ona podeszła do niego i ten pozwolił jej, aby to dziewczyna zajęła pierwsza miejsce przy perkusji. Sam dobrze znając technikę, zaczęła grać pojedyncze takty, które potem zamieniły się w szybką melodię.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że właśnie gra nową piosenkę One Direction, której nauczyła się odbijając ołówkiem podczas pisania pracy na jedne zajęcia.
- Wow. Jesteś niesamowita. - odparł zszokowany.
- Przestań to tylko perkusja i moje hobby. Od szóstego roku tak walę w te bębenki. - oddała mu pałeczki. - Teraz ty. - uśmiechnęła się.
-Ja?! Nie dam razy. Zmiażdżyłaś mnie i popadłem w kompleksy. - zaśmiał.
- Oj przestań. Lata praktyki. Swoją drogą, łatwo jest się nauczyć. Łatwo jest złapać ten rytm.
- Jeśli mi się uda, jestem pewien, że moja siostra nie da mi spokoju, kiedy tylko to wyćwiczę - zaśmiał się razem z dziewczyną i zasiadł na jej miejscu. Wziął głęboki oddech i skupił się na pierwszych taktach, jednak wcale mu to nie wychodziło, co sprawiło, że Sam się zaśmiała.
- Całkowicie mylisz melodię - powiedziała w jego stronę i podeszła do niego od tyłu. - Najpierw zacznij od prawidłowego liczenia - chwyciła jego dłonie w których posiadał pałeczki i zaczęła je wzajemnie obijać o siebie, licząc pod nosem do czterech. Chłopak uśmiechnął się do niej pod nosem, a kiedy tylko ich oczy się spotkały, Sam spuściła głowę z delikatnymi rumieńcami na policzkach.
- Chyba.. - odeszła od niego. - Będę musiała uciekać. Obiecałam mojej przyjaciółce, że zrobię coś na obiad. - skłamała - w tym też jestem dobra. - lekko się uśmiechnęła biorąc torbę.
- Nie będę cię zatrzymywał. Ale obiecujesz, że niedługo mnie tego nauczysz? - spojrzał na nią.
- Obiecuję.
Kiedy dziewczyna opuściła jego mieszkanie, ciarki przeszły przez całe jej ciało. Nie spodziewała się tego wszystkiego. Całego tego zajścia, które miało miejsce przed chwilą. Lecz najbardziej bolało ją to, że miał tak sam uśmiech jak Niall, którego wciąż kochała.
Starała się o tym nie myśleć, ale wciąż miała przed sobą oczy chłopaka i jego piękny uśmiech. Jego blond włosy, którymi uwielbiała się bawić i jego melodyjny, niezwykły głos, który wypowiadał jej słodkie komplementy za każdym razem, kiedy się widzieli.
Szybko wzięła głęboki oddech i ruszyła w stronę mieszkania, gdzie mieszkała z przyjaciółką. Nie miała do niego jakoś specjalnie blisko, ale wiedziała, że musi wszystko uporządkować w swojej głowie. Ostatnio zbyt wiele się działo.

Valerie czytała jakąś gazetę i nuciła coś pod nosem.
- Czy to jest nasza piosenka? - zaśmiał się Zayn trzymając jej nogi na swoich kolanach.
- Wkręciła mi się. - zaśmiała się, odkładając pismo na stół.
- A propo.. Tego wszystkiego. Czy uda nam się to ? - spytała z nadzieją, bo doskonale wiedziała iż chłopak zdaję sobie sprawę na jaki tor zmierza ta rozmowa.
- Musimy. We dwójkę damy radę.
Chłopak zbliżył się do dziewczyny i musnął jej usta swoimi, chcąc ich ponownie zasmakować, jednak dziewczyna odsunęła się od niego wiedząc, że musi mu coś powiedzieć. On spojrzał na nią pytająco, zawiedziony, że nie może wykonać kolejnego kroku, tylko zostało mu to przerwane.
- Dzisiaj na jednych z zajęć poznałam swojego nowego profesora, którego nie było od początku roku i okazał się on być bratem Sam, a żeby tego było mało, połączył nas w pary i ja jestem z.. - nie zdążyła dokończyć, bo Zayn jej przerwał.
- Powiedz, że nie jesteś z tym pieprzonym idiotą - powiedział zły.
- Niestety tak. Tak nas połączył i kłóciliśmy się, bo mu też to nie odpowiada, ale Daniel postawił na swoim, jak zawsze.
- Nie dość, że przez niego rozpadł się ich związek to jeszcze robi teraz to co robi. Może ja się do niego przejdę? Zapoznam go z moim nowym przyjacielem? - spojrzał na nią.
- Z nikim go nie będziesz zapoznawał. - poprawiła się na swoim miejscu.
- A Sam i Niall.. - przerwała, ponieważ usłyszała jak kluczyk w drzwiach się przekręca.
- Cześć - powiedziała szatynka zarzucając na usta uśmiech.
- Jak zajęcia ? - spytała Valerie.
- Dobrze. - rzuciła. - A twoje?
Brunetka wzięła oddech, nie.chciała mówić, że jej brat ją uczy. Wiedziała jaj ta może się wkurzyć i nie będę nad sobą panować.
- Mogło być lepiej - odpowiedziała tylko.
- Coś się stało? - spytała z troską.
- Małe komplikacje z pewnym idiotą - odpowiedział za nią Zayn, a Sam spojrzała na nich pytająco, ale nie pytała o szczegóły, bo wiedziała że przyjaciółka powie jej sama jeśli tylko będzie chciała.
- Nie będę wam przeszkadzać. Pouczę się trochę. - rzuciła i ruszyła w stronę swojego pokoju.


Data: 21 październik 2012r.
Miejsce: Londyn, Wielka Brytania.

Samantha zalogowała się na stronę internetową na TT.
Jej liczba followersów jak zwykle powiększyła się (jak każdego dnia), jednak jedyne co przykuło jej uwagę to link do filmiku na youtube.
Kliknęła w link gdzie zaczęła lecieć melodia.
"Your hands fits mine like it's made just for me"
Wpatrzona w ekran na którym leciał tekst. Doskonale znała te głosy, ale bała się to przyznać.
W jej oczach zebrały się łzy poprzez słowa piosenki i moment w którym ponownie usłyszała jego. Tęskniła za nim. Każdego dnia myślała o tym chłopaku, chociaż nie powinna. Oni to już przeszłość, musiała się z tym pogodzić tylko dlaczego tak trudno było jej to przyjąc do wiadomości? Może dlatego, ze spełnił on jej marzenia, był jej pierwszym chłopakiem i miłością, a przez jeden błąd tak po prostu odszedł.
- Sam? - do pokoju weszła Valerie. - Co się stało? - spytała dobiegając do swojej przyjaciółki i przytulajac go.
- Tęsknię za nim.. - szlochała. - Brakuje mi go..
- Sam.. Spokojnie będzie dobrze. Wszystko się ułoży. - wyszeptała. - Spokojnie - gładziła ją po plecach.
- Nie umiem.. Wybuchłam. Nie daję sobie rady..
- Nie raz dawałaś sobie radę. Podniosłaś się po wypadku rodziców, po utracie brata i teraz też dałaś sobie radę. Jesteś silna tylko musisz w to uwierzyć, Sam. Nie sięgać po takie środki jak żyletka, bo wyrządzisz sobie jeszcze więcej bólu, ale musisz dać sobie radę bez tego, z nami, twoimi przyjaciółmi - przytuliła ja mocniej do siebie.
- A jest jakaś szansa na to wszystko. Na nową mnie? - odsunęła się i wytarła łzy.
- Zawsze jest nadzieja na nowy lepszy początek. - powiedziała i przerwał jej dzwonek do drzwi. - Wybacz, muszę zrobić ten projekt. A ty weź głęboki oddech i się nie poddawaj. Może wieczorem pizzę zamówimy?
- Jasne. - uśmiechnęła się Sam. - Powodzenia.
Valerie podeszła do drzwi i już miała dość dzisiejszego wieczoru, kiedy tylko ujrzała tą twarz po drugiej stronie drzwi.
- Witaj, partnerko - drugie słowo wypowiedział ironicznie, a ona tylko wywróciła oczami i wpuściła go do środka. - Też Cię miło widzieć - zakpił i skierowali się w stronę jej pokoju, gdzie był już przygotowany wielki brystol na środku pokoju na ich prezentację. Zanim jednak usiedli i zabrali się do pracy, chłopak rozejrzał się po jej pokoju, badając każdy przedmiot w nim zawarty.
- Skończyłeś? Musimy zacząć pracę - powiedziała do niego oschłym tonem.
- Ładny pokój - oznajmił.
- Dziękuje? Chyba - powiedziała niepewnie.
Dwójka siedziała na podłodze i zapisywała poszczególne wyrazy na białym kartonie.
- Chcesz coś do picia? - spytała wstając ze swojego miejsca.
Chłopak pokiwał twierdząco głową na co dziewczyna wyszła z pokoju kierując się do kuchni.
Nalała soku do kubków i wtedy usłyszała pukanie do drzwi. Zmierzyła w tamtym kierunku, by po chwili je otworzyć.
- Zayn? - spytała zdziwiona obecnością swojego chłopaka.
- Witaj, kochanie - przywitał się z nią i cmoknął ją delikatnie w usta na powitanie.
- Co ty tutaj robisz? Wiesz, że mam do zrobienia projekt - oznajmiła mu, kiedy ten wszedł do mieszkania i zdjął swoją czarną skórę, wieszając ją w korytarzu.
- Właśnie, dlatego przyjechałem - powiedział i skierował się do mojego pokoju, gdzie znajdował się gość. Chciała go zatrzymać, ale nie zdążyła, bo ten już przekroczył próg pokoju.
- Witaj. - odparł do chłopaka siadając na łóżku.
- Ee... cześć. - powiedział.
Zayn przyglądał się chłopakowi z zaciekawieniem. Po czym spojrzał na swoją zakłopotaną dziewczyną.
- Ja tutaj posiedzę. - oparł się o ścianę. - Poczytam gazetkę. - powiedział i wziął w dłoń, czasopismo.
- Nie sądzisz, że możesz nam troszeczkę przeszkadzać? - spytała Valerie.
- W żadnym wypadku - odpowiedział rozkładając się wygodnie na łóżku, a Valerie tylko na niego spojrzała.
- Zayn, serio. Wiem, że się martwisz, ale proszę. Możesz iść do Sam, dawno się z nią nie widziałeś albo po prostu wróć za kilka godzin - powiedziała do niego błagalnie.
- Nie ma mowy. Nie zostawię Cię w obecności tego idioty przez tyle czasu - odpowiedział nie ruszając się z miejsca.
- Idiota? - zacisnął zęby - Odezwał się. Dobra stary, możesz nam nie przeszkadzać? Chcę się stąd wydostać jak najszybciej.
- Oh. To stąd wyjdź - zaśmiał się kpiąco Zayn.
- Chcę to skończyć. - spojrzał na niego spod byka zapisując informacje innym długopisem.
- To kończ. Nie przeszkadzasz mi. - rzucił.
- Ale ty nam owszem - odpowiedział mu Jonathan.
- A mogę wiedzieć w czym? - spytał go zainteresowany Zayn.
- W tym, że oddychasz - oznajmił szybko, a brunet wstał z miejsca zdenerwowany i podszedł do chłopaka, który również podniósł się z pozycji siedzącej.
- Dobra, dość - wtrąciła się Valerie. - Zayn, idź do Sam, proszę. Poradzę sobie.
- Nie zostawię Cię z nim samej - spojrzał na nią.
- Proszę Cię - spojrzała na niego błagalnie, a ten wstał z miejsca.
- Zostawię otwarte drzwi. - złożył na jej ustach pocałunek.

