sobota, 9 lutego 2013

07. this kiss.



Dzień: 4 sierpnia 2012r.
Miejsce: Paryż, Francja

- Samantha! - babcia szatynki stała nad jej łóżkiem i próbowała wybudzić swoją wnuczkę, która za żadne skarby nie chciała otworzyć oczu, a wręcz przeciwnie. 
Odwróciła się na drugi bok i teraz leżała plecami do swojej opiekunki. 
- Kochanie, One Direction! - krzyknęła głośniej starsza kobieta, a Sam jak poparzona uniosła się do góry, jednak pod wpływem zawrotów głowy, spadła ze swojego wygodnego i miękkiego łóżka, lądując na twardych panelach. 
- Nigdy.. więcej.. tak.. nie rób.. - powiedziała i wstała z podłogi siadając z powrotem na łóżku.
- Chodź na śniadanie. Naszykowałam Ci.
- Dziękuję. Za chwilę przyjdę - rzekła.
Wstała z łóżka, po czym skierowała się łazienki. Chciała obmyć twarz zimną wodą z nadzieją, że coś to pomoże, jednak szybko się przeliczyła.
Skierowała się do kuchni a kiedy zasiadła do stołu, została obdarowana talerzem z pysznymi tostami. 
Zrobiło jej się niedobrze na widok jedzenia, jednak wiedziała, że musi coś przegryźć i nie oparła się słodkim śniadaniem. 
- Więc, co wczoraj robiłaś? - spytała ją jej babcia, a Sam sama próbowała sobie przypomnieć wczorajszy wieczór. 
Taniec, śmiechy, jeden drink, drugi, trzeci, a potem po prostu przestała je liczyć.
- Słuchałam muzyki - odpowiedziała nie okłamując swoje opiekunki. 
Po prostu ominęła trochę prawdziwych faktów, o których sama nie miała pojęcia.
- Samantha! - usłyszała za sobą głos swojej przyjaciółki, która po raz kolejny wchodziła do niej przez okno, zamiast jak człowiek zapukać do drzwi. 
- Czy mogłabyś nie krzyczeć ? - powiedziała łapiąc się za głowę po czym wzięła łyk kawy, przygotowanej przez swoją babcię. - Co jest tak ważne, że przerywasz mi jeden z najważniejszych posiłków w ciągu dnia? - zadała pytanie i zaczęła dalej konsumować swoje śniadanie.
- No nie wiem.. Może.. - przystawiła telefon przed twarz swojej przyjaciółki - to. 
Sam zauważyła stronę twitter'a i ostatni tweet ze zdjęciem, lecz to nie było zwykłe zdjęcie. To była fotografia przedstawiająca ją i Horan'a.. całujących się.
Szatynka z wrażenia wypluła swój posiłek na stół, a jej szczęka niemal opadła na dół. 
- Samatha! Dzieci w Afryce głodują, a ty mi tutaj marnujesz takie dobre jedzenie! - oburzyła się na nią babcia.
- Przepraszam babciu. - chwyciła swoją przyjaciółkę za rękę i zaciągnęła do swojego pokoju gdzie usiadły na łóżku.
- Nie wiedziałam, że to aż tak daleko zaszło.
Samantha złapała się za głowę z nadzieją, że cokolwiek jej się przypomni, ale wczorajszy wieczór widziała jak przez mgłę. 
Tańce, śmiechy, rozmowy, ale nie widziała nigdzie tego obrazu, kiedy ich usta się spotkały.
Na samą myśl dotknęła palcami swoich warg.
- Sama o tym nie wiedziałam, Valerie - szepnęła w jej stronę. 
- Wiem, że zawsze ci się podobał ten chłopak i moment, kiedy obydwoje byliście pod wpływem procentów mógł się okazać tym doskonałym, aby ruszyć na przód, ale dlaczego od razu na twitter'a? Przecież teraz cały świat wie o tym, że się całowaliście, a co najgorsze, teraz cały świat myśli, że jesteście razem, a wy nawet nie pamiętacie tego pocałunku - powiedziała do niej z troską w głosie. 
Samantha, nie wiedziała co powiedzieć. Jej przyjaciółka, jak zwykle z resztą, miała rację.
Do jej oczu zaczęły cisnąć się łzy. Pomimo, że miała 17 lat na karku, jeszcze nigdy nie poczułam ciepłych warg innego człowieka. Chciała zachować ten swój pierwszy pocałunek dla kogoś wyjątkowego. Aby zapamiętała to do końca swoich dni.
Wpatrzona gdzieś w pustkę miała wszystkiego dość. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię i zniknęła już na zawsze.
Dopiero po chwili na jej policzkach pojawiły się pierwsze mokre ślady. 
Brunetka mocno przytuliła ją do siebie i oparła swoje ręce na jej plecach, delikatnie je gładząc w geście wsparcia. 
- Będzie dobrze, Sammy. Musisz z nim tylko porozmawiać, najlepiej od razu i nie odkładać tego na później, bo może być tylko gorzej - oznajmiła jej, kiedy z oczu brunetki leciały kolejne łzy. 
Dziewczyna chciała chwycić w soją dłoń telefon, ale ten zaczął już chwilę wcześniej wibrować.
Wydał z siebie znaczący sygnał a już po chwili Sam mogła zauważyć na swoim ekranie zdjęcie Horan'a i jego imię.
Bała się odebrać, ale nie mogła go unikać. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że muszą sobie wszystko wytłumaczyć.
