sobota, 23 lutego 2013

09. unpredictable things.


Data: 20 sierpnia 2012r.
Miejsce: Londyn, Wielka Brytania

Dziewczyny czekały na swoje walizki, które powinny się pojawić na taśmie już 10 minut temu i w międzyczasie podziwiały przepiękne widoki tego miasta przez wielką szybę obok nich. Nie sądziły, że tak szybko tutaj wrócą, zwłaszcza w takich okolicznościach i, że będzie to pobyt w domu 1D, a jednak.
Wszystko jest możliwe.
Po krótkich opóźnieniu, każda z nich wzięła swoją walizkę i ruszyły do wyjścia, nie wymieniając pomiędzy sobą żadnych słów. Nie musiały nic mówić, doskonale się rozumiały.
- Londyn - zaśmiała się Samantha -Magiaa - dodała.
- Marzenia chyba jednak się spełniają. - powiedziała Valerie. - Wyobraź sobie. My dwie, proste dziewczyny mieszkające w takim wielkim mieście i spełniające marzenia. Nie do pomyślenia nie?
- Trzeba to jakoś uczcić - powiedziała brunetka, otwierając drzwi od zatrzymanej chwilę wcześniej taksówki.
- Już się coś wymyśli - powiedziała do niej Valerie i obydwoje zajęły miejsce w czarnym pojeździe. Samantha podała adres, który wcześniej podał jej Niall, a kierowca od razu ruszył na dane miejsce.
- Nie wierzę w to wszystko. Jesteśmy w Londynie, będziemy mieszkać u chłopaków i jeszcze do tego wszystkiego mogę nazwać Niallera swoim chłopakiem. Gdyby mi ktoś kiedyś to powiedział to bym go wyśmiała, a dzisiaj.. - Sam szeroko się uśmiechnęła. - Dzisiaj czuję się po prostu największą szczęściarą na świecie.
- Poczekaj jeszcze kilka tygodni aż zaczną się studia i dopiero wtedy będziesz mogła to powiedzieć.
Jechały taksówką, która już po kilku metrach zatrzymała się w gigantycznym korku.
- Wrrr. To jest chyba jedną z najgorszych rzeczy w Londynie - Valerie spojrzała na wiele samochodów.
- Tak. Ja też nie wiem czy uda mi się przywyknąć.
- Jakoś damy radę. Musimy. W końca żeby dostać się na szczyt góry, trzeba przemierzyć wiele dróg. I tych łatwych, ale tych trudnych. Damy radę, bo jesteśmy razem. - ścisnęła jej dłoń.
Samantha uśmiechnęła się do niej szeroko i podziwiała widoki za oknem samochodu, który wciąż stał w miejscu.
- Niedaleko jest skrót - poinformował je kierowca i wyminął kilka samochodów, skręcając w jakąś uliczkę.
Młody mężczyzna wyglądał na takiego, który orientuje się w terenie, jednak po chwili dziewczyny zmieniły co do niego zdanie. Wykonał kilka skrętów, które prowadziły tak naprawdę donikąd. Po chwili zatrzymał się na przystanku autobusowym i wyciągnął ze swojego schowka mapę tego wielkiego miasta.
- Serio?! - powiedziała Valerie nie dowierzając własnym oczom.
- To my chyba już panu podziękujemy - Samantha wręczyła mężczyźnie kilka funtów i wysiadła z samochodu ciągnąć za sobą szatynkę
- Damy sobie jakoś radę - uśmiechnęła się. - Jesteśmy razem, więc damy. - dodała.
Od kiedy Samantha poznała uroczą Valerie wierzyła, że szatynka przynosi jej szczęście. To właśnie dzięki jej obecności, nie poddała nie po wypadku rodziców czy też największym odejściu jej brata. To właśnie dzięki niej, w końcu uwierzyła w siebie i zaczęła spełniać marzenia. Najpierw gra na perkusji. A potem to spotkanie One Direction na lotnisku. To nie był czysty przypadek. Valerie przynosiła jej szczęście jak najlepszy talizman.
Dziewczyny doszły do najbliższego skrzyżowania, ale nie miały pojęcia gdzie się znajdują. Były tutaj po raz pierwszy w życiu, chociaż okolica wydawała im się znajoma. Obydwie rozejrzały się dookoła i podeszły do najbliższego przystanku autobusowego, jednak każda nazwa była dla nich zagadką.
- Myślę, że mamy mały problem - skomentowała Valerie. - Jesteśmy w wielkim mieście, bez mapy czy jakiejkolwiek wiedzy na temat tego miasta i po prostu się zgubiłyśmy - streściła ich obecną sytuację  wcale się z niej nie ciesząc.
-Kur.. ale czekaj - podniosła głos Samantha i zaczęła szperać w swojej torebce.
-Nie znajdziesz tam Niall'a - zaśmiał się szatynka związując swoje włosy w wysokiego kucyka.
-Mam tutaj adres i numer Wendy - wyciągnęła z torby małą karteczkę. - Wydaje mi się, że Ona nam może pomóc. - powiedziała.
Szybko po tym skarciła się w myślach, że zapomniała wziąć numer telefonu od swojego chłopaka.
Valerie wybrała numer do tej cudownej kobiety i już po kilku sygnałach po drugiej stronie słuchawki odezwał się jej znajomy głos.
- Halo? - powiedziała.
- Dzień dobry, tutaj Valerie. Byłam u pani na obozie miesiąc temu - przypomniała jej.
- Och, tak! Pamiętam! - kobieta skomentowała radośnie, co sprawiło uśmiech na twarzy Val.
- Mam nadzieję, że pani nie przeszkadzam - powiedziała chcąc się upewnić, że kobieta nie ma nic przeciwko temu niezapowiedzianemu telefonowi.
- Nie, jasne, że nie - odpowiedziała szybko i niemal usłyszała jak kobieta się uśmiecha.
- Chodzi o to, że jestem w Londynie wraz z Sam. I bardzo potrzebujemy twojej pomocy.
- Gdzie dokładnie jesteście i gdzie potrzebujecie się dostać ? - spytała z troską w głosie.
Szatynka szybko obróciła się wokół własnej osi, ale nigdzie nie mogła znaleźć żadnej tabliczki z nazwą ulicy i zaleciła by przyjaciółka spytała jednego z przechodniów.
Po podaniu adresu kobiecie Wendy szybko wytłumaczyła im, że jeśli wsiądą w autobus o numerze 23 dojadą na poszukiwaną ulicę.
-Bardzo, bardzo Ci dziękujemy.
- Nie ma sprawy. Zawsze możecie na mnie liczyć i mam nadzieję, że wpadniecie na małe odwiedziny - powiedziała do niej.
- Na pewno - Valerie złożyła obietnicę i pożegnawszy się z Wendy, rozłączyła się i schowała telefon z powrotem do swojej torebki.
- Dobra, autobus numer 23 i jesteśmy u nich - poinformowała swoją przyjaciółkę.
- Jak ja się cieszę, że zapisałam ten numer na kartce.
- Szkoda, że twojego chłopaka nie zapisałaś.
Sam kliknęła na przycisk obok furtki, który wskazywał dzwonek, aby wejść na wielką posesję chłopaków i z każdą sekundą cieszyła się jeszcze bardziej. Jeszcze kilka tygodni temu mogła ich obserwować na zdjęciach w internecie, czy na plakatach, a ich głos podziwiać tylko w piosenkach i wywiadach, a dzisiaj stała przed ich domem i słuchała komplementów na swój temat od najsłodszego chłopaka na świecie.
Nie usłyszały nic innego jak dźwięk otwierającej się furki, więc pchnęły ją i już po chwili ukazał im się wielki, biały dom z ciemnymi drzwiami, które właśnie się otwierały.
Z drzwi wybiegł Niall, który ubrany był jedynie w spodnie dresowe i białe skarpetki.
Podbiegł do nich i mocno wtulił się w swoją dziewczynę.
- Co tak długo ? - spojrzał na Valerie wciąż nie odrywając od Sam.
- Małe kłopoty z transportem - zaśmiała się pod nosem wspominając ubiegłe dwie godziny.
- Cieszę się, że jednak dojechałyście. Wiecie, że mogłyście zadzwonić? - chwycił dłonie walizki dziewczyn i skierował się w stronę drzwi.
- Szkoda, że ktoś nie wziął od kogoś numeru - odparła Valerie podkreślając słowo ktoś, tak przy przyjaciółka dowiedziała się, że chodzi o nią.
- Wyleciało mi z głowy. Byłam za bardzo podekscytowana wyjazdem, aby myśleć o numerze - broniła się.
- Jesteście ze sobą od dwóch tygodni. Jak wy się ze sobą komunikujecie? - spytała ich, nie dowierzając temu wszystkiemu.
- Skype, twitter. Widzisz, oszczędzamy - powiedziała dumnie Sam, a Valerie tylko wywróciła oczami i oboje przekroczyły próg wielkiego domu.
Korytarz był tutaj tak wielki jak ich całe mieszkanie w Paryżu, do tego każdy najmniejszy szczegół idealnie do siebie pasował, tworząc cudowną harmonię.
- Niall.. widziałeś może mój szampon ? - po schodach schodził owinięte w pasie ręcznikiem Zayn. -Aoo.. hej - pomachał do dziewczyn i szybko wrócił na górę.
- Niall. Mam prośbę. - zwróciła się Valerie do blondyna. - Załóż proszę jakąś koszulkę.