Powędrował do pokoju obok gdzie Samantha siedziała na łóżku i czytała jedną z tych kolorowych gazet.
- Zayn? - wyjrzała z nad czasopisma.
- Mogę? - spytał stojąc wciąż jedną nogą w przedpokoju.
- Jasne wchodź. - uśmiechnęła się.
- Co u ciebie? - zrobiła mu miejsce na łóżku odkłądając pismo na biurko.
- Wszystko dobrze. Oprócz gościa Valerie. - szepnął cicho, by ktoś nie proszony słyszał. - A jak zajęcia ? - chciał zmienić temat.
- Myślałam, że będzie gorzej, ale atmosfera jest naprawdę niesamowita i może są wymagający, ale sama sobie wybrałam tak wysokie progi, więc nie mogę narzekać - uśmiechnęła się do niego.
- Mam nadzieję, że u Ciebie na uczelni są o wiele mądrzejsi ludzie niż u Valerie - odpowiedział, na co ona się zaśmiała.
- Tak, nie masz się o co martwić - oznajmiła, a myślami była przy swoim nowym przyjacielu, Danny'm.
-Cieszę się. - oznajmił. - A słyszałaś naszą nową piosenkę?
Samantha już oo chwili usłyszała głos Niall'a śpiewający te słowa, ale nie mogła zdradzić Zayn'owi, że wciąż jaj zależy na tym cichym blondynie.
- Nie - skłamała.
Łza zakręciła jej się w oku, którą już po chwili zupełnie wolna spłynęła po jej policzku zostawiając mokry ślad.
Chodź Malik to widział, nie powiedział nic. Doskonale widział jaki był powód tego wszystkiego.



__________________________________________

witam i od razu przepraszam za ewentualnie literówki, ale sprawdzałam ten rozdział
na szybko, ponieważ jutro mogę nie mieć dostępu do internetu. 
mam nadzieję, że się Wam podoba i BARDZO PROSIMY O WASZE OPINIE 
POD TYM ROZDZIAŁEM, TO DLA NAS WAŻNE! :*

w imieniu swoim i Ani chciałam Was zaprosić na jej nowe opowiadanie - TUTAJ
zapraszamy do czytania!

love ya. 


sobota, 20 kwietnia 2013

17. hope is gone.



Data: 1 październik 2012r,.
Miejsce: Londyn, Wielka Brytania.

Valerie otworzyła drzwi by wydostać się na zewnątrz budynku, bo tak bardzo pragnęła go mieć za sobą. Choć tak cholernie mocno chciała tu studiować, to dzisiejszy dzień nie należał do tych najlepszych.
Chłopak z zajęć, wciąż łaził za nią, gadał coś o zespole jej ukochanego i choć nie chciała tego słuchać i puszcza to wszystko na wiatr, cholernie mocno bolało ją, że ktoś ocenia kogoś po tym, jak wygląda. Dopiero później zdała sobie sprawę, że sama robiła to kilka miesięcy temu i nawet nie próbowała z tym walczyć.
- Hej. - usłyszała w oddali dobrze znany jej głos.
Szybko podeszła do chłopaka i zarzuciła swoje ręce na jego szyi, całując go na powianie.
- Miło Cię znowu widzieć - powiedział do niej z uśmiechem, kiedy tylko się od siebie odsunęli.
- Mnie Ciebie również, nawet nie wiesz jak bardzo - powiedziała patrząc w jego idealne, brązowe oczy.
- Oho! Czyżby książę na białym koniu się w końcu zjawił? A nie, przepraszam. To tylko ten nie dołajda z pedalskiego zespołu, co za szkoda - usłyszała za sobą ten sam głos co przez cały dzień i nie musiała się nawet odwracać, aby wiedzieć do kogo on należy.
Zayn złapał dziewczynę za biodra i lekko przesunął.
- Wybacz, że zapytam. Coś mówiłeś ? - podszedł bliżej niego.
- O mamooo. Zejn Malik się do mnie odezwał. - zaśmiał się kpiąco.
- Przeginasz. - ścisnął swoją prawą rękę w pięść.
- Nie, Zayn. Nie warto, proszę. -  Valerie próbowała go odsunąć.
- Nie, Zayn. Nie warto, proszę. - powtórzył nieznajomy robiąc głupią minę.
- Jeśli chciałeś zabłysnąć, trzeba było włożyć sobie palec do kontaktu. - rzekła Valerie i chwyciła Zayn'a mocniej za rękę.
- Pyskata z Ciebie dziewczyna - skomentował jej nowy 'przyjaciel' - w łóżku też jesteś taka ostra? - spytał, na co Zayn zbliżył się do chłopaka i uderzył go prosto w twarz swoją zaciśniętą pięścią.
Chłopak upadł pod wpływem siły, kompletnie się tego nie spodziewając.
- Jeszcze raz odezwiesz się do niej takim tonem, nie, jeszcze raz kiedykolwiek się do niej odezwiesz, a obiecuję, że zgniotę tą twoją piękną twarzyczkę na kwaśne jabłko i wcale nie przesadzam - powiedział groźnie w jego stronę.
- Mam się Ciebie bać? - zakpił.
- Czy to dla ciebie niewystarczająca lekcja? - odpowiedział i chciał zrobić coś jeszcze, ale Valerie szybko go odciągnęła, na co jej chłopak jeszcze raz spojrzał złowrogo i wrócił do auta, wcześniej otwierając przed Valerie drzwi.
- Mogłeś się opanować. - powiedziała, kiedy ruszyli.
- Mogłem się opanować? Valerie nie pozwolę by ktoś taki jak ten pajac się w jaki sposób do ciebie odzywał! Nie jesteś zabawką. - powiedział zaciskając dłonie na kierownicy.
- Powinieneś panować nad swoimi emocjami, Zayn. - powtórzyła wpatrując się w uliczny korek.
- Valerie.. - wziął oddech - przepraszam. Może powinienem, ale tak cholernie chcę cię bronić, bo jesteś dla mnie ważna. Cholernie ważna. - dotknął jej dłonie, która spoczywała na jej kolanie. - Nie chcę cię stracić.
- Nie stracisz - odpowiedziała mu, a może raczej składała mu obietnicę. - Ale proszę, nie musisz za każdym razem stawać w mojej obronie, poradzę sobie.
- Muszę, jesteś moją dziewczyną - odpowiedział jej krótko i zbliżył się do niej chcąc złożyć na jej ustach pocałunek.
Kiedy jego usta dotknęły jej, Valerie znowu poczuła ciepło przeszywające jej ciało. Czuła się szczęśliwa, ale nie chciała wyjść na słabą. Bała się, że codziennie będzie musiała się stykać z takimi pogróżkami w jej stronę.
Samantha piła zamówioną kawę i rozmawiała z nowo poznanym kolegą, lecz w myślach wciąż widziała obraz Horan'a
- Wybacz, jeśli się narzucam, ale cały czas jesteś nieobecna.
- To przez tą pogodę. - powiedziała.
- Przez słońce ? - zaśmiał się.
- Po prostu.. - zaczęła, ale nie wiedziała jak skończyć.
Nie znała tego chłopaka, ale miała ochotę się komuś wygadać.
- Wciąż nie mogę przestawić się na to, że jestem singielką.
- Uwierz mi, nie ma się co poddawać. Masz przy sobie kogoś komu możesz się wygadać, z kim możesz porozmawiać lub po prostu pomilczeć.
Uśmiechnęła się do niego wdzięcznie i nie musiała pytać czy chodzi o niego, bo wyszłaby tylko na idiotkę, czego chciała uniknąć.
- Dziękuje, doceniam to - powiedziała i upiła łyka swojej kawy.
- Moja siostra śledzi każde wydarzenie, jeśli chodzi o chłopaków i chociaż czasami mam tego dosyć to wiem naprawdę wiele. Byliście świetną parą - ostatnie słowa wypowiedział ostrożnie, jakby bał się, że ją tym skrzywdzi.
Ona spuściła głowę, nie wiedząc jak na to zareagować.
- Przepraszam, nie powinienem. Starasz się zapomnieć, a ja tylko utrudniam sprawę.
- Nie, wiesz co? Muszę w końcu się przełamać. - spojrzała na swoją rękę na której wciąż znajdowała się bransoletka od blondyna. - Zacznę od teraz. Do zobaczenia. - rzuciła na stół monety i wyszła z kawiarni kierując się do dobrze znanego jej domu.
Ostrożnie stawiała kroki by doskonale mieć ułożone w głowie co powiedzieć, lecz wiedziała, że zawsze mówi to co ślina przyniesie jej na język, więc po chwili przyśpieszyła.
Dom, który tak doskonale znała, nagle stał się dla niej obcy. Zrobiła krok na przód i otworzyła furtkę, która jak zwykle była otwarta. Kiedy znajdowała się przed drzwiami wzięła głęboki oddech.
Nie mogła zrezygnować, musiała mieć w sobie odwagę, dlatego zapukała kilka razy w dębowe drzwi i nie musiała długo czekać, aż po drugiej stronie pojawi się jeden z domowników, a był to Louis.
- Sam! Kupę lat - przywitał sie z przyjaciółką i mocno przytulił ją do siebie.
- Wiem, przepraszam - powiedziała również się w niego wtulając.
- Co Cię do nas sprowadza? - spytał odsuwając się od niej.
- Jest Niall?
- Wiedziałem! - powiedział triumfalnie. - Harry, wygrałem 50 funtów! - krzyknął w kierunku schodów, a ona od razu się zorientowała, że założyli się o jej powrót do blondyna.
- Wybacz, Louis, ale nie cieszyłabym się tak szybko.
Chłopak spojrzał na nią pytająco.
- To Harry wygrał. - rzuciła wchodząc schodami na górę.
Ten pokój, który miał w sobie tyle wspomnień.
Chwyciła za klamkę i przełknęła ślinę.
- Cześć - rzuciła pośpiesznie. - Chciałam.. - zaczęła, kiedy zobaczyła blondyna z gitarą pod oknem.
Wyglądał tak inaczej. Ostatnim razem kiedy go widziała, jego oczy były jaśniejsze. Przypominały bardziej niebo, a teraz jedyne co mogła z nich wyczytać to żal i smutek.
- Chciałam.. - znowu zaczęła, ale nie mogła nic wykrztusić.
- Sam.. - powiedział odkładając gitarę na łóżko i podchodząc do dziewczyny.
Nie wierzył, że znowu ją widzi, że ona znowu jest blisko niego, że do niego przyszła.
- Tak, ja.. - zawahała się po raz kolejny, ale nie mogła dłużej tego przedłużać i dawać mu tylko cień nadziei na coś, czego nie będzie.
Spojrzała na bransoletkę, którą od niego dostała i pośpiesznie ją zdjęła.
- To chyba należy do Ciebie - oznajmiła, oddając mu przedmiot z którym wróciły wspomnienia, kiedy to on jej go podarował.
- Wybacz, że ci przeszkodziłam. - poczuła jak do oczu napływają jej łzy, choć tak cholernie próbowała je ukryć.
- Sam.. - zaczął.
Dziewczyna spojrzała na niego.
- Może.. może jest jakaś nadzieja?
- Zawsze warto jest mieć nadzieję, ale najgorzej jest jeśli Ona znika. - wyszeptała i wyszła z jego pokoju.
Chciała jak najszybciej stamtąd wyjść i odetchnąć, że to wszystko jest już po za nią, ale nie potrafiła. Nie umiała wydostać się z tej pułapki, którą zostawiło jej życie.
Odnalazła wyjście i kiedy znajdowała się na zewnątrz, wzięła głęboki oddech. Nie mogła się teraz rozpłakać, choć bardzo by chciała, to nie było teraz najlepszym wyjściem.
Szybko skierowała się w stronę mieszkania, które przecież nie było daleko. Blondyn specjalnie zaproponował im mieszkanie jego wujka, aby miał się jak z nią spotykać. Szkoda, że teraz z tej możliwości korzystała tylko Valerie i Zayn, a nie ta dwójka, która powinna.
Nie wiedziała czy dobrze zrobiła, jednak ta bransoletka za bardzo przypominała jej o nim, a ona musiała zapomnieć. Musiała ruszyć na przód, bez niego. Może będzie cierpieć, może będzie płakać, ale musiała spróbować i przezwyciężyć swoje obawy przed niepowodzeniem. Musiała iść dalej.
- Zayn ? - z kuchni dobiegł głos Louis'a, który wychylił głowę.
- Co? - spytał chłopak ściągając buty.
- Sam tu była. - rzucił.
- Sam? - Valerie spojrzała na Tomlinson'a.
- Tak Sam, twoja przyjaciółka. Po za tym wygrałem 50 dych. - zaśmiał się.
- Czy wy.. czy wy założyliście, się o to czy do siebie wrócą ? - Valerie spojrzała na niego jak na jakiegoś dupka bez uczuć.
- N.. n..ie - zająkał się, a już po chwili nie było ani śladu po Tommo.
Valerie spojrzała szybko na Zayn'a, który też był zakłopotany w całej tej sprawie, jednak oboje myśleli teraz tylko o jednym. Szybko ruszyli do pokoju Horan'a, który był zamknięty i nawet nie zapukali przed wejściem.
Blondyn siedział na łóżku, miał schowaną twarz w dłoniach, którą podniósł gdy tylko usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Jego oczy znów były czerwone od łez, a to nie wróżyło najlepiej.
- Niall, co się stało? - spytała Valerie podchodząc do niego i obejmując go ramieniem.
Chłopak otworzył szerzej swoją dłoń a im oczom ukazała się bransoletka, którą jeszcze kilka dni temu nosiła Samantha.
- Zawsze warto jest mieć nadzieję, ale najgorzej jest jeśli Ona znika. - powtórzył słowa swojej ukochanej i ponownie schował twarz w dłonie.
- Potrzeba czasu Niall.. - wyszeptała Valerie. - Wiary. Ty ją masz więc nie rezygnuj z niej. Walcz do końca. - przytuliła go do siebie. - Walcz. - powtórzyła ciszej.
- Walczę.. ale nie daję już rady. To boli.. to cholernie boli.
- A to znaczy, że ją nadal kochasz i ona nadal jest dla Ciebie ważna, dlatego nie możesz się poddawać - powiedziała do niego, ale on nie zmieniał wyrazu swojego twarzy, a pozwolił kolejnym łzom spłynąć po jego twarzy.
- Czy możecie zostawić mnie samego? - spytał ledwo słyszalnym głosem.
Valerie westchnęła, przytulając go jeszcze do siebie, po czym razem ze swoim chłopakiem opuściła pokój blondyna.
- Sam nie oddała mu tej bransoletki bez przyczyny. Ona nigdy jej nie zapominała, była dla niej jak amulet - powiedziała słabszym głosem, tak aby Horan nie słyszał jej słów. Nie chciała go jeszcze bardziej martwić.
- Jak myślisz, coś się stało?
- Albo chciała mu pokazać, że nie zależy jej na nim, albo poznała kogoś kto włożył jej do głowy coś właśnie, o takiego.
- Stawiam na drugie - powiedział Zayn.
- Wybacz. Z naszego dzisiejszego kina nici. Muszę z nią porozmawiać. Wybić jej te wszystkie głupstwa z głowy.
- Jasne rozumiem. - uśmiechnął się czule. - Odwieźć cię? - spytał.
- Nie musisz. To blisko, przejdę się. Po drodze kupię te dobre ciastka, mam nadzieję, że mi powie co się stało. - pocałowała go i skierowała się do wyjścia.
- Do zobaczenia, chłopaki - pożegnała się z całą trójką w salonie i wyszła na zewnątrz nie czekając na odpowiedź.
Tak jak mówiła, po drodze weszła do sklepu po ulubione ciastka przyjaciółki, kupiła jeszcze dwie gorące czekolady w kawiarni na rogu i skierowała się do ich mieszkania. Kiedy z trudem otworzyła drzwi przez zajęte ręce, nie dokładnie tego się spodziewała. Sam nie była sama. Siedziała w salonie oglądając coś w telewizji, a obok niej siedział nieznany dla niej chłopak. Obydwaj spojrzeli szybko na nią, kiedy Valerie tylko przekroczyła próg mieszkania.
- Ehm... hej ? - powiedziała.
Chłopak natychmiastowo wstał z kanapy podchodząc do dziewczyny.
- Jestem Danny. - podał jej rękę, ale dziewczyna nie mogła nawet jej uścisnąć z powodu zakupów.
- Valerie - powiedziała cicho.
- Jestem znajomym, Sam. - dodał.
- Jakbym nie zauważyła. - warknęła odkładając zakupy.
- Chyba już pójdę. - powiedział chłopak. - Do zobaczenia Sam. - pomachał do szatynki, która siedziała na kanapie.
- Cześć - uśmiechnęła się.
Kiedy chłopak opuścił pomieszczenie, Sam spojrzała na Valerie.
- Co w Ciebie wstąpiło? Czemu byłaś dla niego niemiła? - spytała z zarzutem, a brunetka niemal wybuchnęła śmiechem, odstawiając zakupy na blat kuchenny.
- Co we mnie wstąpiło? Poważnie, Sam? - zakpiła ze słów swojej przyjaciółki, ale ta tylko zrobiła pytającą minę, jednak nie musiała długo zastanawiać się nad powodem jej złości.
- Byłaś u chłopaków, prawda? - spytała Sam swoją przyjaciółkę.
- Byłam. - odpowiedziała dumna. - Kto to był?
- Znajomy. Chodzi ze mną na uniwerek. - rzuciła i weszła do pokoju.