- Pamiętasz coś? - usłyszała jego głos po drugiej stronie.
Jego melodyjny głos, z którego jakiś czas temu by się cieszyła, ale teraz nie miała pojęcia co zrobić.
- Jak przez mgłę - szepnęła do telefonu. 
- Co ty na to, aby się spotkać? Myślę, że to nie jest rozmowa na telefon - skomentował. 
- Zgoda - odpowiedziała nie zastanawiając się nad jego propozycją. 
- W takim razie za 10 minut u Ciebie będę, jestem niedaleko - poinformował ją, a potem usłyszała tylko długi sygnał po drugiej strony słuchawki, a ona jeszcze bardziej zaczęła się trząść, jednak nie wiedziała co było tego powodem. 
Czy to, że miała właśnie z nim z porozmawiać czy to, że bała się przyznać, że nie pamiętała tak ważnej dla niej rzeczy. 
-I co? - zapytała Valerie, kiedy Sam odłożyła telefon obok siebie.
-Przyjedzie tutaj.. - wzięła głęboki oddech - ale ja nie wiem.. nie mam bladego pojęcia o czym mam z nim porozmawiać. Od czego zacząć.. - zaczęła się jąkać i bawić kocem, który leżał obok. 
- Spokojnie, dasz sobie radę. Bądź z nim szczera, to najważniejsze - powiedziała do niej Valerie z delikatnym uśmiechem na twarzy. - A teraz idź się ładnie ogarnąć dla swojego księcia na białym koniu, a ja uciekam do mojego tajemniczego mieszkania, o którym lepiej, aby nikt się nie dowiedział - powiedziała i przytuliła jeszcze swoją przyjaciółkę, po czym wyszła przez okno w salonie. 
Samantha ubrała się w jakieś ciuchy po czym usiadła na łóżku.
Te 5 minut ciągnęły się w nieskończoność. Cała się trzęsła i co chwilę zerkała na telefon.
Usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko podskoczyła na swoim miejscu po czym zebrała resztki odwagi i otworzyła drzwi przybyszowi. Niall wszedł bez słowa do mieszkania.
Od razu skierowali się do pokoju Samanth'y, gdzie mogli spokojnie porozmawiać.
Żadne z nich nie wiedziało jak zacząć, nie myśleli, że będzie to takie trudne a cisza stanie się dla nich afrodyzjakiem. 
- Niall - zaczeła szatynka.
- Nie, Sam. Nie przepraszaj mine i nie mów, że to twoja wina, bo to nieprawda - spojrzał na nią i zbliżył się do niej - Zawiniliśmy oboje. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, żeby wziąć więcej procentów do ust, kiedy już miałem dość i wiem też, że ty też się nie hamowałaś - zaśmiał się delikatnie, tak samo jak szatynka. - Jednak nie żałuję tego co się stało. Może tego nie pamiętam, ale nie żałuję.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- A mnie chodzi to, że to był mój pierwszy pocałunek.. Chciałam aby był on wyjątkowy z wyjątkową osobą. Od razu mówię, że taką jesteś, ale chciałam go zapamiętać. Mieć go przed oczami każdego dnia kiedy się budzę.. A jedyna rzecz jaka pozostała po nim to, to zdjęcie.. - spuściła wzrok.
Niall doskonale wiedział o co chodzi brunetce. Była taka delikatna i przeżywała każdą rzecz inaczej.
-Wiem Sam.. Ale co się stało się nie odstanie - rzekł.
Dziewczyna czuła, jak chłopak z każdym słowem przybliża się do niej.
- Wczoraj dużo się wydarzyło, dla nas obojga i myślę, że każde z nas czegoś się nauczyło, ale.. - przerwał bojąc się dalszej części zdania.
Nie był już taki odważny jak poprzedniego wieczoru, wręcz przeciwnie. Czuł się jak największy mięczak na świecie bojąc się powiedzieć jej, jakie są jego uczucia.
- Od początku przyjazdu tutaj miałem nadzieję, że cię spotkam, że będę mógł cię zobaczyć. Ten list wiele dla mnie znaczy, a kiedy zobaczyłem cię w kawiarni, potem to zaproszenie na imprezę i spędzony z tobą czas był, to było dla mnie po prostu coś magicznego, tak samo jak ten pocałunek. Wiem, że nie był on tylko pomyłką, a czymś więcej i jest tylko jeden sposób, aby to potwierdzić - powiedział i przyciągnął ją do siebie, po czym złączył ich usta w jedną całość.
Samantha, nie wiedziała co zrobić
Oddała się chwili i czuła się fantastycznie.
Dopiero po chwili blondyn odsunął się od niej lekko uśmiechając.
- Pomyśl sobie, że to był ten pierwszy raz. - szepnął wpatrzony w jej brązowe oczy. -Było wyjątkowo, czy mam powtórzyć?
Brunetka uśmiechnęła się do niego.
- Było wyjątkowo, ale możesz powtórzyć - zaśmiała się.
Nie mogła uwierzyć w to co się teraz dzieje. Nie mogła uwierzyć w to, że siedzi w jej pokoju z jej największym idolem, bohaterem i największą miłością życia. 
Wszystko było jak w bajce.