Data: 29 sierpnia 2012r.
Miejsce: Londyn, Anglia

Samantha oparła nogi o fotel przesunięty kawałek dalej i cicho westchnęła.
- Liam jeszcze śpi? - usłyszała szept Niall'a dochodzący kuchni.
- Niall. Nie pytaj się mnie o to co chwilę, bo nie jestem w stanie ci odpowiedzieć. - powiedziała zirytowana związując włosy w kucyka.
- Przepraszam kochanie - powiedział i przesłał jej całusa, na co Ona zaczęła się jedynie śmiać.
- Cicho! Ktoś idzie - powiedziała, kiedy usłyszała czyjeś pierwsze kroki na schodach.
- Samantha.. - zaczęła Valerie schodząc na dół i przecierając oczy.
- Niespodzianka  - krzyknęli chłopacy, wyskakując z kuchni.
- To nie jest Liam - powiedział oburzony Harreh i usiadł na fotelu.
- Dobra, nie wiem o co Wam chodzi, ale przyszłam tylko spytać czy moja przyjaciółka nie widziała może tego czarnego swetra..
- Jak to nie wiesz o co chodzi?! - spytał oburzony Louis, który widocznie miał pretensje do Valerie, ale w jego tonie głosu można było wyczuć żart.
Brunetka spojrzała na kalendarz widoczny na ścianie i zastanowiła się nad datą.
- Dzisiaj jest jakaś rocznica czy coś? 29 sierpnia, dzień jak co dzień - odpowiedziała i weszła do kuchni, gdzie wzięła do ręki jabłko i ugryzła kęsa.
- Od razu widać, że jesteś naszą fanką - skomentował Harry, a reszta tylko się zaśmiała.
- Nigdy się za nią nie uważałam - odpowiedziała dumnie Valerie i uśmiechnęła się do niego zadziornie.
- Nie rób sobie jaj Valerie. Przecież wiesz co dzisiaj za dzień.
- Ee.. środa?
- Urodziny Liam'a!
- Czekaj. czekaj. Bo wciąż nie ogarniam, który to z Was? - pokazała palcem na swoich znajomych, którzy siedzieli w kuchni na podłodze.
- Eee.. to ja - pomachał Payne, który stał na schodach.
- Niespodzianka! - krzyknęła Samantha, która podbiegła do chłopaka i mocno go do siebie przytuliła.
- Miało wyjść inaczej, ale pewna osoba trochę zepsuła nasz dobry plan - powiedział Zayn obwiniając za to Valerie i spojrzał na brunetkę.
- Przepraszam, że jeszcze was nie ogarniam i to dla mnie nowość - wywróciła oczami i zaraz po swoich przyjaciołach, również podeszła do Liam'a i złożyła mu życzenia.
- Dziękuję, ale nie musieliście nic robić, ani nic kupować, a po tym co tutaj widzę to trochę się napracowaliście - rozejrzał się po salonie, gdzie były różne ozdoby i kilka upominków dla chłopaka.
- Oh. Daj spokój, najwięcej zrobił Louie - rzekł Harry, uśmiechając się do swojego przyjaciela.
- W każdym bądź razie, dziękuje Wam za wszystko. - powiedział Liam i przytulił każdego ze swoich przyjaciół.
- A ja jestem głodny. - powiedział Niall na co wszyscy triumfalnie się zaśmiali.
- Dziwnie by było gdybyś nie był - powiedziała szatynka targając swojego chłopaka po włosach.
Wszyscy zasiedli przy stole, gdzie leżał przygotowanych posiłek przez wszystkich z nich i z uśmiechem na twarzy zaczęli spożywać przygotowaną potrawę.
- Naprawdę nie wiedziałaś o jego urodzinach? - spytał Loczek, Valerie, która zajadała się posiłkiem.
- Nie, przepraszam Liam - powiedziała przepraszająco do szatyna.
- Nic się nie stało, rozumiem - uśmiechnął się do niej serdecznie.
- W ramach tego, że nic nie przygotowałam, oferuje się jako wasz prywatny fotograf na publicznych imprezach czy koncertach, jeśli jesteście zainteresowani.
- W sumie.. Paul coś wspominał o jakimś fotografie - powiedział Styles. - Nie prawdaż?
- Ale Valerie.. - Sam spojrzała na nią - musiałabyś być na każdym ich koncercie.
- Hahhaa. No właśnie - zaśmiał się Zayn.
- Oj. Włożę sobie jakieś słuchawki i przetrwam. - odparła brunetka odkładając widelec i biorąc kubek w dłoń.
- Liam... - zaczęła po chwili Sam. - Wiesz, że to nie koniec niespodzianek?
- Ej! Dlaczego mnie nie wdrążyliście w te wasze pomysły?
- Bo ty jesteś paplą.
- A co to za niespodzianki? - spytał zaciekawiony Liam.
- Jeśli myślisz, że Ci powiemy to ja chyba kocham Eleanor - powiedział ironicznie Louis, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Każdy w tym pokoju wiedział, że związek jego i szatynki to nie prawdziwa miłość, a zwykła umowa zawarta przez management. Ostatnio próbowali również rozdzielić Sam i Niall'a, poprzez zdjęcie z internetu, ale młoda para się nie dała, na całe szczęście. Jeszcze tego by brakowało, że mogliby już nigdy ze sobą nie porozmawiać przez cholernych menadżerów.
- Dowiesz się w swoim czasie - skomentowała Sam i myślami odleciała do planów na dzisiejszy wieczór, który miała nadzieję, wypali w 100%.
Wszystko zaplanowane było idealnie. Każda najmniejsza minuta musiała być dopracowana, ale przed nią został tylko jeden telefon, który będzie mogła zrobić dopiero kiedy znajdzie wolną chwilę.
- Jak smakowało? - spytał Harry pijąc sok.
- Było pyszne - skomentował Niall.
- Sam robiłem! - pochwalił się Hazza śmiejąc triumfalnie.
- Nie rób sobie jaj, Styles. Przecież ty nawet wody zagotować nie umiesz - zaśmiał się Liam a reszta się z nim zgodziła.
- Możecie zostawić mojego misiaczka ? - Louis objął lokowatego ramieniem.
- Nie boję się ciebie - powiedział Niall i zaśmiał się.
- Przecież jestem straszny! - podniósł głos.
- Nie nie jesteś - wyprzedziła wszystkich Valerie.
- Jesteś słodkim, zabawnym, kochanym Louis'em, który nie podniósł by na nikogo ręki - skomentowała Sam włączając się do rozmowy.
- Tak - zgodziła się z nią przyjaciółka. - Może nie znam Was zbyt długo, ale sama zdążyłam to zauważyć już pierwszego dnia, więc sorry memory, ale jedyny bad boy z was to Zayn - wytknęła Malika, który siedział dwa krzesła od niej i uniósł swoją głowę znad talerza, po czym spojrzał na brunetkę.
Jak miały się sprawy między tą dwójką? Ich rozmowy nie były zbyt rozbudowane. Ograniczały się do pojedynczych zdań, czy krótkich dialogów, które kończyły się niepowodzeniem. Obiecała, że da mu szansę, nie że zacznie się z nim przyjaźnić i tak właśnie robiła. Valerie nadal trzymała dystans do płci przeciwnej po swoim byłym chłopaku, chociaż wie, że oni tacy nie byli, nadal nie potrafiła im do końca zaufać.
- Przecież.. - zaczął chłopak, ale nie próbował nawet dokończyć tego co miał na języku.
Za każdym razem kiedy otwierał buzię by coś powiedzieć, Valerie przyglądała mu się z taką ciekawością jakby był duchem. Jakby podczas mówienia pluł się jak mały chłopczyk, lub płakał po każdym kolejnym słowie. Bał się, że może powiedzieć coś źle a dziewczyna pomyśli sobie o nim nie wiadomo co.
- Wybaczcie - odparł i po prostu odszedł od stołu kierując się na taras.
Kiedy się tam znajdował, wyciągnął jednego papierosa z paczki i już po chwili zaciągał się dymem.
- No i po co ci to? - powiedziała Sam, która stanęła w drzwiach. - W sumie.. dasz bucha? - zapytała na co chłopak spojrzał w jej stronę.
- Nie chcę, żebyś też uzależniła się od tego świństwa - odpowiedział, a ona podeszła do niego i stanęła obok.
Wyciągnęła w jego kierunku rękę, a on doskonale wiedział o co chodzi.
- Niall mnie za to zabije - skomentował, na co z jej ust wydobył się lekki chichot i podarował swojej przyjaciółce papierosa.
Ona wzięła go do rąk, delikatnie się zaciągając. Nie zrobiła tego dobrze, bo szybko odkaszlnęła, ale kiedy posłuchała instrukcji Zayn'a, spróbowała jeszcze raz i idealnie wczuła się w nową rolę.
- Co jest? - spytała z troską w głosie i oddała mu jego nikotynę, którą znowu się zaciągnął.
- Co ja robię nie tak? Dlaczego tak trudno mi do niej dotrzeć? Wiem, że to głupie, ale zależy mi na niej i próbuje to ukryć, okłamać wszystkich dookoła, że jest inaczej, ale nie umiem tego zrobić samemu sobie. Zadręczam się pytaniami dlaczego tak trudno mi z nią rozmawiać, dlaczego tak trudno jest jej nam zaufać, czy po prostu myślę o niej, a tak nie powinno być, Sam - powiedział na głos wszystkie swoje myśli wiedząc, że może jej zaufać.
- Wiesz.. wydaje mi się, że Ona wciąż ma jakiś uraz do chłopaków. Jej pierwszy a zarazem ostatni związek był jaki był.. Z resztą sam widziałeś. Tak mi się wydaje. Od kiedy tutaj jestem, nie rozmawiałam z nią o tych rzeczach. Nie rozmawiałam z nią o tym co.. jest pomiędzy tobą a Nią. - odparła.
- Dlaczego to wszystko jest takie trudne, Sam?
- Kto powiedział, że miłość nie jest trudna? - rzekła.
- Miłość.. - urwał.
- Tak Zayn. Nie okłamuj się. Nie okłamuj też mnie - położyła dłoń na jego ramieniu.
- Ale.. - nie już lepiej nic nie mów.
- A teraz wracajmy, chyba że chcesz, aby ktoś zadawał więcej pytań, zanim ty sam znajdziesz na nie odpowiedź - powiedziała do niej, a on się do niej przytulił.
- Dziękuję, Sam - oznajmił.
- Kto by pomyślał, że ja, wasza fanka będę wam kiedyś pomagać w sprawach miłosnych - skomentowała, a on się delikatnie zaśmiał.
- I mogła nazywać swoim chłopakiem jednego z nas - dodał Malik, odsuwając się od niej.
- Widzisz, wszystko jest możliwe - uśmiechnęła się do niego, a on przed wejściem do domu zgasił jeszcze swojego papierosa, depcząc i kopiąc za taras, po czym obydwoje wrócili do pełnego salonu swoich przyjaciół, gdzie można było słyszeć śmiechy i trzaski naczyń.
- Czy mi się wydaje, czy Sam śmierdzi papierosami? - spytała Valerie podchodząc do swojej przyjaciółki.
- Oczywiście ty zawsze wszystko musisz wypaplać - spojrzała na nią z ukosa.
- Samantho Debrau - Niall szybko zjawił się koło swojej dziewczyny.
- Też cię kocham. - powiedziała i uśmiechnęła się.
- Zayn ci dał?
- Nie, nie, nie - zaczęła, ale blondyn nie chciał jej słuchać.
- Zayn'ie Javadd'ie Malik'u masz mi coś do powiedzenia?
- Dokładnie - obok niebieskookiego zjawiła się Valerie.
- Nie dał mi. Wyrwałam mu - próbowała obronić Zayn'a, Sam. - Dajcie sobie spokój. Nikt nie umarł od jednego bucha. Poza tym, Horan'ku kochanie ty też masz TE mroczne sekrety.
- Może i tak, ale one nie szkodzą mojemu zdrowiu - skomentował blondyn i spojrzał na swoją dziewczynę, obejmując ją w talii, po czym spojrzał jej w oczy.
- Proszę, nie rób tego. Nie chce, aby coś Ci się stało, a wiem jak to niszczy człowieka i jego organizm. Nie chcę, aby to było twoim lekarstwem - powiedział z troską w głosie.
- Spokojnie. Nic mi nie będzie - uspokoiła go, przynajmniej próbowała, ale on nadal miał wątpliwości wypisane na twarzy.
- Trzymam cię za słowo - odpowiedział .
- Jesteście słodcy - skomentowała Valerie, a na twarzy przyjaciółki pojawiły się rumieńce, natomiast blondyn się zawstydził.
- Nasz Horanek się w końcu zakochał - dołączył się Zayn z jego cudownym uśmiechem i potargał swojemu przyjacielowi włosy.
- Takie nierealne, nie?! - podniósł głos Harry, który siedział na kanapie.
- Z tego co wiem, ktoś tutaj również się zakochał. Ło boże, a nawet dwa ktosie. Kto się zakłada o to czy zgadnie? - zaśmiała się Sam za co została spiorunowana przez Malik'a i swoją przyjaciółkę.
- Ja. - powiedział Nialler.
- Powiedz mi na ucho.
Chłopak chciał wyszeptać dwa imiona na ucho, kiedy Valerie się odezwała.
- Hola, hola. To miał być zakład!
- To o co idziecie dzieciaczki  Lubię zakłady. - odparł Louis wciskając się pomiędzy swoich przyjaciół i patrząc to na Sam to na Niall'a.
- Ja wiem - powiedział dumy Harry i wstał z wygodnej sofy kierując się w stronę przyjaciół. - Jeśli Niall nie zgadnie to będzie musiał przebić sobie ucho. A jeśli zgadnie, Samantha nie będzie mogła zbliżyć się do niego przez dwa dni..
- Ale..
- Nie ma żadnego ale. - odparł.
- Zakład to zakład.
- Zobaczymy na ile się znają. - zaśmiał się Lou.
- Dobra. - odparli zgodnie.