'jakiś Danny się kręci koło niej.. i co teraz?' 

Wysłała sms'a do swojego chłopaka z nadzieją, że ten jej choć trochę pomoże.
Jej smutna przyjaciółka gdzieś nagle zniknęła, jakby cały ten Danny namieszał jej w głowie a Ona nie wiedziała co mówi, co robi lub gdzie jest. Zachowywała się inaczej. Zachowywała się jak nastolatka, która przechodzi przez burzliwy okres w swoim życiu.

'nie przypuszczałem, że będzie aż tak źle' 

Odczytała po chwili wiadomość od swojego chłopaka i westchnęła głośno. Nie miała ochoty się kłócić z przyjaciółką, która była dla niej jak siostra. Jeszcze tego jej brakowało tego okropnego dnia. Wzięła dwie gorące czekolady i ciastka, które rozpakowała, po czym weszła do pokoju przyjaciółki, znowu nie pukając przed wejściem. Sam siedziała na łóżku z laptopem i nawet nie spojrzała na przyjaciółkę tylko uśmiechała się do monitora. Valerie zamknęła za sobą drzwi, chociaż mieszkały same i podeszła do przyjaciółki, podając jej napój.
- Przepraszam, nie chcę sie kłócić i jeszcze bardziej pogarszać sobie ten cholerny dzień - oznajmiła, a szatynka odłożyła laptopa i chwyciła od niej czekoladę z delikatnym uśmiechem.
- Dziękuję. - wyszeptała.
- Jest jakaś szansa na wasz związek ? - spytała upijając łyk.
Sam wzięła głęboki oddech.
- Nie wiem Valerie. Chciałabym, ale nie wiem.. Nic nie wiem.. - powiedziała.
- Wiesz. Ja wierzę. Niall wierzy. Zayn wierzy. Wszyscy wierzą. - lekko się uśmiechnęła.
- Ja chcę wierzyć. - wyszeptała.
- Jak zajęcia ? - spytała by zmienić temat.
- Dobrze. Przynajmniej na razie. A u ciebie?
- Nie jest zbyt łatwo. - wzięła oddech.
- Coś się stało? - spytała Sam swoją przyjaciółkę.
- Powiedzmy, że mam male nieprzyjemności przez to, że umawiam się z Zayn'em, ale nie ma co się przejmować.
- Zwykły dupek, który im zazdrości - Sam się delikatnie zaśmiała. - Kto by pomyślał, że to ty będziesz ich bronić.
- A widzisz, wszystko jest możliwe. Twój powrót do Horan'a również - powiedziała Valerie, jednak nie była pewna czy dobrze zrobiła wracając do tego tematu.
- Valerie. Ja tak cholernie pragnę mu wybaczyć i cholernie pragnę z nim być, ale nie wiem. Może nie jestem na to gotowa. Może nie jestem gotowa na to wszystko. A ten związek, pomimo miłość jaką się darzymy jest nie odpowiedni i nigdy nie był?
- Nie możesz tak mówić.
- Ale może to prawda? Może to jest ta prawda, której się tak cholernie boimy?
- Nie. Nie mów tak. Nie gadaj głupot. - otworzyła opakowanie ciastek.
- Możemy o tym nie mówić? Nie mam na to ochoty - spojrzała na nią błagalnie.
- Jasne. Obiecaj mi tylko, że nie zrobisz nic głupiego - poprosiła, ale Sam nie za bardzo wiedziała o co chodzi, jednak nie chciała ciągnąć tego tematu.
- Zgoda - odpowiedziała.
- A jak tam u Ciebie i Zayn'a? Ostatnio nie miałyśmy okazji o tym rozmawiać - zapytała i wzięła swoje ulubione ciastko do ust.
- Dobrze. Bardzo dobrze. - uśmiechnęła się.
- Cieszę się.
- A propos.. jest już październik. Za kilkanaście dni masz urodziny. Coś planujemy? - zaśmiała się.
- Nie wiem. Nie myślałam jeszcze o tym - zaśmiała się.
- Zostało dwadzieścia sześć dni. Nie masz zbyt dużo czasu.
Brakował im tej bliskości. Brakowało im tego czasu, który mogły spędzić razem śmiejąc się, rozmawiając o byle czym i po prostu być.
- Coś się wymyśli - powiedziała Sam, a w głowie Valerie od razy pojawił się pewien plan.
- Mam! - krzyknęła głośno na co Sam spojrzała na nią pytająco. - Pozwól mi wszystko zorganizować, a nie będziesz żałować - dodała, a Sam się zawahała.
- Co mi szkodzi.. Ale pod jednym warunkiem. - Valerie spojrzała na nią wyczekująco. - Zaprosisz Danny'ego.






miałyśmy i wciąż w jakim stopniu mamy problemy z naszym kontem na TT, więc na razie 
nic takiego funkcjonować nie będzie.. ;c jest nam przykro z tego powodu, ale niestety to twitter
odmawia nam posłuszeństwa. uwielbiam tego blog'a i nie mogę się doczekać waszej
reakcji na dalszą historię naszych bohaterów. 