Valerie leżała na kanapie ze słuchawkami w uszach, gdzie rozbrzmiewała właśnie piosenka jej ulubionego zespołu - The Script. Wsłuchiwała się w jej słowa, a zarazem myślami uciekała do sytuacji swojej przyjaciółki. Martwiła się o nią, bo dawno nie widziała jej w tak złym stanie, a za każdym razem kiedy szatynka płakała, ona miała ochotę robić to razem z nią. Wiedziała, że czasami słowa pocieszenia nie pomogą, a ona może ją zawieść, jednak za każdym razem w nią wierzyła. Wiedziała, że jest silna i da sobie radę, nawet jeśli wyglądała na bardzo słabą, wewnątrz była silna i w tym ją inspirowała.
Nagle usłyszała jak ktoś stuka szybę.
Rolety w salonie były zasłonięte co uniemożliwiło zobaczenie przybysza.
Brunetkaa szybko wyciągnęła urządzenie z uszu i ruszyła ku okna.
Miała wielką nadzieję, iż to jej przyjaciółka, że opowie jej o całej rozmowie z Niall'em i w razie czego będzie mogła ja jakoś pocieszyć.
Jednak widok osoby za szkłem niekoniecznie przyprawił Valerie o uśmiech na twarzy.
Uchyliła okno.
- Czegoś tutaj oczekujesz? - zadała pytanie w jego stronę.
- Aby ta piękna szatynka wpuściła mnie do swojego skromnego mieszkania, z którego ma piękny widok na całe miasto, ewentualnie mnie oprowadziła po Paryżu, abym się mógł nacieszyć pięknymi widokami przed wylotem do Londynu - powiedział Zayn z dumnym uśmiechem na twarzy, jakby właśnie pokazywał swojej towarzyszce, że przed nim się nic nie ukryje. 
- Przepraszam, ale mama nie kazała wpuszczać do domu nieznajomych - odpowiedziała mu i również się uśmiechnęła triumfalnie. 
- Ale ja wcale nie jestem nieznajomym. Jestem jak twój starszy brat.
- Nie wiedziałam, że moi rodzice ukrywali przede mną ten fakt - usiadła na fotelu obok okna.
- Wpuścisz mnie? Trochę tu zimno - zaśmiał się.
- Podobno jesteś gorącym chłopakiem - uniosła brwi do góry. 
- W takim razie chcesz być potem prześladowana przez moich fanów, którzy będą mieli ci za złe, że nie mogę nic zaśpiewać przez chorobę? - zaszantażował ją. 
- Nie, już wystarczy, że mam ciebie na karku - odpowiedziała i otworzyła szerzej okno, a chłopak szybko przez nie przeskoczył i już po chwili stał obok brunetki, wpatrując się w nią. 
- Dziękuje, łaskawa pani - zaśmiał się, a ona tylko wywróciła oczami, jednak na jej twarz również wkroczył uśmiech, po raz pierwszy w obecności tego chłopaka. 
- Mam do ciebie jedno pytanie. - powiedziała do niego zamykając okno. - Skąd wiesz, że tu mieszkam?
- A dlaczego to cię tak interesuje? - usiadł na kanapie rozglądając się po salonie.
- Ponieważ, mogę poczuć się prześladowana przez ciebie. Może ty nie jesteś Zayn tylko jakiś pedofil i chcesz mnie porwać? Tyle się tego słucha w telewizji.
- Niestety to wciąż ja. - zaśmiał się.
- To odpowiedz mi na pytanie.
- Niall poszedł przepraszać Sam, Liam siedzi wciąż przy telefonie, bo Danielle a Larry to Larry.
- Nie o to pytałam - usiadła obok niego. 
- Mam dla ciebie radę na przyszłość. Jeśli następnym razem chcesz przed kimś ukrywać gdzie mieszkasz, po prostu bądź bardziej ostrożna - uśmiechnął się do niej delikatnie, patrząc na nią. 
Przed oczami stanął jej wczorajszy wieczór, kiedy to wracała pod ich wspólną kamienicę. Chłopak wszedł do domu Sam, aby zabrać chłopaków do domu, ponieważ jako jedyny był trzeźwy, a ona wymknęła się mówiąc, że na nią czas. Szkoda tylko, że za szybko weszła do kamienicy i chłopak musiał ją zobaczyć, zanim wszedł do mieszkania jej przyjaciółki.
- Cholera - skomentowała i uderzyła się otwartą ręką w czoło. - Śledzisz mnie - rzuciła w jego stronę a On się uśmiechnął.