 a więc kolejny rozdział naszej historii dwójki przyjaciółek, które mają coraz więcej rzeczy przed sobą jak i za sobą. jak Wam się podoba nowy rozdział? zaczyna się coś dziać, nie? przypominam o zmianie głównej ohaterki na 'CAST' oraz nowym zwiastunie 'TRAILER'. jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach to napisz tutaj 'SPAM'.

xx NANCY.

piątek, 15 lutego 2013

08. London?!


Data: 12 sierpnia 2012r.
Miejsce: Paryż, Francja. 

Dziewczyny leżały na łóżku u Valerie w pokoju, a z głośników wydobywała się właśnie jakaś nowa piosenka na liście przebojów. Valerie czytała jakieś czasopismo, które leżało na szafce nocnej, natomiast jej przyjaciółka patrzyła na ofertę uczelni, które ją interesowały i które znajdowały się w Londynie. 
- Valerie, zastanawiałaś się nad studiami? - spytała swoją przyjaciółkę. 
- Nie, jeszcze nie - odpowiedziała na luzie, kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego, że termin składania podań zbliża się wielkimi krokami.
Sam obróciła się na swoim krześle i spojrzała na przyjaciółkę. 
-Ah, okej. Dobrze wiedzieć - prychnęła pod nosem. - kobieto zwariowałaś?! Masz zaledwie trzy dni na złożenie podania! - podniosła głos. 
-Spokojnie, nie krzycz tak. Coś się znajdzie - nie oderwała wzroku od gazety.
-Widzę, że naprawdę nie zdajesz sobie z tego sprawy - powiedziała i wróciła do przerwanej czynności. 
Pełen wybór studiów, które ją interesowały. Kierunki? Różne. Jakaś branża modelarska, stomatologia, języki obce, filologia angielska i innego typu kierunki. Szybko zjechała na dół w poszukiwaniu tego co najbardziej ją interesuje. 
- Mam! - krzyknęła. - Królewska Akademia Muzyczna, która jest jedną z najbardziej prestiżowych akademii na całym świecie zajmująca się edukacją i badaniami muzykologicznymi oraz prowadzeniem intensywnej działalności koncertowej - zaczęła czytać zdania zawarte na temat tej uczelni, które znalazły się w internecie, a na jej twarz wkroczył wielki uśmiech. 
- To coś idealnie dla ciebie. Mogłabyś pomagać swojemu nowemu chłopakowi ze sprzętem na koncercie i badać czy żaden sprzęt nie nawali w czasie jego koncertów - powiedziała sarkastycznie, za co oberwało jej się poduszką od Sam.
-Weź się odwal, co? - syknęła w jej stronę. - Po za tym, nie chcę studiować w Londynie dla Niall'a tylko dla siebie, a ty doskonale o tym wiesz - wróciła do czytania o wymarzonym kierunku. 
Samantha mówiła prawdę. Londyn i studia tam dawały jej więcej szans na lepsza przyszłość niż wybranie się na studia tutaj. Zawsze marzyła o poszerzeniu swoich horyzontów dotyczących muzyki. 
Jej pasją było granie na perkusji, ale po kilku interwencjach policji zaprzestała brnąć dalej w tym kierunku.
-Valerie.. - przerwała i spojrzała na nią. -A może.. to byś poleciała tam ze mną ?
Przyjaciółka aż się oderwała od czytanej gazety i spojrzała na nią ze zdziwieniem. 
- Że ja w Londynie? Nie ma mowy. Kocham to miasto, ale nie umiałabym się w nim ogarnąć, tym bardziej tam studiować - odpowiedziała jej. 
- Ale są same plusy. Nowe otoczenie, czyli nowi ludzie, a co za tym idzie? Zero niemiłych spotkań z panem Josh'em, którego już po ostatnim razie masz dość - próbowała ją nakłonić przypominając przyjaciółce o poprzednim incydencie. 
- To racja, jednak.. ja nawet nie wiem co chcę w życiu robić, a skoro mam na to tylko trzy dni to nic z tego nie wyjdzie.
-Valerie, nie mów tak. Przecież wiem, że marzyłaś o studiach w Londynie, że marzyłaś tam zamieszkać. Dlaczego nie możesz chociaż spróbować? Doskonale wiesz, że ja sama nie dam sobie tam rady. - usiadła obok niej na łóżku.
-Sam.. - spojrzała na nią.
-Nie. Ja cię do niczego nie będę zmuszać. To twoje życie i twoje podejmowanie decyzji. Pomimo wszystko będę cię kochać - lekko się uśmiechnęła.
Valerie nie chciała zawieść swojej przyjaciółki. Nie lubiła kiedy ta z jej powodu była smutna. Wzięła głęboki oddech i odrzuciła gazetę na bok. 
- Muszę to przemyśleć. To co chce robić, a dla mnie najważniejsze jest, aby wiązało się to z fotografią, więc obiecuję, że zawalę dzisiejszą noc nad laptopem, aby coś znaleźć. No i co najważniejsze, porozmawiam z rodzicami o tym wszystkim - powiedziała do niej i sprzedała jej delikatny uśmiech.

Data: 13 sierpnia 2012r.
Miejsce: Paryż, Francja.