życzę powodzenia na egzaminach trzeciogimnazjaliści!

xx NANCY.

ps. ktoś się mnie pytał, kiedy ruszy reszta moich blogów. po egzaminach ruszam
z rozdziałami. musicie poczekać jeszcze ten tydzień. <3

niedziela, 14 kwietnia 2013

16. nothing lasts forever.


Data: 24 września 2012r.
Miejsce: Londyn, Wielka Brytania

Valerie szykowała śniadanie dla siebie samej jak i swojej przyjaciółki, która od kilku dni żyła tylko na kilkuset kaloriach, które w nią wmusiła siłą. Czuła się źle, że nie potrafiła jej pomóc, że nie umiała tego uratować, tak jak to zrobiła jej przyjaciółka jeśli chodzi o nią i Zayn'a. Była dla niej jak siostra. Powinna się nią opiekować, wspierać ją, a ostatnio tak wiele rzeczy się zmieniło, a ona miała wrażenie, że się od siebie oddalają zamiast wręcz przeciwnie. Wszystko powinno być łatwiejsze. W końcu przyjechały tutaj po części właśnie dla tej dwójki, aby odległość im nic nie utrudniała, ale teraz było jeszcze gorzej niż wcześniej.
- Cześć. - Samantha usiadła na kanapie w salonie owijając się kocem.
- Śniadanie gotowe - uśmiechnęła się Valerie, choć doskonale wiedziała, że ten uśmiech nie wywoła radości u jej przyjaciółki.
- Nie jestem głodna.
- Sam, musisz coś jeść. - postawiła przed nią talerz z tostami.
- Nie chcę. - szepnęła wpatrując się w okno.
- Nie ma żadnego nie chcę. Masz zjeść i koniec. - postawiła na swoim.
Szatynka chwyciła w rękę tosta, ugryzła go po czym odłożyła z powrotem na talerz.
- Dziękuję, nie jestem głodna. - wstała ze swojego miejsca - Lepiej będzie jak wrócę do swojego pokoju.
- Nie ma mowy. Nie spędzisz kolejnego dnia zamknięta w swoich czterech ścianach, słuchając smutnych piosenek i płacząc - powiedziała w jej stronę, kiedy ta unosiła się z kanapy. - Zabieram cie na małe zakupy, potem spacer i po drodze może jeszcze na naszą ulubioną kawę - wyznała jej swoje plany, ale ze strony szatynki nie było słychać żadnego entuzjazmu.
- Nie mam ochoty - powiedziała słabym tonem i wróciła do pokoju, na co Valerie głośno westchnęła.
Chwyciła swój telefon i od razu wybrała numer swojego ukochanego. Doskonale wiedziała, że w takim momencie doskonale będzie wiedział co zrobić.
- Hej Zayn. - odparła, kiedy usłyszała jego oddech po drugiej stronie.
- Witaj kochanie. - odparł swoim ochrypniętym głosem i ziewnął.
- Chciałam ją gdzieś wyciągnąć, ale Ona wciąż jest zamknięta w sobie swoim pokoju i nic do niej nie dociera.
- Valerie, Ona potrzebuje teraz pobyć sama.
- Ale ja nie mogę siedzieć bezczynnie i patrzeć jak ona cierpi - powiedziała bezsilnie i usiadła na kanapie.
- Daj jej kilka dni, zaufaj mi - odpowiedział jej i pomimo tego, że wciąż nie była pewna, nie ciągnęła dłużej tego tematu.
- Przepraszam, że cię obudziłam.
- Nic się nie stało. I tak miałem zaraz wstawać, bo ma przyjść Paul z kilkoma sprawami organizacyjnymi, ale nic się nie stanie jak urządzę sobie małe wagary z jego przydatnych lekcji - powiedział ironicznie przedostatnie słowo.
- A potem będzie zły na mnie.
- Nie martw się, wezmę winę na siebie. To jak, chętna na małe spotkanie z Bad Boi'em?
- Tak cholernie potrzebuje cię obok, ale nie mogę jej tu samej zostawić. Znam ją wystarczająco długo by wiedzieć do czego jest zdolna.. - urwała. - Jak chcesz to przyjdź do mnie.
- Już się zbieram. Czekaj na mnie. - odparł a dziewczyna mogła wyczuć jak Malik się uśmiecha.
- Zayn.. - zaczęła jeszcze przed rozłączeniem się. - co z Niall'em?
- Siedzi w swoim pokoju i ogląda "3 metry nad niebem" po raz któryś z kolei i płacze. Nawet tutaj da się to usłyszeć.
Dziewczyna westchnęła wyobrażając sobie scenę z Niall'em o której opowiedział jej Zayn i jeszcze bardziej się zasmuciła z tego powodu.
- To jest cholernie niesprawiedliwe. Obiecuję, że oderwę Danielowi głowę, kiedy tylko go zobaczę. Gdyby nie to wszystko.. byłoby jak dawniej - powiedziała przeklinając w myślach brata swojej przyjaciółki. Nigdy nie miała z nim zbyt dobrego kontaktu. Swój dobór słów ograniczali do minimum. Czasami nawet nie mówili sobie 'cześć', czy w ogóle nie wymieniali się spojrzeniami, ale lubiła go, bo dbał o Sam. Był dla niej idealnym bratem. Szkoda, że potem ten cholerny egoista o niej zapomniał, zostawiając wielką dziurę w jej sercu.
- Z chęcią Ci pomogę, ale nasz plan opracujemy już za chwilę. Do zobaczenia - pożegnał się z nią i się rozłączył, a brunetka znowu usłyszała ten cichy szloch, który ją ranił.

Samantha siedziała na podłodze obok łóżka trzymając w ręku ramkę z ich wspólnym zdjęciem. Wszystko było wtedy takie idealne. Każdy uśmiech. Każda wymiana słów czy nawet pocałunki kierowane obie strony. Szatynka ścisnęła mocniej ramkę, a szkło pod wpływem siły pękło w drobny mak.
- Gratulacje, Niall. - rzuciła nią o ścianę.
Ramka spadła na ziemię, a zdjęcie jak na złość odwróciło się w jej stronę i niebieskie oczy blondynka były w nią całkowicie wpatrzone.
Z jej oczu poleciało jeszcze więcej łez, a kawałki szkła prosiły chociaż o odrobinę uwagi. Czy chciała tego? Nie, ale teraz była tak słaba, że nie myślała o niczym innym. Nie widziała powodu, aby tego nie robić. Wszystkie negatywne emocje wróciły. Przypomniała sobie dobre chwilę z bratem, który potem ją zostawić. Myślała o Niall'u, który ją oskarżył o coś, czego nie zrobiła, a potem przed jej oczami stanął widok, kiedy dowiedziała się o śmierci rodziców. Czy byliby z niej dumni? Z pewnością nie, chociaż nie mogła tego stwierdzić, bo słabo ich znała. Nie zdążyła spędzić z nimi więcej czasu, bo los wybrał dla nich inną drogę. Podsunęła odłamek do swojego nadgarstka, zastanawiając się jeszcze nad tym, co planowała zrobić.
Nie powinna i doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale nie mogła.
Pierwsze krople krwi odpady na panele, a jej przypomniał się czas, kiedy robiła to poraża pierwszy.
- Przepraszam. - wyszeptała unosząc głowę do góry. - Nie chciałam aby tak wyszło. - rzekła i już po chwili obok jednej kreski pojawiła się druga.
- Coś się zbiło? Słyszałam tłuczone sz.. - do pokoju weszła Valerie, a za nią Zayn.
Brunetka zamarła w bezruchu, kiedy kolejna kropla spłynęła bezwładnie na jasną podłogę.
Szybko podbiegła do przyjaciółki, nie wierząc w to co się dzieje.
- Zayn, w łazience w szafce jest apteczka.. - chciała jeszcze coś dodać, ale chłopaka już nie było w pokoju, a ona spojrzała na swoją przyjaciółkę, po której policzkach toczyły się łzy.
- Przepraszam, ale nie umiem inaczej. Obiecałam, że przestanę, ale to było silniejsze ode mnie. Zawiodłam, jestem okropna - powiedziała przez łzy, a Valerie mocno ją do siebie przytuliła.
- Nie jesteś, Sam. Wiem, że brakuje ci teraz siły, bo wiele się dzieje, ale wiedz, że nadal jesteś dla nas ważna. Dla mnie, dla swojej babci, chłopaków i wiele innych ludzi. Nie poddawaj się, dla nas - starała się ją pocieszyć, ale nie wiedziała czy umie jej pomóc. Znała tą sytuację z przeszłości i wiedziała, że Sam sięgała po to lekarstwo tylko w nagłych sytuacjach i bała się, że nie uda jej się wyciągnąć Sam z tej pułapki.
- Sam.. - Valerie mocniej ją do siebie przytuliła.
- Przepraszam. Przepraszam. - powtarzała.
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. - ominęła bandażem jej ranę i mocno do siebie przytuliła.
Valerie ułożyła Samanthe do łóżka i czekała aż zaśnie.
Kiedy jej oddech się uspokoił Valerie usiadła na kanapie w salonie, a jej dłonie zaczęły drżeć.
Poczuła jak Zayn przytula ją do siebie, aby ją uspokoić, ale łzy same zbierały się w jej oczach na myśl o przyjaciółce.
- To nie powinno się stać - wydukała przez łzy.
- Wiem, ale nie możesz nic zrobić innego jak przy niej po prostu być. Tego właśnie potrzebuje. Nie nas, nie Horana, ale Ciebie, swojej przyjaciółki - oznajmił, a ona się w niego mocniej wtuliła.
- Ona potrzebuje Horan'a. Tylko On może jej pomóc, Zayn.
- Przecież to co między nimi jest już skończone. Valerie. - spojrzał na nią. - Jeśli się kogoś kocha, to lepiej dać mu wolność. Dla obu ich będzie lepiej. W końcu wszystko wyjdzie na prostą. Oni się kochają. Pomimo wszystko uczucie jest wielkie, więc nie wygaśnie. Teraz trzeba jej pilnować. Trzeba pokazywać jej, że wszystko jest dobrze. - lekko się uśmiechnął.
- Proszę, zostaniesz? Pomożesz mi i jej? - spytała błagalnie patrząc na nią.
- Jasne, kochanie. Będę ja, chłopacy. Sam jest dla nas jak siostra nawet jeśli teraz może się tego wypierać - powiedział, a ona poczuła się lepiej, kiedy wiedziała, że nie zostanie z tym sama. Obawiała się, że może jej nie pomóc, a Sam tak bardzo potrzebowała wsparcia, a teraz wiedziała, że kiedy ona nie będzie umiała wyciągnąć do niej pomocnej dłoni, będą chłopacy, a nikt nie będzie mógł pomóc jej bardziej niż jej sami idole. Miała przynajmniej taką nadzieję


Data: 25 września 2012r
Miejsce: Londyn, Wielka Brytania.