- Nie chciałem siedzieć ostatni dzień w Paryżu sam, więc postanowiłem zaryzykować. - powiedział.
Między nimi zapadła cisza, która przerwana była dźwiękiem przejeżdżających samochodów.
- Głupia sprawa z tym zdjęciem Niall'a i Sam - odparł po chwili Malik, wpatrując się w dziewczynę.
Wyglądała inaczej niż wczoraj. Widać było, że przejęła się zaistniałą sytuacją pomiędzy swoją przyjaciółką a blondynem.
- A no.. - szepnęła. 
- Jak zareagował na to wszystko Paul? - spytała go. 
- Znasz jego imię?! - zdziwił się.
- Jak się przebywa z Sam tyle godzin to nie ma się co dziwić - usprawiedliwiła się, a on odpowiedział jej śmiechem. 
- Nie był zadowolony, bo według niego, wszystko musimy z nim omawiać, nawet głupie randki czy rozmowy telefoniczne z innymi spoza zepsołu, ale co się stanie się nie odstanie i może to i lepiej. Niall się tak jakby postawił managementowi, więc jestem z niego cholernie dumny.  
-Cóż za wyrafinowane słownictwo proszę pana.
- A widzisz - zatopił się w jej czekoladowych źrenicach.
- Swoją drogą, nie mam pojęcia jaki plan działania podejmą w swoje życie. Nawet jeśli chcieliby być razem, a mogę powiedzieć, że na milion procent będą chcieli, ta odległość ich rozwali. Wiem coś o tym.
- No proszę jakaś dziewczyna?
- Nie. Rodzina też dla mnie jest ważna. - przeniósł wzrok na jakiś punkt gdzieś za nią. 
- Co powiesz na ten obiecany spacer? - zaproponowała po chwili niezręcznej ciszy.
- Wow, ja śnie czy coś? Panie i panowie, Valerie właśnie zaproponowała mi spacer! - powiedział zdziwiony, patrząc na swoją towarzyszkę. 
- Jeszcze mogę się rozmyślić, więc.. 
- Nie - zaprotestował szybko i wstał z kanapy. - Z przyjemnością skorzystam z tej okazji, póki można - odpowiedział jej, a ona sprzedała mu uśmiech, po czym narzuciła na siebie jeszcze swoją cienką kurtkę i oboje opuścili jej mieszkanie. 
Kiedy wyszli z kamienicy, poczuli lekki wietrzyk, który był dość niespotykany o tej porze w Paryżu. Skierowali się do pobliskiego parku cicho rozmawiając między sobą.
Dzieci biegały gdzieś obok nich wesoło krzycząc do siebie, a Valerie miała ochotę wrócić do tych czasów, kiedy była małą dziewczynką z dwoma kucykami i biegała wraz z Sam po tym parku. Pamięta doskonale każdą zabawę w którą bawiła się z uroczą szatynką, do czasu kiedy wyrosły z biegania i zaczęły interesować się innymi rzeczami.
Fotografia to właśnie było to, z czym Valerie wiązała swoją przyszłość. Chodź ograniczyła się do robienia zdjęć swojej przyjaciółce, czy też nieznajomych ludzi wciąż łudziła się, że może kiedyś uda się spełnić jej marzenie. 
Kiedy szatynka spojrzała w lewo, aby zaobserwować zabawy dzieci na placu zabaw, zauważyła znajomą jej osobę, a raczej taką, której wolałaby unikać. Chłopak szedł prosto na nich i niemal widziała jak się delikatnie uśmiecha na jej widok, więc szybko zawróciła kurs, pociagając za sobą Zayn'a. 
- O co chodzi? - spytał ją zdziwiony jej zachowaniem. 
- Po prostu się nie odwracaj i przyśpiesz, pytania potem - wyjaśniła mu szybko i sama zastosowała się do swoich poleceń. 
- Valerie! - usłyszała za sobą dobrze znany jej głos.
- Cholera - szepnęła pod nosem.
Nie wiedziała co zrobić. Nie miała ochoty widzieć go dzisiaj i psuć sobie dzień. Napatoczył się pod nogi jak piasek na plaży.
Brunetka delikatnie odwróciła się w jego stronę, doskonale wiedziała, że nie może go unikać.
-Nie zauważyłam cię - skłamała.
Zayn obserwował jak chłopak powoli zbliża się do nich, a dziewczyna zaczyna drżeć.