Samantha siedziała przy swoim biurku i pisała podanie na uczelnie, które chciała wysłać jak najszybciej, a Valerie stukała w poręcz od jej łóżka. 
Bała się powiedzieć przyjaciółce swojej decyzji, która nie miała pojęcia czy ją ucieszy. 
Nie spała całą noc, ponieważ szukała jakiegoś kierunku, który idealnie pasował dla niej. Zdawała sobie sprawę, że Londyn otwiera wiele możliwości, ale ona bała podjąć się tą najważniejszą decyzję. 
-Sam - zaczęła delikatnie po czym przełknęła ślinę. 
-Hmm? - przyjaciółka odwróciła się w jej stronę. 
-Pomożesz mi napisać podanie?
- Czy to znaczy, że.. - zaczęła z wielkim uśmiechem na twarzy. 
- Tak, to znaczy, że chcę spróbować - dokończyła za nią, a Sam znalazła się zaraz przy niej z wielkim uśmiechem na twarzy i mocno przytuliła przyjaciółkę do siebie. 
- Bardzo dziękuje - powiedziała. 
- Jeszcze nie masz za co, a teraz proszę. Nie radzę sobie z tym wszystkim - spojrzała w dół na białą kartkę papieru, która widniała pustkami, ponieważ od dobrej godziny nic konkretnego nie przychodziło jej na myśl, a może ona po prostu bała się coś tam zawrzeć?  Bała się, że jakieś słowo będzie błędem, a ona straci szansę, której szukała tak długo.
-Musisz zawrzeć swoje marzenia - zaczęła, kiedy po pokoju rozległ się dźwięk połączenia przychodzącego na Skype.
Samantha wstała z łóżka z zaciekawioną miną i zbliżyła się do komputera. 
-To Nialler - uśmiechnęła się pod nosem. -Napiszę mu, żeby zadzwonił później - chciała wstukać coś w klawiaturę, ale Valerie z szybkością światła uderzyła ją poduszką.
- Nie dosyć, że macie niekorzystne warunki do waszego związku poprzez odległość to jeszcze teraz mi wywijasz takie numery. Na mnie nie zwracaj uwagi, jeśli chcesz mogę nawet was zostawić samych, a pomyślę na spokojnie u siebie - powiedziała do niej i delikatnie się do niej uśmiechnęła, po czym zaczęła zbierać swoje rzeczy, które tutaj przyniosła, a jest to telefon i notes, w którym to planowała napisać coś, co miało tak wielki wpływ na jej przyszłość.
-Nie! - odrzuciła w nią poduszką - zostań. - zaśmiała się. 
Chwyciła laptopa w rękę i usiadła obok przyjaciółki, odbierając połączenie.
-Cześć - pomachała do chłopaka, kiedy jej kamerka się uruchomiła.  
Dopiero po chwili dało się zauważyć postać Niall'a, który uśmiechał się do dziewczyny.
-Cześć słońce. Stęskniłem się. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - powiedział.
-Nie. Siedzę właśnie z Valerie i piszemy podania - pokazała arkusze papieru.
- Oo, witam drugą panią - przywitał się Nialler, a Valerie tylko uśmiechnęła się i machnęła do niego ręką gestem na powitanie. - A jakie to studia wybraliście, jeśli można wiedzieć?
- Królewska Akademia Muzyczna - odpowiedziała mu Sam. 
- A ja The Courtauld Institute of Art - dopowiedziała Valerie, wcześniej czytając dokładnie nazwę tej szkoły na jednej z kartek w notatniku.
- Chwila, chwila. To jest w Londynie, jeśli moja orientacja w tym mieście nie zawozi, czyli.. - uśmiechnął się szeroko. - przeprowadzacie się do Londynu?
-Nie, no coś ty. Myślałyśmy latać samolotem do Londynu tylko na zajęcia - zrobiła śmieszną minę brunetka. -To byłoby coś - zaśmiała się.
-Nie mogę w to uwierzyć. Będę miał cię na wyciągnięcie ręki - spojrzał swoimi niebieskimi oczami na Sam.
-Nie, nie, nie. Ja będę jej bardzo pilnować. Wraca do domu przed 22 i żadnego wymykania po godzinach. - odparła Valerie.
-Ale mamo - znowu uśmiechnęła się Sam. 
-Ja już cię wychowam - powiedziała. -Nie będziesz się włóczyć po tak wielkim mieście z jednym z najsławniejszych nastolatków na świecie.
- I jednym z najseksowniejszych - dopowiedział Niall.
- Tym bardziej. Za każdą dodatkową minutę spóźnienia, jeden sms mniej do tego pana i uwierz, że będę to sprawdzać - zagroziła jej sarkastycznie i cała trójka wybuchnęła śmiechem. 
- Jesteś bardzo surowym rodzicem - skomentowała smutnie Sam. 
- Nie ma ulgi, przykro mi. Studia to wielki odpowiedzialność, jak to powiedział wczoraj mój tata, a ja po prostu się o ciebie martwię - odpowiedziała jej Valerie.
-Cieszę się, że chociaż ty.. - zrobiła smutną minę. 
Już po chwili wstała z łóżka i skierowała się w stronę okna, gdzie spoglądała na miasto.
Valerie doskonale wiedziała o kogo chodzi. 
Od samego początku kiedy robiła smutną minę, chodziło o jednego mężczyznę na tym świecie, choć brunetka rzadko o nim wspominała, tak cholernie za nim tęskniła.
Nialler nie wiedział o co chodzi, co się stało. Ale doskonale wiedział, że nie może nic z tym zrobić. 
Valerie szybko znalazła się obok swojej przyjaciółki i mocno ją do siebie przytuliła. 
-Sam.. masz mnie. Masz Niall'a, on wcale ci nie jest potrzebny.
- Jednak.. to boli - powiedziała. 
- Wiem, ale nie warto smucić się z jego powodu. Jest dla ciebie ważny, przynajmniej był i zawsze będzie miał miejsce w twoim sercu, ale wiedz, że masz nas. Zawsze będziemy z tobą, nie ważne co się stanie, pamiętaj o tym - powiedziała do niej, a Sam odwzajemniła uścisk. 
- Pamiętam, jednak to nadal mój brat, który po prostu zapomniał. Zapomniał o swojej małej siostrzyczce, którą wcześniej tak bardzo lubił się opiekować albo może tylko tak udawał, abym nie była smutna, a ja za nim tęsknię. Zranił mnie, ale tak cholernie mi go brakuje - powiedziała i pierwsze łzy poleciały po jej policzku, a następnie wylądowały na ciemnej bluzce jej przyjaciółki. -Staram się zrozumieć, że on ma własne życie a ja byłam do jakiegoś czasu, ale wciąż brakuje mi tego wszystkiego. Od momentu kiedy jestem z Niall'em przypomina mi się fakt, kiedy powiedział, że chcę poznać tego szczęściarza, który będzie tym pierwszym. Przypomina mi wie fakt, jak kiedyś traktował mnie jak księżniczkę a po śmierci rodziców, on nagle znikł.. 
Nialler przysłuchiwał się całej rozmowie dziewczyn i nie mógł uwierzyć w to o czym rozmawiają.
- Ludzie odchodzą, nawet Ci, którzy kiedyś wydawali się dla nas całym światem, ale na ich miejsce pojawiają się nowi, którzy może nie wypełniają tak wielkiej dziury w sercu, ale będą się starać dać ci tyle samo miłości, ile dała ci ta osoba, która odeszła. Jedziemy do Londynu, zaczynamy wszystko od początku, pamiętasz? Razem zapominamy o wszystkich troskach, które nam się tutaj przytrafiły i tworzymy nową historię u boku innych - powiedziała do niej i przytuliła ją mocniej do siebie.
-Dziękuje Ci, Valerie. Dziękuje, że cię mam. Bez ciebie chyba bym już nie dała rady i odpadła już dawno temu. Doskonale wiesz, że nie jestem zbyt silna.. Kocham Cię - wyszeptała w jej stronę. 
-Ja ciebie też - odparła.
-A mnie nikt nie kocha - dało się usłyszeć głos dochodzący z głośników laptopa brunetki.
- Jasne, że cię kocham, głupku - powiedziała Sam i szybko zajęła swoją wcześniejszą pozycję. - I przepraszam, że musiałeś być tego świadkiem - dokończyła.
- Nie masz za co przepraszać. Ja.. rozumiem i przykro mi z tego powodu - oznajmił smutno patrząc na to. - Cieszę się, że niedługo będę mógł cię mieć przy sobie, że będę mógł cię przytulić w tak ciężkich momentach i jakoś pocieszyć, chociaż nie zawsze mi to wychodzi - dokończył i delikatnie się uśmiechnął do swojej dziewczyny.
-Gadasz głupoty. Samo to, że jesteś sprawa, że się uśmiecham. - odparła.
-Piękne dziewczyny wybaczą, ale muszę pochwalić się nowością Zayn'owi wydaje mi się, iż się ucieszy kiedy częściej będzie widział Valerie w cztery oczy - zaśmiał się.
Brunetka nie zdążyła nic powiedzieć, bo chłopak zniknął.
-No pięknie. Teraz Malik pomyśli, że to ja go śledzę. 
Samantha wywrócił oczami.
-Mogłabyś to sprawdzić, bo nie jestem pewna czy dobrze napisałam nazwę tego konkursu, który wygrałam. - przesunęła kartkę bliżej przyjaciółki.
Valerie przeczytała dokładnie każde słowo po dwa razy, aby upewnić się, że nazwa własna nie jest napisana z błędem. 
- Jest jak najbardziej poprawnie - uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki. - Tak w ogóle to trzeba by było pomyśleć nad jakimś mieszkaniem, bo my się tutaj napalamy, a nie mamy tak naprawdę najważniejszego - przypomniała jej i sama zaczęła się jeszcze bardziej zadręczać pytaniami o wyjazd do Londynu.
-Ja mam propozycję ! - rzucił Niall, który wszedł z powrotem do swojego pokoju a za nim dumnie kroczył Zayn. 
-Tylko mi nie mów, że mamy z Wami zamieszkać, bo bym nie wytrzymała - zaśmiała się Valerie.
-Mój wujek szuka osób chętnych do wynajęcia mieszkania. Duże, przestronne.. - przerwał.
- I oczywiście blisko nas, żeby nasz kochany Horan'ek nie musiał żegnać się na dłużej - dokończył za niego Malik, a blondyn się zaczerwienił.
-Niall a mógłbyś się dowiedzieć czegoś więcej ? Potrzebujemy wiedzieć ile pieniędzy musimy zacząć odkładać. - dodała brunetka.
- Jasne, już do niego dzwonię - powiedział i szybko odszedł z telefonem w ręku, zostawiając dziewczyny same z Malikiem. 
- Więc.. słyszałem o dobrych wieściach - zaczął patrząc w kamerkę. 
- Chyba zacznę już patrzeć na swój wydział w poszukiwaniu przyjaciół - powiedziała Valerie w stronę swojej przyjaciółki, a ta się tylko zaśmiała. 
- Będziesz miała przy sobie najlepszą przyjaciółkę i piątkę cudownych chłopaków, czego ci jeszcze trzeba? - spytała. 
- Na pewno nie ich. 
- Obiecałaś, że dasz mi szansę - przypomniał jej Malik.
-Obiecanki macanki - zaśmiała się.
-Ona doskonale pamięta, co komu obiecała i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nigdy nie łamie danego słowa. - powiedziała Samantha i wytknęła język w stronę swoją przyjaciółki.
-Może mogę zrobić wyjątek - uśmiechnęła się.
-Nie przejmuj się, Zayn. To jest ciężki orzech do zgryzienia.
- Nie prawda. Ja po prostu ostrożnie zawieram znajomości - wybroniła się Valerie. 
- Czyli uważasz mnie za kogoś niebezpiecznego czy niewartego przyjaźni? - dopytywał się, a brunetka poczuła jak coś ją kuje w serce. Poczuła, że go zraniła i nie było jej z tego powodu dobrze. 
- Tego nie powiedziałam.. ja po prostu - zaczęła się tłumaczyć, ale sama nie wiedziała jak. 
- Rozumiem - powiedział smutno i zaczął wstawać z krzesła.
- Zayn.. - powiedziała błagalnie. Jego imię wypowiedziane przez nią zabrzmiało dziwnie w jej ustach, przynajmniej ona tak się poczuła, jednak teraz nie traktowała go jak wroga, wręcz przeciwnie. Chciała go przeprosić. Panie i panowie, to trzeba zapisać w kalendarzu, Valerie Bernard okazuje troskę jednemu z chłopaków z 1D.
- Spoko. Rozumiem, że wciąż cię denerwuję. Nie będę się wciąż wtrącał do waszego życia. - ruszył w kierunku drzwi. 
- Nie, Zayn - spojrzała na niego - nie odchodź. Żartowałam. Uwielbiam spędzać z tobą czas - uśmiechnęła się czule. 
- Dobre wieści - dało się usłyszeć głos Niall'a, który usiadł na krzesełku. - Mój wujek powiedział, że mieszkanie ma dwie małe sypialnie, dużą kuchnię, łazienkę i całkiem przestronny salon, a cena jest jeszcze do ustalenia, ale z tym problemu nie będzie - poinformował je. - Meble już są, wiadomo że potrzeba dokupić małe drobiazgi, ale o to nie powinniście się martwić. Oznajmił też, że jak dla niego, możecie się wprowadzać już od jutra, co lepiej dla mnie - zaśmiał się i spojrzał na Sam.
- Niall.. - spojrzała na niego spod byka.
- Ale ja się cholernie stęskniłem - zrobił smutną minę.
- To zobacz na to! - zaśmiała się Valerie i przytuliła się do swojej przyjaciółki, po czym złożyła delikatny pocałunek na jej policzku.
- Aaaaa! - krzyknął Nialler i zakrył swoje niebieskie oczy. 
Valerie uśmiechnęła się triumfalnie do kamerki.
- Jesteś okropna - skomentował blondyn smutnym tonem. 
- Wiem, wybacz - odpowiedziała.
- Daj nam chociaż czas, aby się spakować - powiedziała Sam.
- Właśnie, a dla dziewczyn to nic łatwego - dodała jej przyjaciółka.
- Ale ja jeszcze nie skończyłam pisać podania - powiedziała Samantha. 
- Jak napiszesz 'Dziewczyna z marzeniami' to każda uczelnia cię przyjmie - zaśmiał się Zayn.
- Ty swoje spełniłeś, wiec mógłbyś trzymać za innych kciuki - powiedziała brunetka, uderzając pałeczkami od swojej perkusji w kant łóżka.
- Oczywiście, że je trzymam - uśmiechnął się. 
- Mam propozycję. Od wysłania podania macie jeszcze dwa tygodnie odkąd dadzą listę, którzy zostali przyjęci. Co wy na to, aby przyjechać do nas za kilka dni, zapoznać się powoli z tym miastem i przy okazji na ogłoszeniu listy będziecie w Londynie? - zaproponował Niall.
- Ale jaki jest sens w tym, żeby wynajmować już mieszkanie u twojego wuja, kiedy nie wiemy jeszcze czy nasze plany się powiodą? - spytała Valerie zastanawiając się nad sensem jego propozycji.
-Może.. 
-Może wpadniecie do nas? Mamy jeden pokój wolny, a jeśli, coś to mogę się przespać te kilka dni na kanapie. Mnie się nic nie stanie. - zaproponował Zayn.
-Właśnie! Zay wpadł na genialny pomysł. Nie zdarza mu się to często - zaśmiał się blondyn - Propozycja nie do odrzucenia, skoro Zayn chce oddać swoje łóżko.
-Ah, no tak. Valerie też uwielbia długo spać, więc nawet by nie zauważyli gdyby byli w jednym łóżku.
Sam dostała poduszką od swojej przyjaciółki, a Zayn tylko uśmiechnął się cwaniacko biorąc tą propozycję całkiem na poważnie. 
- Myślicie, że mieszkanie z wami pod jednym dachem przez tak długi okres czasu to dobra propozycja? Zwłaszcza dla mnie? Przecież ja tam zwariuje - zażartowała Val. 
- Da się do nas przyzwyczaić. Jeden dzień i się z nami oswoisz, zobaczysz. My już ci pokażemy, że wcale nie jesteśmy tacy źli, za jakich nas masz - przekonywał ja Niall. 
- Ja jestem za - Sam podniosła rękę do góry.
-Najgorzej będzie z chodzącym nagim Harry'm, ale jednak mam nadzieję, że się powstrzyma. Choć przez te kilka dni. - uniósł brwi Niall. -Przy mojej ślicznotce i jej równie ładnej przyjaciółce.
-No normalne się zaczerwieniłam - zaśmiała się brunetka.
-Dobra, przestańmy. Idziemy teraz z chłopakami ogarnąć tamten pokój, bo po ostatniej wizycie Gemmy było nieźle. - powiedział Niall.
-Przy okazji mój też moglibyście ogarnąć.