- Możesz mnie zostawić ?! - krzyknął w stronę drzwi. - Chcę być sam.
- Niall.. Musisz wyjść stamtąd. Teraz. Liam zrobił twoją ulubioną zapiekankę. - powiedział Zayn.
- Smacznego. - zakpił.
Zayn tak cholernie mocno próbował pomóc swojemu przyjacielowi. Był dla niego wszystkim i każda minuta zamkniętego Niall'a w pokoju była dla nich najtrudniejsza.
- Proszę, otwórz te cholerne drzwi. Martwię się o ciebie - powiedział nie rezygnując. Chciał z nim chociaż chwilę porozmawiać, aby dodać mu otuchy.
- Nie, Zayn. Idź stąd - usłyszał załamany blondyn, który siedział na swoim łóżku ze skuloną głową i mokrymi policzkami od łez. Nie mógł się pogodzić z tym, co się stało. Nie mógł pogodzić się z jej stratą. Była dla niego tak bardzo ważna. Po raz pierwszy miał dziewczynę, której tak bardzo ufał, którą tak bardzo kochał. Chciał się nią opiekować, być dla niej poparciem, a przez swoją głupotę, jeden błąd, stracił ją.
- Jeśli ich nie otworzysz z wielką łatwością mogę je wyważyć, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.
- Zostaw mnie do cholery! - podniósł głos.
Malik ścisnął swoją prawą rękę i mocno uderzył w drzwi.
- Brawo. - powiedział Niall, otwierając je. - Pewno teraz cię to boli. - starł łzy z policzków.
Malik podszedł do swojego przyjaciela, mocno w niego wtulając.
- Nie moja ręka jest tutaj ważna, ale ty - odpowiedział mu Zayn i odchylił się od niego, aby mógł na niego spojrzeć. Jego oczy były czerwone od płaczu, a policzki wciąż mokre. Jeszcze nigdy nie widział swojego przyjaciela w takim stanie, co martwiło go jeszcze bardziej. - Niall, nawet nie wiesz jak mi przykro, ale nie możesz się obwiniać za to wszystko.
- Ale to wszystko to wyłącznie moja wina, Zayn. Gdybym tylko dał jej dojść do słowa.. - podniósł swój ton, a po jego policzku znowu spłynęły łzy.
- To nie miało znaczenia, Niall. Ona cię kocha i prędzej czy później wszystko się jakoś ułoży. Uwierz mi. Nie poddawaj się, wszystko się ułoży. Trzeba w to tylko wierzyć. - poklepał go po ramieniu.
- Wierzysz w to.
- Gdybym nie wierzył, już bym umarł. - cicho się zaśmiał.
Niall tak bardzo pragnął teraz przytulić, pocałować i być przy niej, lecz tylko czas leczy rany.
- Chodź na zapiekankę, tak dawno niczego nie jadłeś, co jest do ciebie niepodobne, a nie możemy pozwolić, abyś stracił całkowicie stracił siły - powiedział Zayn i położył rękę na jego plecach, prowadząc go do drzwi. Niall otarł jeszcze ostatnie łzy i wziął głęboki oddech, po czym ruszył w stronę kuchni razem z Zayn'em.
Wszyscy zajmowali swoje miejsca, ale nie pytali o nic, widząc twarz Horana.
- Smacznego - powiedział tylko Liam, kiedy dwójka przyjaciół zajęła swoje miejsca i wszyscy zaczęli swój posiłek w ciszy.


Data: 1 październik 2012r,.
Miejsce: Londyn, Wielka Brytania.

Samantha przewróciła się na drugi bok. Doskonale zdawała sobie sprawę, że musi już wstać, ponieważ czas goni. Zwlokła się z łóżka kierując do łazienki gdzie wzięła szybki prysznic. Po wykonaniu reszty porannych czynności w toalecie skierowała się do pokoju, gdzie wybrała w ubrania naszykowane wczorajszego wieczoru. Kiedy była już gotowa poszła do kuchni gdzie zastała Valerie pijącą poranną kawę - jak to miała w swoim zwyczaju.
- Dzień dobry - czule się do niej uśmiechnęła, a szatynka odwzajemniła uśmiech.
Wyciągnęła z lodówki mleko i napiła się.
- Pierwszy dzień dzisiaj. - usiadła na krzesełku. - Stresujesz się?
- Nie wiem.. Może.. W końcu dorosłość nie jest zabawą. - rzekła.
- Racja, ale kto powiedział że będzie łatwo - skomentowała i włożyła kubek do zlewu, szybko go myjąc. - Gotowa do wyjścia? - spytała Valerie, wycierając ręce w papierowy ręcznik, a Sam tylko niechętnie kiwnęła głową i wzięła swoją torbę, po czym razem z przyjaciółką opuściły mieszkanie, zamykając je na klucz.
Na twarzy Sam nadal nie było widać chociaż cienia entuzjazmu, a to ona bardziej cieszyła się na myśl o studiach w tym mieście, a jednak sytuacja z Horan'em sprawiła, że wszystko było gorsze.
- Dzisiaj po uczelni zabieram cię na kawę, co ty na to? - zaproponowała brunetka, kiedy Sam robiła coś w swoim telefonie.
- Nie wiem o której skończę.. - zaczęła - po za tym wzięłam zmianę Ronnie, bo ma ważną randkę. - Spotkaj się z Zayn'em. Jego obecność jest ci teraz bardziej potrzebna. - lekko się uśmiechnęła.
Dziewczyny znajdowały się na jednej z Londyńskich ulic i przyśpieszyły kroku, by nie spóźnić się na pierwsze zajęcia.
- Ja idę tutaj. - powiedziała Samantha pokazując drogę w prawo.
- No tak. - zaśmiała się Valerie. - Miłego dnia. A jakby coś miało się zmienić, to jestem pod telefonem. - puściła jej oczko.
- Do zobaczenia. - szatynka pomachała do swojej przyjaciółki i ruszyła prosto na swój uniwersytet.
Czy teraz wszystko miało się zmienić? Nie. Nadal nie mogła wymazać z pamięci widoku, gdzie jej związek z Niall'em dobiega końca, a na widok swoich nowych ran, łzy zbierają się w jej oczach. Musiała dać sobie radę, musiała zapomnieć, ale nie umiała. Znaczył dla niej zbyt wiele.
Doszła do wysokiego budynku i przed wejściem wzięła jeszcze głęboki oddech. Bała się, ale z drugiej strony chciała mieć już to za sobą. Miała nadzieje, że chociaż szkoła pozwoli jej zapomnieć o tymczasowym cierpieniu, które jej nie opuszczało.

Valerie przeszła dwa przejścia dla pieszych, na którym jak na złość świeciło się czerwone. Z każdym krokiem bała się coraz bardziej. Przyszłość, którą miała przed oczami była dla niej całkowicie idealna. Chłopak, studia, przyjaciółka - o której związku wciąż myślała - wszystko miało się ułożyć.
Stanęła przed wielkim budynkiem. Teraz wszystko zaczynało się od nowa i nie miało prawa się zmienić.
Dziewczyna jako pierwsze zajęcia miała spotkanie z niejaką panną Smith, która zaczynała z podstawą fotografii, czyli to co Valerie interesowało najbardziej. Cieszyła się, że może zacząć dzień właśnie od tego wykładu, a nie od historii sztuki, która ją interesowała, jednak nie aż tak bardzo. Kiedy przekroczyła próg uczelni, była pod wrażeniem, że udało jej się dostać na tak prestiżowe studia. Uśmiechnęła się sama do siebie pod nosem, jednak po chwili spoważniała wiedząc, że może to wyglądać dziwnie. Od razu skierowała się do danego pomieszczenia, nie mając problemu z jego odnalezieniem, a w klasie siedziało już kilka innych studentów, którzy skierowali na nią wzrok, kiedy ta tylko przekroczyła drzwi.
Dziewczyna zmierzyła całą klasę wzrokiem w poszukiwaniu idealnego miejsca dla siebie. Nigdy nie czuła takiej presji, którą wywoływali studenci wpatrzeni w nią, jakby była trędowata. Szybko w myślach sprawdziła, czy nie ma czasem czegoś na twarzy lub coś utkwiło między jej zębami podczas porannego śniadania, ale nie przypomniała sobie żadnej kompromitującej rzeczy.
Usiadła na wybranym przez siebie miejscu i wpatrywała się w nauczycielkę, która ruszyła do drzwi by je zamknąć.
- Dzień dobry, klaso - przywitała się melodyjnym głosem. - Jestem Anna Smith i będę waszym profesorem od fotografii - dokończyła i zaczęła swój monolog na temat zajęć, jednak brunetka nie mogła się teraz skupić na jej słowach, bo myślała tylko o napiętej atmosferze w klasie.
- Dziewczyna Zayn'a, tak? - usłyszała jakiś męski głos obok siebie, więc skierowała swój wzrok w jego stronę.
- Wolę Valerie - odpowiedziała mu i sztucznie się uśmiechnęła, po czym powróciła do skupienia się na słuchaniu, ale znowu jej to niezbyt dobrze wychodziło.
- A ja wolę, kiedy dany zespół ma jakiś talent, a nie szpanują tylko swoją urodę - obraził One Direction.
Jeszcze kilka miesięcy temu by to zignorowała i pewnie przybiłaby sobie z nim piątkę, ale teraz obudziła się w niej niekontrolowana złość.
- Nie znasz ich to nie oceniaj, dobrze? - podniosła swój głos, a nauczycielka na nią spojrzała.
- Panna.. - przeczytała na liście - Valerie? Uczennica z Francji. Zdolności fotograficzne. Ukończyła liceum z wysoką średnią i maturę zdała na dziewięćdziesiąt procent.
- Przepraszam. - spuściła głowę. - Czy mogłabym cię przesiąść? Nie za dobrze widzę z tego miejsca. - lekko się uśmiechnęła.
- Dobrze, lecz następnym razem unikaj podnoszenia głosu. Bo tylko ja mam prawo robić to w tej sali. Dziękuję - poprawiła swoje okulary na nosie.
- Przepraszam - powtórzyła i już o chwili znajdowała się na innym miejscu a w okół niej, nie znajdował się nikt, kto mógłby zepsuć jej humor dzisiejszego dnia.

Sam przysłuchiwała się swojej nowej profesor, która czytała im regulamin obowiązujący na tej uczelni. Co chwilę uciekała myślami gdzie indziej, a wszystkie z nich kończyły się na patrzeniu na jej świeże rany i próbie ukrycia łez, które gromadziły się w jej oczach. Kiedy w końcu usłyszała ostatni podpunkt i słowa profesorki, która się z wszystkimi żegnała, wzięła swoją torbę i szybko wybiegła niemal z klasy chcąc się skierować do łazienki.
- Przepraszam, nie chciałem - zderzyła się z jakimś twardym torsem, a gdy podniosła wzrok zobaczyła wysokiego chłopaka, który używał tych samych perfum co jej były.
Przed jej oczami stanęło pierwsze spotkanie z Niall'em. To właśnie w ten sam sposób zobaczyła go po raz pierwszy. Wzięła głęboki oddech i spojrzała na nieznajomego.
- Nie to ja przepraszam. Żyję we własnym świecie. - odparła.
- To może pomogę Ci się z niego wydostać? Co ty na małą kawę? Jestem tu nowy i nie za bardzo znam się na tym wszystkim. Londyn to takie wielkie miasto.
- Jestem z Francji. Ale chętnie ci potowarzyszę. - lekko się uśmiechnęła.
- Jestem Danny, a ty.. Samantha?
- Skąd wiesz?
- Mam młodszą siostrę. - rzekł.
Dziewczyna się uśmiechnęła, jednak znowu zrobiło jej się smutno, bo przed oczami stanął jej po raz kolejny widok Niall'a i ich wspólnych zdjęć, jednak szybko odgarnęła te myśli i skupiła się na chłopaku.
- Miło mi Cię poznać, Danny - powiedziała i uścisnęła jego dłoń, którą wcześniej wyciągnął.
- Mnie Ciebie również - odpowiedział z czarującym uśmiechem i razem ruszyli korytarzem wymieniając krótkie zdania na temat zajęć i swoich zainteresowań.
Dziewczyna od razu polubiła w nim to, że odnalazła z nim wspólny język i był na razie jedyną osobą, z którą zawiązała kontakt dzisiejszego dnia, ale nie przeszkadzało jej to.