Doskonale wiedział, iż chłopak albo jest jakimś jej byłym albo chłopakiem, którego nigdy nie powinni spotkać.
- Widziałaś mnie - powiedział w jej stronę.
Zayn zacisnął dłonie w pięści jakby chciał za chwilę przyłożyć przybyszowi. 
- Wydawało ci się - kolejne kłamstwo skierowane w jego stronę. Josh patrzył na nią przez chwilę, jednak po chwili skierował swój wzrok na Malik'a. Dziewczynie zaczęło się to nie podobać, bo zawsze był zazdrosny o błahostkę, nawet jeśli już ze sobą nie byli. Zawsze traktował ją jak swoją własność i wpadał w złość, kiedy widział ją u boku innego chłopaka, pomimo tego, że zazwyczaj był to tylko przyjaciel. Między innymi dlatego z nim zerwała, bo miała tego dość. 
- Kto to? - spytał kierując pytanie do niej. Widziała w jego oczach złość, tak jak przewidywała i zaczęła się go bać, ale także o swojego towarzysza. Nie chciała, aby z jej winy coś mu się stało. 
- Ktoś.. - zaczęła, ale Malik skończył.
- Kto ci przywali, jeśli się nie odwalisz. - wyciągnął w jego stronę swoją dłoń by się przywitać, ale po chwili ją schował widząc nie zadowoloną minę chłopaka.
- Zayn, on nie jest tego wart - sprostowała dziewczyna.
Chciała się odwrócić, ale przybysz złapał ją za nadgarstek.
- Ah tak. Zejn Malik z tego pedalskiego zespołu Łan Dajrekszyn - zakpił. - Nie wiedziałam, że teraz wolisz sławnych - zaśmiał się głośno. 
- Nie, ja po prostu wolę takich, dla których coś znaczę, a nie jestem tylko zabawką, aby pochwalić się kolegom. Poza tym nie masz prawa ich obrażać. - poprawiła go zdenerwowana, a on zwiększył swoją siłę i zacisnął mocniej swoją dłoń na jej nadgarstku, tak że ona syknęła z bólu. - Puść mnie - warknęła.
- Znalazła się ich wielka fanka - odpowiedział jej. - Nie byłaś dla mnie nikim. Zawsze byłaś moja i nie pozwolę, aby jakiś zasrany Zejn to zepsuł - dokończył i spojrzał na Malik'a, jednak na jego twarzy malowała się złość i szybko zacisnął swoje dłonie w pięści nie wahając się chwili dłużej, wymierzył nią prosto w Josh'a. 
Już po chwili Josh upadł na ziemię, pod wpływam silnego uderzenia ze strony chłopaka, a Malik masował obolałą rękę.
- Zawsze marzyłem by komu tak przyłożyć - zaśmiał się.
Valerie chwyciła Zayn'a za dłoń i zaczęła biec w jakąś nieznaną uliczkę.
Nie chciała aby ktoś zauważył ją z Malik'iem, który uderzył jej byłego.
- No dobra. Teraz możesz mi powiedzieć, kto to był. - powiedział masując swoją obolałą pięść, kiedy zatrzymali się na jakiejś uliczce. 
- To mój były chłopak Josh. Zerwałam z nim, ponieważ zachowywał się dokładnie tak jak przed chwilą. Uważał, że jestem jego własnością i bardzo szybko stawał się zazdrosny. On po zerwaniu nadal próbował się ze mną kontaktować, a ja omijałam go wielkim łukiem, aż do dziś.. Przepraszam cię za niego i dziękuje, że stanąłeś w mojej obronie, chociaż nie musiałeś się, aż tak poświęcać - powiedziała z troską w głosie, patrząc na jego rękę, którą to przed chwilą uderzył Josha. 
- Zasłużył sobie - uśmiechnął się lekko. - A mnie nic nie będzie - powiedział.
- Dziękuję - rzekła.
Jeszcze nikt nigdy nie stanął w jej obronie tak jak zrobił to chwilę temu Zayn. Była mu dłuższa za to, że umiał postawić się temu chłopakowi. Od kiedy sięga pamięcią, zawsze ją ranił, pomimo, że Ona była zaślepiona miłością.
Dla niego przyjaciele, pieniądze i inne rzeczy materialne były najważniejsze, a Ona sama była dla niego cholerną zabawką, którą bawił się każdego kolejnego dnia kiedy byli ze sobą.
- Naprawdę dziękuję - lekko się uśmiechnęła.