_______________________________________________

taki rozdział na dobranoc, haha. mamy nadzieję, że się podoba :)
przypominam o nowej bohaterce: KLIK oraz o zakładce 'spam' TUTAJ, gdzie
możecie zostawiać kontakt do siebie, jeśli chcecie być informowani o nowych
rozdziałach :)

dobranoc i do następnego! :) 


sobota, 9 lutego 2013

07. this kiss.



Dzień: 4 sierpnia 2012r.
Miejsce: Paryż, Francja

- Samantha! - babcia szatynki stała nad jej łóżkiem i próbowała wybudzić swoją wnuczkę, która za żadne skarby nie chciała otworzyć oczu, a wręcz przeciwnie. 
Odwróciła się na drugi bok i teraz leżała plecami do swojej opiekunki. 
- Kochanie, One Direction! - krzyknęła głośniej starsza kobieta, a Sam jak poparzona uniosła się do góry, jednak pod wpływem zawrotów głowy, spadła ze swojego wygodnego i miękkiego łóżka, lądując na twardych panelach. 
- Nigdy.. więcej.. tak.. nie rób.. - powiedziała i wstała z podłogi siadając z powrotem na łóżku.
- Chodź na śniadanie. Naszykowałam Ci.
- Dziękuję. Za chwilę przyjdę - rzekła.
Wstała z łóżka, po czym skierowała się łazienki. Chciała obmyć twarz zimną wodą z nadzieją, że coś to pomoże, jednak szybko się przeliczyła.
Skierowała się do kuchni a kiedy zasiadła do stołu, została obdarowana talerzem z pysznymi tostami. 
Zrobiło jej się niedobrze na widok jedzenia, jednak wiedziała, że musi coś przegryźć i nie oparła się słodkim śniadaniem. 
- Więc, co wczoraj robiłaś? - spytała ją jej babcia, a Sam sama próbowała sobie przypomnieć wczorajszy wieczór. 
Taniec, śmiechy, jeden drink, drugi, trzeci, a potem po prostu przestała je liczyć.
- Słuchałam muzyki - odpowiedziała nie okłamując swoje opiekunki. 
Po prostu ominęła trochę prawdziwych faktów, o których sama nie miała pojęcia.
- Samantha! - usłyszała za sobą głos swojej przyjaciółki, która po raz kolejny wchodziła do niej przez okno, zamiast jak człowiek zapukać do drzwi. 
- Czy mogłabyś nie krzyczeć ? - powiedziała łapiąc się za głowę po czym wzięła łyk kawy, przygotowanej przez swoją babcię. - Co jest tak ważne, że przerywasz mi jeden z najważniejszych posiłków w ciągu dnia? - zadała pytanie i zaczęła dalej konsumować swoje śniadanie.
- No nie wiem.. Może.. - przystawiła telefon przed twarz swojej przyjaciółki - to. 
Sam zauważyła stronę twitter'a i ostatni tweet ze zdjęciem, lecz to nie było zwykłe zdjęcie. To była fotografia przedstawiająca ją i Horan'a.. całujących się.
Szatynka z wrażenia wypluła swój posiłek na stół, a jej szczęka niemal opadła na dół. 
- Samatha! Dzieci w Afryce głodują, a ty mi tutaj marnujesz takie dobre jedzenie! - oburzyła się na nią babcia.
- Przepraszam babciu. - chwyciła swoją przyjaciółkę za rękę i zaciągnęła do swojego pokoju gdzie usiadły na łóżku.
- Nie wiedziałam, że to aż tak daleko zaszło.
Samantha złapała się za głowę z nadzieją, że cokolwiek jej się przypomni, ale wczorajszy wieczór widziała jak przez mgłę. 
Tańce, śmiechy, rozmowy, ale nie widziała nigdzie tego obrazu, kiedy ich usta się spotkały.
Na samą myśl dotknęła palcami swoich warg.
- Sama o tym nie wiedziałam, Valerie - szepnęła w jej stronę. 
- Wiem, że zawsze ci się podobał ten chłopak i moment, kiedy obydwoje byliście pod wpływem procentów mógł się okazać tym doskonałym, aby ruszyć na przód, ale dlaczego od razu na twitter'a? Przecież teraz cały świat wie o tym, że się całowaliście, a co najgorsze, teraz cały świat myśli, że jesteście razem, a wy nawet nie pamiętacie tego pocałunku - powiedziała do niej z troską w głosie. 
Samantha, nie wiedziała co powiedzieć. Jej przyjaciółka, jak zwykle z resztą, miała rację.
Do jej oczu zaczęły cisnąć się łzy. Pomimo, że miała 17 lat na karku, jeszcze nigdy nie poczułam ciepłych warg innego człowieka. Chciała zachować ten swój pierwszy pocałunek dla kogoś wyjątkowego. Aby zapamiętała to do końca swoich dni.
Wpatrzona gdzieś w pustkę miała wszystkiego dość. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię i zniknęła już na zawsze.
Dopiero po chwili na jej policzkach pojawiły się pierwsze mokre ślady. 
Brunetka mocno przytuliła ją do siebie i oparła swoje ręce na jej plecach, delikatnie je gładząc w geście wsparcia. 
- Będzie dobrze, Sammy. Musisz z nim tylko porozmawiać, najlepiej od razu i nie odkładać tego na później, bo może być tylko gorzej - oznajmiła jej, kiedy z oczu brunetki leciały kolejne łzy. 
Dziewczyna chciała chwycić w soją dłoń telefon, ale ten zaczął już chwilę wcześniej wibrować.
Wydał z siebie znaczący sygnał a już po chwili Sam mogła zauważyć na swoim ekranie zdjęcie Horan'a i jego imię.
Bała się odebrać, ale nie mogła go unikać. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że muszą sobie wszystko wytłumaczyć.
- Pamiętasz coś? - usłyszała jego głos po drugiej stronie.
Jego melodyjny głos, z którego jakiś czas temu by się cieszyła, ale teraz nie miała pojęcia co zrobić.
- Jak przez mgłę - szepnęła do telefonu. 
- Co ty na to, aby się spotkać? Myślę, że to nie jest rozmowa na telefon - skomentował. 
- Zgoda - odpowiedziała nie zastanawiając się nad jego propozycją. 
- W takim razie za 10 minut u Ciebie będę, jestem niedaleko - poinformował ją, a potem usłyszała tylko długi sygnał po drugiej strony słuchawki, a ona jeszcze bardziej zaczęła się trząść, jednak nie wiedziała co było tego powodem. 
Czy to, że miała właśnie z nim z porozmawiać czy to, że bała się przyznać, że nie pamiętała tak ważnej dla niej rzeczy. 
-I co? - zapytała Valerie, kiedy Sam odłożyła telefon obok siebie.
-Przyjedzie tutaj.. - wzięła głęboki oddech - ale ja nie wiem.. nie mam bladego pojęcia o czym mam z nim porozmawiać. Od czego zacząć.. - zaczęła się jąkać i bawić kocem, który leżał obok. 
- Spokojnie, dasz sobie radę. Bądź z nim szczera, to najważniejsze - powiedziała do niej Valerie z delikatnym uśmiechem na twarzy. - A teraz idź się ładnie ogarnąć dla swojego księcia na białym koniu, a ja uciekam do mojego tajemniczego mieszkania, o którym lepiej, aby nikt się nie dowiedział - powiedziała i przytuliła jeszcze swoją przyjaciółkę, po czym wyszła przez okno w salonie. 
Samantha ubrała się w jakieś ciuchy po czym usiadła na łóżku.
Te 5 minut ciągnęły się w nieskończoność. Cała się trzęsła i co chwilę zerkała na telefon.
Usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko podskoczyła na swoim miejscu po czym zebrała resztki odwagi i otworzyła drzwi przybyszowi. Niall wszedł bez słowa do mieszkania.
Od razu skierowali się do pokoju Samanth'y, gdzie mogli spokojnie porozmawiać.
Żadne z nich nie wiedziało jak zacząć, nie myśleli, że będzie to takie trudne a cisza stanie się dla nich afrodyzjakiem. 
- Niall - zaczeła szatynka.
- Nie, Sam. Nie przepraszaj mine i nie mów, że to twoja wina, bo to nieprawda - spojrzał na nią i zbliżył się do niej - Zawiniliśmy oboje. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, żeby wziąć więcej procentów do ust, kiedy już miałem dość i wiem też, że ty też się nie hamowałaś - zaśmiał się delikatnie, tak samo jak szatynka. - Jednak nie żałuję tego co się stało. Może tego nie pamiętam, ale nie żałuję.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- A mnie chodzi to, że to był mój pierwszy pocałunek.. Chciałam aby był on wyjątkowy z wyjątkową osobą. Od razu mówię, że taką jesteś, ale chciałam go zapamiętać. Mieć go przed oczami każdego dnia kiedy się budzę.. A jedyna rzecz jaka pozostała po nim to, to zdjęcie.. - spuściła wzrok.
Niall doskonale wiedział o co chodzi brunetce. Była taka delikatna i przeżywała każdą rzecz inaczej.
-Wiem Sam.. Ale co się stało się nie odstanie - rzekł.
Dziewczyna czuła, jak chłopak z każdym słowem przybliża się do niej.
- Wczoraj dużo się wydarzyło, dla nas obojga i myślę, że każde z nas czegoś się nauczyło, ale.. - przerwał bojąc się dalszej części zdania.
Nie był już taki odważny jak poprzedniego wieczoru, wręcz przeciwnie. Czuł się jak największy mięczak na świecie bojąc się powiedzieć jej, jakie są jego uczucia.
- Od początku przyjazdu tutaj miałem nadzieję, że cię spotkam, że będę mógł cię zobaczyć. Ten list wiele dla mnie znaczy, a kiedy zobaczyłem cię w kawiarni, potem to zaproszenie na imprezę i spędzony z tobą czas był, to było dla mnie po prostu coś magicznego, tak samo jak ten pocałunek. Wiem, że nie był on tylko pomyłką, a czymś więcej i jest tylko jeden sposób, aby to potwierdzić - powiedział i przyciągnął ją do siebie, po czym złączył ich usta w jedną całość.
Samantha, nie wiedziała co zrobić
Oddała się chwili i czuła się fantastycznie.
Dopiero po chwili blondyn odsunął się od niej lekko uśmiechając.
- Pomyśl sobie, że to był ten pierwszy raz. - szepnął wpatrzony w jej brązowe oczy. -Było wyjątkowo, czy mam powtórzyć?
Brunetka uśmiechnęła się do niego.
- Było wyjątkowo, ale możesz powtórzyć - zaśmiała się.
Nie mogła uwierzyć w to co się teraz dzieje. Nie mogła uwierzyć w to, że siedzi w jej pokoju z jej największym idolem, bohaterem i największą miłością życia. 
Wszystko było jak w bajce.