________________________________________________

rozdział trochę smutny, ale sytuacja tego wymaga :) 
nie wierzę, że to już 16 rozdział na tym blogu, jestem pod wrażeniem, że
tak daleko zaszłyśmy i gdyby nie wy, nie doszłybyśmy tak daleko, więc
ogromnie DZIĘKUJEMY za wyświetlenia, komentarze i za to, że jesteście <3

miłego czytania i prosimy o szczere opinie pod rozdziałem na jego temat,
dziękujemy :)

love, Ronnie.



niedziela, 7 kwietnia 2013

15. i'm yours.






Data: 14 września 2012r
Miejsce: Okolice Londynu, Wielka Brytania.

Dziewczyna pochyliła się nad chłopakiem trzymając w dłoni swój aparat.
Zayn wyglądał tak niewinnie kiedy jego oczy były zamknięte a jego oddech spokojny. Klatka piersiowa unosiła się w górę i lekko opadała. Jakby fale obijały się o brzeg morski podczas rannego biegania.
Cisza, która panowała w domku była taka uspokajająca.
Valerie bezszelestnie przybliżyła aparat bliżej twarzy chłopaka i nacisnęła migawkę. Krótki sygnał, oznaczał, że zdjęcie zostało zrobione i brunetka może wrócić do zaprzestanej czynności. Dołożyła aparat do oka i już miała nacisnąć, kiedy ktoś przerwał jej zamierzony czyn.
Zayn złapał swoją dziewczyną pod kolanami, tak że ta upadła na niego okrakiem i cicho się zaśmiała.
- Dzień dobry - powiedział do niej Malik, który miał otwarte oczy i wpatrywał się w swoją dziewczynę.
- Dzień dobry - odpowiedziała i pocałowała go w usta na powitanie. - Chciałam Ci zrobić takie ładne zdjęcie na pamiątkę, jesteś świetnym modelem - pochwaliła go.
- Po co mam być sam na zdjęciu jak mogę na nim być z Tobą? Najpiękniejsza dziewczynę na świecie - powiedział, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
- Przesadzasz.
- Nie, i na dowód - wziął od niej aparat z ręki i szybko odnalazł się w tych funkach - poproszę uśmiech do zdjęcia - dodał, odwracając aparat, a brunetka wtuliła się w niego i brunet zaczął robić mnóstwo zdjęć, aby tylko uwiecznić dany moment.

Samantha siedziała na parapecie wpatrzona w taflę jeziora, które delikatnie się kołysało, pod wpływem porannego wietrzyku. Jak na okolice Londynu pogoda była całkiem inna niż w samym centrum wielkiego miasta.
- Nie śpisz? - usłyszała ochrypnięty głos Niall'a.
Dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę, po czym lekko się uśmiechnęła.
- Nie mogłam. - powróciła wzrokiem na krajobraz tego miejsca.
- Coś się stało?
- Nie. Skądże. - rzekła.
Chłopak podszedł do niej bliżej i mocno przytulił do siebie.
- Jeszcze raz dziękuje za to co dla mnie zrobiłaś, za tą niespodziankę i za to, że po prostu jesteś - pocałował ją delikatnie w usta, na co ona uśmiechnęła się pod nosem przez pocałunek.
- Chodź na śniadanie - powiedziała i złapała go za rękę, ciągnąc za sobą do kuchni, gdzie błąkał się już Harry, Louis i Liam w poszukiwaniu kawy i innych produktów, które mogliby zjeść dzisiejszego ranka.
- Witam zakochańców. - przywitał się z nimi Payne.
- Coś cicho tam u Was w nocy było. - Louis spojrzał na Niall'a badawczo.
- Noc jest od spania. - oznajmiła Sam uśmiechając się.
- Ale.. - zaczął Louis, ale Harry mu przerwał.
- Nie. Boo Bear nie możesz wyciągać z ich życia seksualnego wszystkich szczegółów. Jeśli będą chcieli się podzielić, to się podzielą. Jeśli nie, powinieneś to po prostu zrozumieć. - poklepał go po ramieniu.
- Dziękuję. - rzekł Niall.
- Mam nadzieję, że coś wypłynie podczas tych wszystkich rejsów - poruszał zabawnie brwiami, przybijając piątkę z Tomlinson'em.
Sam i Niall wywrócili oczami, a Liam się zaśmiał  kontynuując szukanie jedzenia. - Tak w ogóle to gdzie Valerie i Zayn? - spytała szatynka rozglądając się po pomieszczeniu.
- Nie zeszli jeszcze - odpowiedział Harry.
- A może raczej nie doszli - Louis się zaśmiał, tak jak pozostali przyjaciele i w tym momencie do pokoju weszła pozostała dwójka, która spojrzała na nich pytająco.
- Szybko dochodzą. Moja krew. - Tomlinson przybił piątkę ze swoim przyjacielem.
Zayn spojrzał pytająco na swoich znajomych a później przeniósł wzrok na swoją dziewczynę.
- Nie wiem o co Wam chodzi, ale jestem głodny i liczę na jakieś śniadanie z Waszej strony. - rzekł siadając obok Niall'a.
- Ja mam dzisiaj wolne od kuchni. - rzucił pośpiesznie Liam, wznosząc ręce w geście obrony.
- Ja mogę coś zrobić. - szepnęła Samantha, ale na tyle by każdy to usłyszał.
- Pomogę Ci -  zaoferowała swoją pomoc Valerie i odeszła od Malika, który obejmował ją w pasie. Dziewczyny szybko ogarnęły co gdzie się znajduje i już po chwili na patelni znajdowały się pierwsze przygotowania do jajecznicy.
- Co dziś będziemy robić? - spytał Louis, rozkładając się wygodnie na kanapie.
- Wracamy do Londynu - przypomniał mu Liam. - I tak łaska, że Paul zgodził się chociaż na jedną noc, poza tym musimy jeszcze dopracować sceny do teledysku, nie wszystko jest gotowe.
- Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale nie mogę się doczekać, aby go zobaczyć - powiedziała Valerie w ich stronę.
Cała szóstka się zaśmiała.
- To takie dzwne, że Valerie zmieniła swoje nastawienie do Nas. - rzekł Louis bawiąc się włosami loczka.
- Nikt nie jest idealny. - oznajmiła.
Całe śniadanie minęło w dobrych humorach.
Wszyscy zaczęli zbierać się już do wyjazdu w drogę powrotną, lecz Niall stanął na pomoście wpatrzony w wodę.
- A to za tą bitą śmietanę. - powiedziała Samantha i popchnęła swojego chłopaka do wody.
Chłopak szybko się wynurzył, a na twarzy dziewczyny pojawił się triumfalny uśmiech.
- Oj, nieładnie - skomentował i podpłynął do pomostu, aby móc się go złapać.
- Mówiłam Ci, że zemsta będzie słodka - odpowiedziała mu dumna z siebie i zobaczyła jak chłopak się męczy z wejściem na powierzchnię.
- Pomożesz? - wyciągnął w jej stronę rękę.
Ona chwilę się zawahała, jednak po chwili złapała go za dłoń tylko zamiast ona pociągnąć go, to on wciągnął ją do wody i w przeciągu kilku sekund i ona ociekała mokrą cieczą.
- Nie wierzę, że to zrobiłeś. - odgarnęła swoje włosy z twarzy.
- Musiałem, skarbie. - podpłynął do niej.
- Nie skarbuj mi tutaj - pochlapała go. - Wszystko co dobre kiedyś się kończy.
Chłopak znalazł się tuż obok niej i wtedy przyciągnął do siebie i spojrzał w oczy.
- Wiesz, że woda jest zimna? - spojrzała na niego.
- Wiem.. Ale myślałem, że jestem na tyle gorący by cię rozpalić. - zaśmiał się.
- Na razie Ci się nie udało. - oplotła nogi wokół jego pasa.
On zbliżył swoje usta do jej, tak aby złożyć na nich krótki pocałunek, a ona się nie opierała.
- A teraz? - spytał przerywając czynność i obliznął swoje usta.
- Ani trochę - odpowiedziała mu, a on powtórzył swoją czynność, tym bardziej pogłębiając go jeszcze bardziej, co sprawiło tańczące motyle w brzuchu dziewczyny.
- Mogę powtórzyć jeszcze raz - powiedział zachęcająco, co rozbawiło dziewczynę.
- Chyba musimy już jechać, bo nas zostawią - spojrzała na samochód, w którym już wszyscy zajmowali swoje miejsca.
- Nie przeszkadza mi to - oznajmił odgarniając jej mokre włosy, które przyklejały się do jej policzków.
- Niall! Samantha! - usłyszeli głos Zayn'a.
- Już idziemy - oznajmiła i chciała wyjść z wody.
- Jeszcze chwilę. - spojrzał Niall błagalnie na swoją dziewczynę.
- Załóżmy, że to będzie zemsta za to, że mnie wrzuciłeś.
- Ale skarbie.. - szepnął w jej stronę.
- Ja wychodzę. - Samantha podpłynęła do brzegu i wyszła z domu cała mokra.
Mokra odzież przyczepiła się do jej chudego ciała, a Niall nie mógł uwierzyć w to co właśnie ma przed oczami.
W głowie dziękował sobie za przeczytanie tego listu i dacie jej szansy. Nigdy wcześniej nie czytał listów od fanów, a teraz to ryzyko dało mu tak miłą niespodziankę. Dało mu miłość, której bardzo się bal wcześniej zaufać. Omijał ją na każdym kroku, a teraz nazywał się szczęściarzem, bo spotkał ją.
- Zaczekaj - powiedział, kiedy ona już odchodziła.
Szatynka odwróciła się i spojrzała na niego, kiedy on wyszedł z wody i podszedł do niej, łapiąc ją w pasie.
- Zimno mi.. - wyszeptała w jego stronę a On ją mocniej przytulił.
- Ohoho.. Nasi zakochańcy się kąpali. - zaśmiał się Liam wychylając głowę z auta.
- Teraz będzie Wam zimno. - odparła Valerie przykrywając swoją przykry przyjaciółkę kocem.
- On mnie wciągnął do wody. - pokazała palcem na blondyna.
- Ja? - zaśmiał się - to ty mnie wrzuciłaś do niej.
- To była zemsta za pocałowanie mnie - odparła i otuliła się kocem mocniej, kiedy poczuła gęsią skórkę na całym ciele.
- Myślałem, że całowanie to przyjemność - wtrącił się Louis robiąc zastanawiająca minę.
- Dla Ciebie nie tylko całowanie jest przyjemnością - skomentował Harry, a on uśmiechnął się triumfalnie.
- Shippuje Larry'ego, ale możecie mi oszczędzić szczegółów waszego życia seksualnego - powiedziała w ich stronę Niall.
- Jeśli twoje życie seksualne zamyka się w okręgu pocałunków to czasem lepiej jest posłuchać czegoś innego.
- Możesz odczepić się od mojego życia seksualnego ? - spytał blondyn patrząc na swojego przyjaciela.
- Jedźmy już, lepiej. - powiedziała Samantha.
Już po chwili wszyscy siedzieli w samochodzie i jechali z powrotem do Londynu.
- Dziękuje. - oznajmił Niall przytulając swoją dziewczynę do siebie.