a oto przed nami kolejna część historii. ;) jak widzicie zmiana jednej z głównych bohaterek - cast. . oraz nowy zwiastun - zwiastun! ;D nowy wygląd i nagłówek ;) jak się podoba?! dzisiaj impreza 18-stkowa mojej siostry a ja odliczam godziny do rozpoczęcia i nie mogę się doczekać by się pobawić jak nigdy. ;) mamy nadzieję, że podoba Wam się historia dziewczyn. <3 


xx NANCY. 

5 komentarzy:

  1. Jak się nazwyała stara Sam, a jak nowa?

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział! szczególnie podobał mi się koniec, awwh, Malik obrońca ♥ a, no i muszę was tym razem trochę skrytykować, dlaczego zawsze kończycie w takich momentach, a ja potem siedzę cały wieczór i zastanawiam się co będzie dalej, dlaczego mi to robicie? ._.
    w każdym razie, rozdział wam wyszedł bardzo dobrze, czekam na nowy
    @uremyhope x

    OdpowiedzUsuń
  3. noo i bardzo dobrze że mu przywalił! należało sie dupkowi. punkt dla Zayna :)
    i puknt dla NIalla za pocałunek. xx

    Klaudia CityLondon

    OdpowiedzUsuń
  4. Zwiastun super, nowa bohaterka super, rozdział też super!! Naprawde wciaga to opowiadanie i jestem ciekawa nowego rozdziału <3
    -Kiinia

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej, Zayne! <3 I Niall tak słodko jest tutaj przestawiony... Piszcie dziewczyny, bo ja już nie mogę się doczekać następnego odcinka ^^ Dodaję was do obserwacji. Mam nadzieję, że zajrzycie do mnie - dopiero zaczynam.

    OdpowiedzUsuń