Valerie leżała na kanapie ze słuchawkami w uszach, gdzie rozbrzmiewała właśnie piosenka jej ulubionego zespołu - The Script. Wsłuchiwała się w jej słowa, a zarazem myślami uciekała do sytuacji swojej przyjaciółki. Martwiła się o nią, bo dawno nie widziała jej w tak złym stanie, a za każdym razem kiedy szatynka płakała, ona miała ochotę robić to razem z nią. Wiedziała, że czasami słowa pocieszenia nie pomogą, a ona może ją zawieść, jednak za każdym razem w nią wierzyła. Wiedziała, że jest silna i da sobie radę, nawet jeśli wyglądała na bardzo słabą, wewnątrz była silna i w tym ją inspirowała.
Nagle usłyszała jak ktoś stuka szybę.
Rolety w salonie były zasłonięte co uniemożliwiło zobaczenie przybysza.
Brunetkaa szybko wyciągnęła urządzenie z uszu i ruszyła ku okna.
Miała wielką nadzieję, iż to jej przyjaciółka, że opowie jej o całej rozmowie z Niall'em i w razie czego będzie mogła ja jakoś pocieszyć.
Jednak widok osoby za szkłem niekoniecznie przyprawił Valerie o uśmiech na twarzy.
Uchyliła okno.
- Czegoś tutaj oczekujesz? - zadała pytanie w jego stronę.
- Aby ta piękna szatynka wpuściła mnie do swojego skromnego mieszkania, z którego ma piękny widok na całe miasto, ewentualnie mnie oprowadziła po Paryżu, abym się mógł nacieszyć pięknymi widokami przed wylotem do Londynu - powiedział Zayn z dumnym uśmiechem na twarzy, jakby właśnie pokazywał swojej towarzyszce, że przed nim się nic nie ukryje. 
- Przepraszam, ale mama nie kazała wpuszczać do domu nieznajomych - odpowiedziała mu i również się uśmiechnęła triumfalnie. 
- Ale ja wcale nie jestem nieznajomym. Jestem jak twój starszy brat.
- Nie wiedziałam, że moi rodzice ukrywali przede mną ten fakt - usiadła na fotelu obok okna.
- Wpuścisz mnie? Trochę tu zimno - zaśmiał się.
- Podobno jesteś gorącym chłopakiem - uniosła brwi do góry. 
- W takim razie chcesz być potem prześladowana przez moich fanów, którzy będą mieli ci za złe, że nie mogę nic zaśpiewać przez chorobę? - zaszantażował ją. 
- Nie, już wystarczy, że mam ciebie na karku - odpowiedziała i otworzyła szerzej okno, a chłopak szybko przez nie przeskoczył i już po chwili stał obok brunetki, wpatrując się w nią. 
- Dziękuje, łaskawa pani - zaśmiał się, a ona tylko wywróciła oczami, jednak na jej twarz również wkroczył uśmiech, po raz pierwszy w obecności tego chłopaka. 
- Mam do ciebie jedno pytanie. - powiedziała do niego zamykając okno. - Skąd wiesz, że tu mieszkam?
- A dlaczego to cię tak interesuje? - usiadł na kanapie rozglądając się po salonie.
- Ponieważ, mogę poczuć się prześladowana przez ciebie. Może ty nie jesteś Zayn tylko jakiś pedofil i chcesz mnie porwać? Tyle się tego słucha w telewizji.
- Niestety to wciąż ja. - zaśmiał się.
- To odpowiedz mi na pytanie.
- Niall poszedł przepraszać Sam, Liam siedzi wciąż przy telefonie, bo Danielle a Larry to Larry.
- Nie o to pytałam - usiadła obok niego. 
- Mam dla ciebie radę na przyszłość. Jeśli następnym razem chcesz przed kimś ukrywać gdzie mieszkasz, po prostu bądź bardziej ostrożna - uśmiechnął się do niej delikatnie, patrząc na nią. 
Przed oczami stanął jej wczorajszy wieczór, kiedy to wracała pod ich wspólną kamienicę. Chłopak wszedł do domu Sam, aby zabrać chłopaków do domu, ponieważ jako jedyny był trzeźwy, a ona wymknęła się mówiąc, że na nią czas. Szkoda tylko, że za szybko weszła do kamienicy i chłopak musiał ją zobaczyć, zanim wszedł do mieszkania jej przyjaciółki.
- Cholera - skomentowała i uderzyła się otwartą ręką w czoło. - Śledzisz mnie - rzuciła w jego stronę a On się uśmiechnął.
- Nie chciałem siedzieć ostatni dzień w Paryżu sam, więc postanowiłem zaryzykować. - powiedział.
Między nimi zapadła cisza, która przerwana była dźwiękiem przejeżdżających samochodów.
- Głupia sprawa z tym zdjęciem Niall'a i Sam - odparł po chwili Malik, wpatrując się w dziewczynę.
Wyglądała inaczej niż wczoraj. Widać było, że przejęła się zaistniałą sytuacją pomiędzy swoją przyjaciółką a blondynem.
- A no.. - szepnęła. 
- Jak zareagował na to wszystko Paul? - spytała go. 
- Znasz jego imię?! - zdziwił się.
- Jak się przebywa z Sam tyle godzin to nie ma się co dziwić - usprawiedliwiła się, a on odpowiedział jej śmiechem. 
- Nie był zadowolony, bo według niego, wszystko musimy z nim omawiać, nawet głupie randki czy rozmowy telefoniczne z innymi spoza zepsołu, ale co się stanie się nie odstanie i może to i lepiej. Niall się tak jakby postawił managementowi, więc jestem z niego cholernie dumny.  
-Cóż za wyrafinowane słownictwo proszę pana.
- A widzisz - zatopił się w jej czekoladowych źrenicach.
- Swoją drogą, nie mam pojęcia jaki plan działania podejmą w swoje życie. Nawet jeśli chcieliby być razem, a mogę powiedzieć, że na milion procent będą chcieli, ta odległość ich rozwali. Wiem coś o tym.
- No proszę jakaś dziewczyna?
- Nie. Rodzina też dla mnie jest ważna. - przeniósł wzrok na jakiś punkt gdzieś za nią. 
- Co powiesz na ten obiecany spacer? - zaproponowała po chwili niezręcznej ciszy.
- Wow, ja śnie czy coś? Panie i panowie, Valerie właśnie zaproponowała mi spacer! - powiedział zdziwiony, patrząc na swoją towarzyszkę. 
- Jeszcze mogę się rozmyślić, więc.. 
- Nie - zaprotestował szybko i wstał z kanapy. - Z przyjemnością skorzystam z tej okazji, póki można - odpowiedział jej, a ona sprzedała mu uśmiech, po czym narzuciła na siebie jeszcze swoją cienką kurtkę i oboje opuścili jej mieszkanie. 
Kiedy wyszli z kamienicy, poczuli lekki wietrzyk, który był dość niespotykany o tej porze w Paryżu. Skierowali się do pobliskiego parku cicho rozmawiając między sobą.
Dzieci biegały gdzieś obok nich wesoło krzycząc do siebie, a Valerie miała ochotę wrócić do tych czasów, kiedy była małą dziewczynką z dwoma kucykami i biegała wraz z Sam po tym parku. Pamięta doskonale każdą zabawę w którą bawiła się z uroczą szatynką, do czasu kiedy wyrosły z biegania i zaczęły interesować się innymi rzeczami.
Fotografia to właśnie było to, z czym Valerie wiązała swoją przyszłość. Chodź ograniczyła się do robienia zdjęć swojej przyjaciółce, czy też nieznajomych ludzi wciąż łudziła się, że może kiedyś uda się spełnić jej marzenie. 
Kiedy szatynka spojrzała w lewo, aby zaobserwować zabawy dzieci na placu zabaw, zauważyła znajomą jej osobę, a raczej taką, której wolałaby unikać. Chłopak szedł prosto na nich i niemal widziała jak się delikatnie uśmiecha na jej widok, więc szybko zawróciła kurs, pociagając za sobą Zayn'a. 
- O co chodzi? - spytał ją zdziwiony jej zachowaniem. 
- Po prostu się nie odwracaj i przyśpiesz, pytania potem - wyjaśniła mu szybko i sama zastosowała się do swoich poleceń. 
- Valerie! - usłyszała za sobą dobrze znany jej głos.
- Cholera - szepnęła pod nosem.
Nie wiedziała co zrobić. Nie miała ochoty widzieć go dzisiaj i psuć sobie dzień. Napatoczył się pod nogi jak piasek na plaży.
Brunetka delikatnie odwróciła się w jego stronę, doskonale wiedziała, że nie może go unikać.
-Nie zauważyłam cię - skłamała.
Zayn obserwował jak chłopak powoli zbliża się do nich, a dziewczyna zaczyna drżeć.
Doskonale wiedział, iż chłopak albo jest jakimś jej byłym albo chłopakiem, którego nigdy nie powinni spotkać.
- Widziałaś mnie - powiedział w jej stronę.
Zayn zacisnął dłonie w pięści jakby chciał za chwilę przyłożyć przybyszowi. 
- Wydawało ci się - kolejne kłamstwo skierowane w jego stronę. Josh patrzył na nią przez chwilę, jednak po chwili skierował swój wzrok na Malik'a. Dziewczynie zaczęło się to nie podobać, bo zawsze był zazdrosny o błahostkę, nawet jeśli już ze sobą nie byli. Zawsze traktował ją jak swoją własność i wpadał w złość, kiedy widział ją u boku innego chłopaka, pomimo tego, że zazwyczaj był to tylko przyjaciel. Między innymi dlatego z nim zerwała, bo miała tego dość. 
- Kto to? - spytał kierując pytanie do niej. Widziała w jego oczach złość, tak jak przewidywała i zaczęła się go bać, ale także o swojego towarzysza. Nie chciała, aby z jej winy coś mu się stało. 
- Ktoś.. - zaczęła, ale Malik skończył.
- Kto ci przywali, jeśli się nie odwalisz. - wyciągnął w jego stronę swoją dłoń by się przywitać, ale po chwili ją schował widząc nie zadowoloną minę chłopaka.
- Zayn, on nie jest tego wart - sprostowała dziewczyna.
Chciała się odwrócić, ale przybysz złapał ją za nadgarstek.
- Ah tak. Zejn Malik z tego pedalskiego zespołu Łan Dajrekszyn - zakpił. - Nie wiedziałam, że teraz wolisz sławnych - zaśmiał się głośno. 
- Nie, ja po prostu wolę takich, dla których coś znaczę, a nie jestem tylko zabawką, aby pochwalić się kolegom. Poza tym nie masz prawa ich obrażać. - poprawiła go zdenerwowana, a on zwiększył swoją siłę i zacisnął mocniej swoją dłoń na jej nadgarstku, tak że ona syknęła z bólu. - Puść mnie - warknęła.
- Znalazła się ich wielka fanka - odpowiedział jej. - Nie byłaś dla mnie nikim. Zawsze byłaś moja i nie pozwolę, aby jakiś zasrany Zejn to zepsuł - dokończył i spojrzał na Malik'a, jednak na jego twarzy malowała się złość i szybko zacisnął swoje dłonie w pięści nie wahając się chwili dłużej, wymierzył nią prosto w Josh'a. 
Już po chwili Josh upadł na ziemię, pod wpływam silnego uderzenia ze strony chłopaka, a Malik masował obolałą rękę.
- Zawsze marzyłem by komu tak przyłożyć - zaśmiał się.
Valerie chwyciła Zayn'a za dłoń i zaczęła biec w jakąś nieznaną uliczkę.
Nie chciała aby ktoś zauważył ją z Malik'iem, który uderzył jej byłego.
- No dobra. Teraz możesz mi powiedzieć, kto to był. - powiedział masując swoją obolałą pięść, kiedy zatrzymali się na jakiejś uliczce. 
- To mój były chłopak Josh. Zerwałam z nim, ponieważ zachowywał się dokładnie tak jak przed chwilą. Uważał, że jestem jego własnością i bardzo szybko stawał się zazdrosny. On po zerwaniu nadal próbował się ze mną kontaktować, a ja omijałam go wielkim łukiem, aż do dziś.. Przepraszam cię za niego i dziękuje, że stanąłeś w mojej obronie, chociaż nie musiałeś się, aż tak poświęcać - powiedziała z troską w głosie, patrząc na jego rękę, którą to przed chwilą uderzył Josha. 
- Zasłużył sobie - uśmiechnął się lekko. - A mnie nic nie będzie - powiedział.
- Dziękuję - rzekła.
Jeszcze nikt nigdy nie stanął w jej obronie tak jak zrobił to chwilę temu Zayn. Była mu dłuższa za to, że umiał postawić się temu chłopakowi. Od kiedy sięga pamięcią, zawsze ją ranił, pomimo, że Ona była zaślepiona miłością.
Dla niego przyjaciele, pieniądze i inne rzeczy materialne były najważniejsze, a Ona sama była dla niego cholerną zabawką, którą bawił się każdego kolejnego dnia kiedy byli ze sobą.
- Naprawdę dziękuję - lekko się uśmiechnęła.