Data: 21 września 2012r.
Miejsce: Londyn, Anglia.

Samantha robiła właśnie kolejną kawę dzisiejszego dnia w swojej nowej pracy. Dzięki temu nie chciała obciążać swojej babci finansowo i chociaż trochę jej pomóc. Posypała jeszcze pyszna kawę cynamonem, jak to było w zwyczaju tego rodzaju i odwróciła się do klienta z delikatnym uśmiechem.
- Proszę - podała młodej pani kawę i wróciła do kasy, gdzie czekał jakiś mężczyzna.
Kiedy podniosła głowę nie wierzyła w to co widzi. Ta sama twarz, którą ostatnio widziała tak dawno temu. Ten sam człowiek, który kiedyś ją uszczęśliwiał, ale zarazem zranił.
- Witaj siostrzyczko. - szepnął ukazując rząd białych zębów.
- Daniel.. - urwała.
- Co ty robisz, tak daleko od domu? - stukał palcami w jasny dębowy blat.
- Co podać? - spytała że złością.
- Nie sądziłem, że aż tutaj cię spotkam.
- Nie sądziłam, że ten dzień może być gorszy od wszystkich innych - szarpnęła.
- Co u ciebie?
- Jakby w ogóle cię to interesowało.
- Ohh.. Sammy.. - spojrzał na nią uważnie.
Sammy.. tylko On jatka nazywał. To było dla niej zawsze takie magiczne. To słowo z jego ust padało za każdym razem, kiedy ten chciał jej pomóc lub chciał ją pocieszyć.
- Nie jestem już twoją małą Sammy.. - rzekła a do jej oczu zaczęły napływać łzy.
Przypomniała sobie każdy czyn, który przyprawił ją o uśmiech, ale też o łzy.
- Co podać? - powtórzyła pytanie próbując opanować łzy, które już gromadziły się w jej oczach.
- Możemy porozmawiać? - zapytał patrząc na nią, jednak ona nie odwracała swojego wzroku od blatu.
- Jestem w pracy i właśnie zatrzymujesz kolejkę - spojrzała na ludzi stojących za nim i wtedy ujrzał łzy, które tak starała się ukryć.
-Daj mi spokój, przynajmniej teraz.
- Proszę. Chcę z tobą porozmawiać.. Poczekam na ciebie.
- Czekać sobie możesz, ale kto powiedział, że będę z tobą rozmawiać. - prychnęła wybierając łzy i zwracając się do młodego mężczyzny, który stał za jej bratem.
Dziewczyna w czasie pracy, próbowała unikać kontaktu wzrokowego z chłopakiem, lecz ten cały czas na nią spoglądał. Chwilami czuła się nawet dość dziwnie, kiedy jego zielone oczy wpatrzone były w całą nią.
- Do jutra. - pożegnała się że znajomą z kawiarni i skierowała się do drzwi wyjściowych.
Kątem oka zobaczyła jak chłopak idzie za nią, więc szybko podeszła do drzwi, które nie były otwarte przed nią tylko Daniel szybko ją wyminął i wykonał tą czynność. Spojrzała na niego z bólem oczach, lecz go zignorowała i skierowała się w stronę mieszkania, jednak on nadal podążał za nią. - Co cię sprowadza do Londynu? - spytał, a ona to zignorowała wyciągając słuchawki do telefonu z torebki. Przed nimi pojawiło się kilka fotoreporterów, którzy byli zainteresowani jej czynnościami od początku związku z Niall'em. Czekali na moment, kiedy będą mogli ją zniszczyć w jednej ze swoich gazet, a ten moment był dla nich idealny.
- Proszę Cię, Daniel odejdź stąd.
- Moja mała siostrzyczka mnie wygania. - zaśmiał się.
Spojrzała na jego twarz, która przyjęła obojętny wyraz.
- Nigdy się nie obchodziłam i teraz, kiedy ty mnie też już nie obchodzisz wpierdalasz się w moje życie, o którym nie masz najmniejszego pojęcia.
- Martwię się o ciebie.
- A może martwisz się tylko o siebie ? - stanęła w miejscu. - Może masz jakieś kłopoty i przychodzisz z tym do mnie, jak to robisz zazwyczaj. Powiedz prawdę. Wolę usłyszeć ją, choćby była bolesna niż słuchać kłamstw, że w końcu się obudziłeś i o mnie przypomniałeś.
- Sam, jesteś dla mnie ważna, przepraszam - powiedział błagalnym tonem.
- Serio? To dlaczego się nie odzywałeś przez tyle czasu? Dlaczego milczałeś, a kiedy się dowiedziałeś, że twoja młodsza siostrzyczka jest czegoś warta, bo chodzi z Niall'em Horan'em z One Direction nagle zapaliła ci się lampeczka o nazwie Sam? - zakpiła z niego co wywołało jeszcze większy smutek na jego twarzy. Złapał ją za nadgarstek, ale ona szybko go wyrwała chcąc jak najszybciej stąd odejść.
- Sam - zaczął. - Nie. Zostaw mnie w spokoju. Twoja mała Sammy odeszła wtedy kiedy ty odszedłeś z jej życia i zostawiłeś samą. - podniosła głos i odeszła w drugą stronę.
Kiedy tylko trafiła do domu usiadła w salonie i przykryła się kocem.
Cała złość, którą miała w sobie przez te kilka lat, kilka lat zapomnienia, uwolniła się wraz z łzami płynącymi po jej policzkach.
Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła. Lecz nie na długo.
Usłyszała, jak ktoś puka do drzwi.
Nie chętnie ruszyła do otwarcia i zobaczyła złego Niall'a.
- Jak mogłaś? - spytał z zarzutem i nawet nie czekał na zaproszenie tylko wszedł do środka.
- Też cię miło widzieć - odpowiedziała ironicznie zamykając za nim drzwi. Pomiędzy nimi zapanowała cisza, co zdziwiło Sam za jego napad nagle na nią i zarzuty, które brały się znikąd.
- Historia się powtarza. Nawet nie będziesz się ze mną witać, kiedy jesteśmy sami? - spytała, a on prychnął wyśmiewając jej słowa co ją zdeterminowało.
- Za to co zrobiłaś?! Za to, że szlajasz się nie wiadomo z kim, kiedy mnie tylko nie ma obok? Kiedy tylko zniknę z pola widzenia?
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy.
- Czy ja się przesłyszałam? Ty zarzucasz mi coś o czym nawet nie masz pojęcia?
- To spotkanie, miało miejsce?
- Oczywiście, że tak. O ile taką wymianę słów można nazwać spotkaniem. - rzekła.
- A jest jeszcze coś o czym powinienem wiedzieć ?
- Tak.. - zaczęła, ale nie udało jej się skończyć.
- Wiesz.. to boli. Mówiłaś, że mnie kochasz. Że będziemy razem pomimo wszystko.. A ty mnie zdradzasz?
Zaśmiała się kiedy usłyszała jego zarzuty.
- Niall.. - chciała coś posiedzieć i mu to wyjaśnić, ale on nie dawał jej dojść do słowa.
- Nie, Sam. Nie chcę słyszeć żadnego 'to nie tak jak myślisz' jak w tej głupiej komedii amerykańskiej. Myślałem, że jesteś inna. Zaufałem Ci, a wiesz że mam z tym trudności, jeśli chodzi o miłość. Dałem Ci szansę, a ty mnie wykorzystałaś! - podniósł swój ton mówiąc z obrzydzeniem w głosie, a jej oczy zaszkliły się pod wpływem łez.
Nie mogła w to uwierzyć. Najpierw jej brat, teraz przez niego traciła jeszcze Niall'a.
- Wynoś się stąd. Nie chcę cię znać! - krzyczała na niego i pchnęła go w stronę drzwi. - Wypierdalaj z mojego życia! - uniosła jeszcze raz głos a już po chwili upadła bezsiły na podłogę, kurcząc nogi pod brodę. Nie mogła uwierzyć w to co się właśnie stało, że bajka prysnęła tak szybko jak się zaczęła.