a oto przed nami kolejna część historii. ;) jak widzicie zmiana jednej z głównych bohaterek - cast. . oraz nowy zwiastun - zwiastun! ;D nowy wygląd i nagłówek ;) jak się podoba?! dzisiaj impreza 18-stkowa mojej siostry a ja odliczam godziny do rozpoczęcia i nie mogę się doczekać by się pobawić jak nigdy. ;) mamy nadzieję, że podoba Wam się historia dziewczyn. <3 


xx NANCY. 

niedziela, 3 lutego 2013

06. party.. hard.


Dzień: 3 sierpnia 2012r.
Miejsce: Paryż, Francja

Samantha ułożyła wszystkie swoje ciuchy podane wcześniej przez swoją babcię na półkę i kiedy zamykała drzwi od swojej szafy, jej babcia weszła do pokoju.
- Dzwoniła do mnie pani Benson i prosiła, abym pomogła jej dzisiaj wieczorem w szpitalu - poinformowała ją.
- Nie przejmuj się mną, dam sobie radę - uśmiechnęła się do starszej kobiety. 
- Ok, jakbyś zgłodniała zostawiłam w lodówce sałatkę, a gdyby się coś działo, od razu do mnie dzwoń - powiedziała do swojej wnuczki, podchodząc do niej i ucałowała ją w czoło.
- Dobrze, babciu - odpowiedziała i starsza kobieta już po chwili zniknęła za drzwiami do jej pokoju.
Brunetka uśmiechnęła się pod nosem i szybko dosiadła się do komputera. 
Zalogowała się na komunikator i wpisała dobrze znaną jej nazwę. 
'Mała impreza u mnie. kto się pisze? x' wysłała po czym czekała na odpowiedź.
W między czasie wybrała się jeszcze do kuchni po szklankę wody, a kiedy wróciła przeczytała miłą wiadomość, że już się szykują.
Uśmiechnęła się pod nosem i szybko rozejrzała się po pokoju czy aby na pewno wszystko jest na swoim miejscu. Kiedy nie ujrzała żadnej niespodzianki, szybko wstała z krzesła i podeszła do szafki nocnej na której leżał jej telefon. Zawahała się przez chwilę czy nie zadzwonić do Valerie i powiedzieć jej o małym spotkaniu z chłopakami, jednak uznała, że jeśli brunetka się do niej nie odzywała to znaczy, że nadal nie wie co postąpić, więc nie chciała jej jeszcze bardziej mącić w głowie i odłożyła telefon na miejsce, po czym ponownie podeszła do swojej szafy.
Wyciągnęła z niej krótkie czarne spodenki i bluzkę z napisem, po czym się przebrała. 
Wciąż po głowie krążyła jej myśl, czy aby na pewno nie zadzwonić do  przyjaciółki, ale szybko wyleciało jej to z głowy, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.
Już po chwili cała paczka siedziała w pokoju dziewczyny i słuchała muzyki popijając jakieś dziwne drinki przygotowane chwile wcześniej przez Harr'ego.
-Hazza, Sam jest nieletnia wiesz o tym? - powiedział Liam do loczka, kiedy ten nalewał jej substancji do szklanki.
Chłopak puścił jej oczko i kontynuował nalewanie danego trunku. - Chyba, że nie chcesz to nie będę nalegał - przerwał na chwilę czynność.
- Głupie pytanie - odpowiedziała mu i wniosła szklankę do góry, a chłopacy zrobili to samo. - Za to, że mogłam was spotkać i każdego dnia spełniacie moje marzenia - wyznałam z uśmiechem i wszystkie pięć szklanek się ze sobą zetknęło, po czym całe towarzystwo prócz Zayn'a, spróbowało substancji przygotowanej przez najmłodszego członka w zepsole.
-Zayn. Wciąż jesteś na mnie zły? - zadała pytanie. 
Chłopak spojrzał w jej stronę po czym lekko się uśmiechnął.
-Nie, nie jestem. Po prostu wciąż próbuję zrozumieć, dlaczego nagle Valerie się ode mnie odwróciła. 
-Jak ja się dowiem, to dam ci znać - uśmiechnęła się upijając łyk.
Skierował w jej stronę wdzięczny uśmiech, po czym na jego twarz znowu wkroczył smutny grymas. Samantha nie zdążyła zareagować, bo w tle usłyszała głośniejszą muzykę, a przy odtwarzaczu muzyki stał Louis, który podgłosił właśnie jedną ze swoich ulubionych piosenek i na środku salonu dziewczyny czwórka chłopaków zaczeła podskakiwać w jej rytm, razem z dziewczyną.
Piosenka się skończyła i dało się usłyszeć jedną z tych sielankowych piosenek, które wprowadzają w nostalgiczny nastrój. 
Louis chwycił loczka w swe objęcia po czym zaczęli kołysać się w rytm.
-Ehm.. zatańczysz ? - brunetka usłyszała głos blondyna, który stał obok wpatrzony w nią swoim lazurowym spojrzeniem. 
-Jasne, tylko.. ostrzegam, że nie jestem w tym najlepsza. - lekko się uśmiechnęła.
- Jestem pewien, że przesadzasz - odpowiedział i przyciągnął ją do siebie w talii, natomiast ona delikatnie położyła swoje dłonie na jego ramionach.  Czuła się niezręcznie, zwłaszcza kiedy on próbował wyłapać jej spojrzenie, ale za każdym razem kończyło się to rumieńcami na jej policzkach. 
- Jesteś urocza, kiedy się zawstydzasz - powiedział w jej stronę i delikatnie się do niej uśmiechnął.
-Przestań, proszę - powiedziała w jego stronę z wzrokiem utkwionym gdzieś w punkcie za nim. 
-Sam.. opowiedz mi coś o sobie - szepnął w jej stronę Niall.
-Dlaczego tak bardzo ciekawi cię moje życie? - uśmiechnęła się.
-Tak jakoś - powiedział i przybliżył ją bliżej siebie.  
Samanta poczuła się dość dziwnie, kiedy czuła jego oddech na swojej szyi, kiedy jego dłonie wciąż spoczywały na jej biodrach.
- Więc część historii już znasz - powiedziała wspominając o napisanym dla nich liście.
- Tak i nadal przy jego czytaniu się wzruszam. To cudowne co tam wspomniałaś i takie prawdziwe. Żałuję, że nie mogłem cię poznać wcześniej i zapobiec tak wielu troskom w twoim życiu - oznajmił z troską w głosie, spoglądając na szatynkę.
-Przecież  nic nie mógłbyś zrobić. Taka jest kolej rzeczy, ludzie rodzą się i odchodzą a nam pozostaje się nie poddawać i iść dalej - dopiero teraz odważyła się spojrzeć w jego oczy.
Były takie czarujące, magiczne, a jej ciało aż samo zaczęło drżeć, kiedy przeszywał ją ten wzrok.
-Co tu się dzieje?! - w pokoju nagle pojawiła się Valerie, a Samantha odskoczyła do Horan'a jak poparzona.
Brunetka weszła przez okno, co jeszcze bardziej zaskoczyło towarzyszów w mieszkaniu, a Valerie rozejrzała się po pomieszczeniu. 
- Przepraszam, ale usłyszałam piosenkę All Time Low, a moja przyjaciółka raczej nie słucha takich hitów, więc się trochę zaniepokoiłam - wyjaśniła swoją obecność.
- Dlaczego weszłaś przez okno? - spytał ją Harreh łamiącym się głosem przez ilość spożytych przez niego procentów.
-Ehm.. zdawało ci się - zażartowała. -To będę uciekać. 
-Valerie.. czekaj - dało się usłyszeć głos Malik'a, który wstał z łóżka Sam. -Zgodzisz się na mały spacer ze mną? Proszę.. - spojrzał na nią pytająco. 
Dziewczyna starała się unikać jego kontaktu wzrokowego, ale kiedy spojrzała na swoją przyjaciółkę, która błagalnym wzrokiem poprosiła, aby ta poszła na ten spacer nie wiedziała co zrobić. 
Na początku zastanawiała się, dlaczego chłopacy znajdują się w mieszkaniu jej przyjaciółki, ale to było akurat najmniejszym pytaniem, które zadała sobie tego wieczoru. 
'Pójść, czy nie?' powtarzała sobie w myślach, a chłopak wciąż czekał na jakąś odpowiedź.
- Ok - odpowiedziała bez uczuć i skierowała się razem z Zayn'em w stronę drzwi. On przepuścił ją przed siebie i już po chwili znaleźli się na zimnym powietrzu. W tym momencie tak bardzo dziękowała mamie w myślach, że rzuciła w jej stronę kurtkę, zanim ta wyszła przez okno do swojej przyjaciółki, ponieważ nie marzła, kiedy wieczorny wiatr dawał o sobie znać.
-Powiesz mi co się zmieniło? Czy wolałabyś..
-Wiesz.. - przerwała mu - Czasem jest tak, że człowiek boi się wszystkiego co może go napotkać na drodze. Czasem nie chcę się poddawać, ale nie umie i musi to zrobić. Czasem jest tak, że mamy marzenia o które powinniśmy walczyć, ale nie umiemy. Czasem jest tak, że chcemy zrobić coś czego nie powinniśmy. Czasem jest tak, że żałujemy rzeczy których nie powinniśmy żałować. Czasem jest tak, że nie umiem poukładać sobie własne życia i przy okazji winimy innych. - powiedziała w jego stronę. 
Chłopak chwilę zastanawiał się nad tym co powiedzieć, po czym wziął głęboki oddech.
-Czasem jest tak, że człowiek zakochuje się bez pamięci w drugiej osobie, choć ta osoba uważa go za kogoś kim ona nie jest.
- Nie jestem waszą fanką, wręcz przeciwnie. Już na pierwszym spotkaniu na was naskoczyłam, nie ukrywając nienawiści do waszego zespołu, więc powiedz mi dlaczego do mnie napisałeś i skąd pomysł, aby podszywać się pod kogoś innego? - oznajmiła, prosząc o odpowiedzi na pytania, które ciągle krążyły po jej głowie. 
- Na pierwszym spotkaniu byłaś po prostu sobą, to mi się w tobie podobało, że nie ukrywałaś tego, co do nas kierujesz i nie byłaś jak ta jedna z dziewczyn, która przed znajomymi nas obraża, a potem na nas widok szaleje z radości, bo przecież jesteśmy gwiazdorami. Ty byłaś inna i mnie zaciekawiłaś, a wpadłem na pomysł z 'J', ponieważ wiedziałem, że gdy do ciebie napiszę jako Zayn, od razu się do mnie zniechęcisz, a ja chciałem cię poznać i nadal tego chcę, więc proszę. Nie skreślaj tego od razu tylko dlatego, że wyszło na jaw to kim naprawdę jestem - wyjaśnił patrząc na nią swoimi brązowymi oczami.
Dziewczynę przeszedł dreszcz, kiedy jego dłoń spoczęła na jej ramieniu. Doskonale wiedziała co powiedzieć, ale bała się, że jeśli to powie, zostanie uznana za kompletną idiotkę, którą już stała się w jego oczach.
Chłopak stał w miejscu, wciąż wpatrzony w jego brązowe oczy i czekał na jakąkolwiek odpowiedź z jej strony. 
-Zayn.. - zaczęła ale nie skończyła. - Masz rację. Gdybym się dowiedziała, że jesteś tym kim jesteś, nie odpisałabym na tą wiadomość i może 'J' tzn. ty pod tą postacią wiele zmieniłeś. Sprawiłeś, że każdy dzień był lepszy i może dzięki temu stałeś się lepszy w moich oczach jako Malik, ten z One Direction, a ja bałam się do tego przyznać, ale potrzebuję jeszcze więcej czasu. Nie umiem podjąć tak szybko takiej decyzji - wyjaśniła, patrząc mu w oczy. 
Wiedziała, że może go zranić i po raz pierwszy się tego obawiała i nie chciała tego, jednak musiała być z nim szczera.
-Dasz mi szansę? Nie będziesz mnie odtrącać, dlatego, że jestem.. kim jestem ? - spojrzał na nią badawczo.
Coś kręciło go w tej dziewczynie. Ta niedostępność.. Ta odległość od całego zgiełku bądź ta stanowczość.
Brunetka była jedną z tych, które były skryte w sobie, ale potrafiły pokazać tą swoją mocniejszą stronę.
Uśmiechnęła się do niego, co oznaczało, że się zgadza, co oznaczało, że dostał kolejną szansę. 
-Dziękuję - powiedział w jej stronę z delikatnym uśmiechem na twarzy i kontynuowali swój spacer. 
Po głowie dziewczyny zaczęły krążyć niepewne myśli, ale zarazem poczuła się dziwnie dobrze. Bała się mu zaufać i wiedziała, że tak szybko to nie nastąpi zanim się przed nim otworzy. Może to przez jej poprzedni związek na którym się zawiodła, a może to przez to, że jeszcze kilka minut temu czuła do tego chłopaka nienawiść, a w ciągu tej jednej chwili tak dużo się zmieniło. 
Widziała w nim 'J', swojego przyjaciela poznanego przez internet, ale czy będzie umiała traktować go tak samo? To ją dręczyło.
-Musisz bardzo blisko Sam mieszkać, skoro wchodzisz do niej przez okno. - szepnął w jej stronę.
Dziewczyna nie odpowiedziała, szybko zamieniła temat. Nie chciała mówić chłopakowi, że mieszka pod swoją przyjaciółką.
Spacerowali dłuższą chwilę.
-To co. Gdzie mieszkasz? - zapytał znowu.
Nalegał, ale Malik to człowiek, który umiał i pożądał tego, by postawić na swoim. Wszystko robił jak najlepiej dla siebie i dopiero później patrzał na innych. 
- Widzisz ten dom? - wskazała na wysoką kamienice znajdująca się przed nimi. 
Malik kiwnął twierdząco głową. 
- To nie tu - dokończyła, a z jego ust wydobył się śmiech. 
- A co jeśli chciałbym cię odwiedzić któregoś dnia, kiedy będziemy w Paryżu i chciałbym, abyś mnie oprowadziła po tym pięknym mieście? - spytał dążąc do swojego celu.
-To wtedy napiszesz esemeska i będziemy w kontakcie - puściła do niego oko.

Impreza trwała w najlepsze. Harreh wciąż krążył po salonie, bujajac się do szybkiego kawałka muzycznego, pomimo tego, że sam znajdował się na 'parkiecie'. Liam siedział gdzieś z boku, pisząc sms'a do swojej dziewczyny, Lou odleciał już godzinę temu i teraz smacznie spał na łóżku Sam, natomiast ta razem z Niall'em siedzieli przy kanapie na podłodze, sączac ostatnie krople mocnego alkoholu i po prostu rozmawiając.
-Odpowiedz mi proszę na jedno pytanie. - zwróciła się szatynka do chłopaka - Ale szczerze - upomniała go palcem Samantha.
Chłopak lekko się uśmiechnął.
-Doskonale wiem, że nigdy nie czytacie listów od swoich fanów. Co stało się takiego, że list ode mnie przeczytałeś ? - odstawiła pustą szklankę na szafkę obok.
Chłopak chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią albo raczej myślał jak spójnie złożyć wszystko w jedną całość, po czym wziął głęboki oddech. 
- Zawsze dotrzymuję objetnic, to po pierwsze. Po drugie, kiedy cię zobaczyłem nie byłaś jak większość fanek. Nie krzyczałaś na nasz widok, nie zemdlalaś czy robiłaś inne dziwne rzeczy. Po prostu poprosiłaś o zdjęcie i podałaś mi list. Jest w tobie coś, co sprawia, że ci zaufałem i się nie zawiodłem - odpowiedział łamiącym się głosem i uśmiechnął się do swojej towarzyszki, patrząc jej głęboko w oczy.
-Mam jeszcze prośbę.- zamknęła oczy by po chwili znowu je otworzyć. - Nie rób tak.. nigdy więcej - powiedziała.
-Ale.. - chciał zaprotestować, ale usłyszał krzyk Harr'ego.
-Co do cholery ? -próbował się podnieść, ale jednak mu nie wyszło.
Dziewczyna szybko wstała na równe nogi i chwiejnym krokiem podeszła do Styles'a.
-Ty masz x box'a i nic nie mówiłaś?! Musimy zagrać! 
- Masz jeszcze siłę? - spytał Liam zdziwiony. 
- Na x boxa? Zawsze! - odpowiedział mu pewny siebie Styles i szybko włączył urządzenie. 
Loczek znalazł grę, która była w odtwarzaczu i podskoczył jak dziecko, które właśnie dostało lizaka na widok gry. Sam zaśmiała się głośno na jego widok i z trudem podeszła do swojego przyjaciela.
-Nie chcę ci przeszkadzać, ale na pewno wiesz co robisz ? - położyła dłonie na jego ramionach - nie chcę wycierać twoich wymiocin z podłogi - poprawiła swoje włosy.
-Jasne, maleńka. Idź tam sobie, zajmij się Horan'kiem, bo widzisz, że na Ciebie czeka. Ja, Harry Styles, dam sobie radę! - podniósł głos.
-Ale csiiiii! Sąsiadów obudzisz - szepnęła brunetka przykładając wskazujący palec do jego ust. 
- Ach racja, csii - wykonał tą samą czynność co ona robiąc przy tym niewinną minę, a kiedy usłyszał pierwsza melodię charakterystyczną dla gry, jego wzrok powędrował w stronę telewizora. 
Samantha wróciła z powrotem do blondyna siadając obok niego. On znowu na nią spojrzał i wyłapał jej wzrok. Jego myśli szalały, jednak wszystkie skupiały się tylko na niej.
- Co powiesz na małe zdjęcie na pamiątkę? - zaproponował chcąc przerwać niezręczną sytuację.
-Jestem jak najbardziej za. Ale ja na wszystkich zdjęciach wychodzę niekorzystnie, więc z góry przepraszam - zaśmiała się.
-Nie gadaj głupot - powiedział do niej.
Blondyn z większym kłopotem wyciągnął z kieszeni telefon po czym, próbował go odblokować. Brunetka musiała pomóc mu z tą czynnością, ponieważ ten ledwo trafiał w ekran.
Uruchomił aparat i ustawił na bezpiecznej odległości, gdzie widzieli się doskonale. 
Obydwaj uśmiechnęli się do aparatu i Niall kliknął jeden przycisk, a migawka błysnęła im po oczach. 
- Mam coś w oku! - krzyknął Horan z paniką, więc Sam szybko na niego spojrzała. - Nic nie widzę! - zaczął panikować, a szatynka się do niego zbliżyła i spojrzała mu w oczy, próbując mu pomoc. 
- Niall - powiedziała spokojnie, jednak po chwili wybuchnęła śmiechem. - To przez lampę, głupku! - dokończyła przez śmiech. 
- Och - wyrwało mu się i również głośno się zaśmiał przez swoją głupotę.

_____________________________________________________

witamy przy następnym rozdziale, który mamy nadzieję, że przypadnie Wam do gustu :)
krótko i na temat - prosimy o szczere opinie w komentarzu na jego temat i przypominamy
o zakładce SPAM, gdzie zostawiajcie swoje tt lub numery gg, jeśli chcecie być informowani
o następnych rozdziałach :3 

SEE YA.