Valerie uniosła się na łokciach i spojrzała na Zayn'a.
- Czy wspomniałam już, że podoba mi się ten nowy teledysk?
- Kilka razy. - uśmiechnął się.
- Wiesz jaka jest moja ulubiona scena? - spytała robiąc małe kółka palcami na jego torsie. On spojrzał na nią zaciekawiony tą wypowiedzią. - Najbardziej podobało mi się, kiedy jesteś w basenie - zdradziła na co on momentalnie się zaśmiał
- Wiesz.. mój tors wygląda o wiele lepiej bez koszulki - poruszył brwiami i ją pocałował, jednak po chwili przestał ponownie skupiając się na jej oczach. - Lubisz mnie chociaż troszeczkę ? - spytał cicho.
- No nie wiem, nie wiem. - pokazała mu język i uśmiechnęła się triumfalnie.
- Nie kłam. - szepnął delikatnie ją całując. - A teraz?
- No dalej nie wiem.. - zaśmiała się.
Chłopak pocałował ją bardziej namiętnie ujmując jej twarz w dłonie.
- A teraz? - wyszeptał zmysłowo.
- Stać cię na więcej. - odparła.
Zayn namiętnie całuje jej wargi, przenosząc się na linię żuchwy, a potem na szyje zostawiając tam malutki ślad.
- A teraz?
- Wiesz.. ja zawsze cię uwielbiałam. - zaczęła bawić się jego włosami.
- Ale.. chciałaś więcej ? - zabawnie poruszał brwiami.
- I co dalej..?
- A chcesz więcej? - uśmiechnął się kusząco wsuwając delikatnie dłoń pod jej koszulkę i czekając na jej reakcję.
- A co możesz mi zaoferować?
- Mogę.. zabrać cię do raju. - wyszeptał kusząco przygryzając wargę.
- Zrób to. Jeśli chcesz - wpatrywała się w jego czekoladowe oczy.
- Pragnę tego - powiedział, po czym chwycił ją za biodra, usadawiając na sobie.
Ostrożnie złapał jej koszulkę, chcąc ją ściągnąć.
- Mogę? - spytał niepewnie.
Dziewczyna bez żadnej odpowiedzi zaczęła rozpinać jego koszulę.
- A to. Można uznać za odpowiedź?
Malik szybko zdjął z niej koszulkę i zaczął zmysłowo całować jej brzuch. Każdy pojedynczy centymetr a jej skóra była dla niego idealna..
- Będziesz delikatny ? - spytała cicho.
- Kochanie, będę najdelikatniejszy jak tylko się da, dobrze?
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Więc.. Na czym stanęło? - spytał z cwaniackim uśmiechem i powrócił do pocałunków.
Kiedy dotarł do linii jej spodni delikatnie odpiął guzik i zsunął je z niej.
- Jest okej ?
- Tak. - rzekła.
- Valerie.. Jeśli nie jesteś gotowa, to powiedz.
- Nie, Zayn. Jestem gotowa.
- Ale jak się zawahasz i będziesz się bała, to mi powiesz, dobrze? - złapał ją za podbródek.
- Zróbmy to.
Zayn delikatnie ułożył ją na plecach i zaczął czule całować jej szyję, po czym zszedł niżej. Sięgnął ręką do zapięcia kolorowego stanika, z którym nie miał problemów. Zdjął go szybko i rzucił w kąt pokoju. Kontynuował swoją wędrówkę, aż dotarł do materiału jej majtek. Powoli zsunął je z niej i rzucił w bok.
Valerie nie była mu dłużna. Rozpięła mu koszulę i rzuciła gdzieś w stronę biurka chłopaka, po czym przejechała opuszkami palców po jego torsie i spojrzała głęboko w jego oczy. Szybko zsunęła z jego nóg spodnie i delikatnie go pocałowała.
Malik nie chciał, żeby Valerie dawała mu cokolwiek w tym momencie. To on chciał jej dać wszystko. Chciał być delikatny i subtelny. Lekko rozchylił jej nogi i pocałował wewnętrzną stronę ud. Brunetka jęknęła cicho, więc ponowił pieszczotę.
- Skarbie, powiedz mi kiedy będzie gotowa.
- Po prostu to zrób.
Zayn zsunął z siebie bokserki. Był podniecony.
Widok nagiej dziewczyny bardzo go pobudzał.
Ale bał się, że ją skrzywdzi. Nie potrafił..
Usiadł na brzegu łóżka i zobaczył, że jego ręce drżą.
- Valerie, będzie Cię bolało.
- Zayn.. - przytuliła go od tyłu. - Skąd wiesz?
- To twój pierwszy raz. To podobno zawsze boli. Nie chcę cię skrzywdzić. Nie chcę byś cierpiała.. - złapał się za głowę.
- Zayn.. jesteś dla mnie wszystkim.
- Ty dla mnie też. Dlatego nie chcę cię ranić. - odwrócił się do niej i mocno przytulił. - Nie chcę być jak mężczyzna z tego filmu. Go poniosło, a Ona płakała podczas ich pierwszego razu, bo ją to bolało.
- Zauważ, że nie jesteś nim.
- Tak, ale znaczysz dla mnie tyle, co Ona znaczyła dla niego. Życie bym za ciebie oddał.
- Zayn.. widzę, że nie tu tkwi twój problem. - owinęła się kocem, który leżał obok niej.
- Znam się na tyle, że mogę stwierdzić, iż nie mam nad sobą kontroli. Ty mi ufasz, a ja na pewno nie wytrzymam. Skrzywdzę Cię, a nie chcę cię stracić. - pocałował ją delikatnie. - Nie wiem czy powinnaś ryzykować..
Valerie westchnęła.
- Zayn. Nic między nami nie ma prawa się zmienić, po jednym stosunku, z resztą nie będę się do niczego namawiać. - odparła wstając z łóżka i zbierając swoje ciuchy z podłogi.
- Nie, Valerie. - podszedł do niej i pocałował ją w kark, po czym zabrał ubrania i rzucił w kąt. - Zróbmy to. - wyszeptał.
Położył ją z powrotem na łóżko. Na nowo zaczął rozluźniać każdy mięsień jej ciała. Jej płytki oddech sprawiał, że robiło mu się słabo. Automatycznie stwardniał, kiedy Valerie wplotła ręce w jego włosy. Delikatnie rozchylił jej nogi i usadowił się między nimi. Pochylił się jeszcze nad nią i pocałował lekko. Kiedy zobaczył akceptację w jej oczach, lekko pchnął czując opór. Drugie pchnięcie, było bardziej delikatnie, ale skuteczne. Zayn znalazła się w niej. Krzyk bólu dziewczyny sprawił, że chciał przestać ale jego instynkt mu na to nie pozwolił.
Valerie co chwilę spoglądała na jego twarz, która okazywała tak dużo emocji. Wplotła dłonie w jego ciemne włosy, którymi uwielbiała się bawić, po czym przygryzła dolną wargę.
Dziewczyna opadła na łóżku, kładąc się obok niego, a ich oddechy były wciąż przyśpieszone. Odwróciła głowę w jego stronę, czując na sobie jego wzrok. Kiedy to zrobiła, uśmiechnęła się delikatnie nie wiedząc co posiedzieć. Zayn był jej pierwszym chłopakiem, któremu się tak oddała. Wcześniej nie ryzykowała, bo zawsze miała powtarzane, że ten pierwszy raz powinien być z osobą ważna dla naszego serca. Z osobą, którą kochamy, a ona nie miała co do tego żadnych wątpliwości.
- Kocham Cię - wyszeptała po raz pierwszy wypowiadając do niego te słowa.
- Ja Ciebie też, Valerie - odpowiedział, co wywołało jeszcze większy uśmiech na jej twarzy. Położyła głowę na jego gołym torsie, a on ucałował ją w czoło, bawiąc się jej włosami.
- Idę po coś do picia. - oznajmiła Valerie wstając z łóżka.
- Coś chcesz ? - lekko się uśmiechnęła ubierając w koszulkę swojego chłopaka.
- Nie. Pójdę z tobą. - oznajmił zakładając czarne bokserki.
Już po chwili znajdowali się na dole a z salonu dobiegał cichy szloch.
Valerie szybko skierowała się do tamtego pomieszczenia.
- Niall? Co się stało? - usiadła obok niego.
- Samantha.. - urwał i podał jej gazetę.
Valerie nie mogła uwierzyć w to widzi. Samantha i jej brat Daniel, który trzymał ją za nadgarstki i coś do niej mówił. - Nie, to nie może być.. - powiedziała po cichu, ale on jej przerwał.
- Wiem, ale tutaj nie chodzi o niego tylko o to co mi zrobiła. Dałem jej wszystko, chciałem dla niej jak najlepiej, a ona po prostu mnie zdradziła - wyjaśnił i znowu wybuchnął głośnym płaczem, na który szybko zareagował Zayn i usiadł po drugiej stronie przyjaciela patrząc ze smutkiem na swoją dziewczynę. - Że co, Niall? Ona cię nie zdradziła! - powiedziała do niego nie wierząc w to, o co on ją oskarżył.
- To zdjęcie.. - pokazał na gazetę.
- Nic nie znaczy - dokończyła za niego. - Valerie, nie broń jej.
- Niall, nie wyciągaj pochopnych wniosków.
- Niall.. - zaczęła Valerie, ale nie wiedziała jak mu to powiedzieć. - Pamiętasz ten moment kiedy rozmawialiśmy z tobą na skype? Dowiedziałeś się wtedy o naszych wybranych uczelniach tutaj. Było taka chwila, kiedy Sam.. Ona zaczęła płakać. - oznajmiła - Powód tego płaczu - rzuciła gazetą - To jest jej brat.
Chłopak uniósł głowę i spojrzał swoimi zapłakanymi oczami.
- To jest jej brat. - powtórzyła.
Chłopak jeszcze przez chwilę patrzył na brunetkę nie mogąc w to uwierzyć.
- Cholera! - powiedział głośno i schował twarz w dłonie. - Chciała mi to wyjaśnić, ale ja nie dałem jej dojść do słowa - zaczął się obwiniać za tą niemiłą sytuację.
- Jeszcze nie jest za późno - powiedział w jego stronę Zayn i poklepał go po ramieniu.
- Ale.. - chciał wspomnieć o jej wcześniejszych słowach, a może raczej ostatnich skierowanych do niego, ale Valerie to przerwała.
- Zależy ci na niej, prawda? - kiwnął głową. - To nie rezygnuj przez jeden błąd tylko o nią walcz - uśmiechnęła się do niego w celu wsparcia.
- Jestem idiotą. Idiotą.. - powiedział niebieskooki. - Przecież.. Ona powiedziała, że nie chce mnie znać. Nie chce mnie widzieć na oczy.
- Niall. Ona nie widzi świata po za tobą! - Valerie wciąż próbowała w jakiś sposób pomóc Horan'owi.
- A co jeśli.. jeśli Ona faktycznie nie chce mnie znać? Jeśli dla niej nie ma już nas. Jeśli dla niej nie istnieje?
- Nie mów tak. Daj szansę temu wszystkiemu. Musisz tam iść. Nie poddawaj się. - lekko się uśmiechnęła.
- Jak chcesz to Cię tam zawiozę. - oznajmił Zayn.
- Nie. Macie inne rzeczy na głowie.. - wstał z kanapy.
W tym samym momencie do pokoju wszedł Louis, a za nim Harry i Liam.
- Dlaczego Valerie jest w koszuli Zayn'a, ten tylko w bokserkach, a Niall cały we łzach? - spytał najstarszy z chłopaków zaciekawiony daną sytuacją.
- Problemy w bajce - odpowiedział Malik nawiązując do swojego przyjaciela.
- Wybiera się ktoś do miasta? - spytał Horan patrząc na swoich przyjaciół.
- Ja jadę do Danielle - oznajmił Liam szybko.
- Zawieziesz mnie do Sam?
- Jasne, chodźmy - rzucił Liam i biorąc klucze do swojego auta, wyszedł z domu, a za nim ruszył blondyn.
Liam zatrzymał samochód pod mieszkaniem dziewczyn a Niall spojrzał na drzwi od bloku.
- Coś się stało o czym powinienem wiedzieć? - spojrzał na niego badawczo Liam.
- Jestem idiotą. - oznajmił odpinając pas. - Dziękuję za podwiezienie. - rzucił i wyszedł z pojazdu.
Stał przed drzwiami i nie wiedział co ze sobą zrobić. Jednak już po chwili wbiegł na dane piętro i zapukał do drzwi.
Nikt nie otwierał. No tak, przecież Samantha jest smutna. Skarcił się w myślach i otworzył drzwi. Zastał szatynkę skuloną obok szafy i szlochającą.
- Sam.. - zaczął cicho i podszedł do niej.
- Miałeś zniknąć z mojego życia, miałeś tutaj nie wracać - powiedziała nie unosząc głowy, a w jej głosie mógł usłyszeć złość, co martwiło go jeszcze bardziej.
- Sam, wiem że źle postąpiłem. Wiem, że za szybko na Ciebie naskoczyłem, nie dając ci dojść do słowa i przepraszam. Przepraszam najbardziej na świecie za to, że to zniszczyłem i zamiast cię pocieszyć, pogorszyłem tylko sprawę - wyjaśnił uginając nogi, aby mógł złapać ją za rękę, ale ona ją cofnęła.
- Przepraszasz ? - zakpiła po czym się zaśmiała. - Przepraszasz? Serio?! Udław się tymi przeprosinami. Myślisz, że ci wybaczę, bo przylecisz do mnie i przeprosisz za to co zrobiłeś? Myślisz, że za każdym razem kiedy coś spieprzysz ja będę wracać do ciebie na kolanach? Nie! Nie lecę na to, że jesteś gwiazdą. Zakochałam się w Tobie. Ale ty się zmieniłeś. Kocham Cię, tak cholernie cię kocham, ale mam dość. Rozumiesz to? Mam dość tego wszystkiego..
- Sam..
- Nie. Niall. To koniec. Zostaw mnie. - odepchnęła jego dłoń, która spoczęła na jego kolanie. - Wyjdź stąd do cholery!






nikt się nie spodziewał takiej akcji nie? nikt się nie spodziewał tego, że ta bajka może się skończyć. ale przecież nie może wciąć być kolorowo! no więc scena +18 nie powstałaby nigdy gdyby nie mój zryty mózg i zryty mózg @lovemebacklouis  także wszyscy możemy podziękować naszym zboczonym głowom hahaha. boże uwielbiam tego blog'a i normalnie nie mogę się doczekać Waszej reakcji na dalsze losy naszych bohaterów. 


xx NANCY.