sobota, 18 maja 2013

21. under.





Data: 10 listopada 2012r.
Miejsce: Londyn, Wielka Brytania.

Valerie przewróciła się na drugi bok i pod wpływem silnego bólu brzucha krzyknęła głośno i podkurczyła nogi. Szybko przekalkulowała wczorajszy dzień w poszukiwaniu czegoś co mogłoby wywołać tak silny ból. Zapiekanka przygotowana przez Niall'a czy drink na rozluźnienie mięśni?
- Valerie. Co się stało ? - do pokoju wpadła Sam że szczoteczką do zębów w dłoni.
- Mój brzuch.. - wyszeptała ledwo i znowu się podkurczyła pod wpływem bólu.
- Zaparzę Ci mięty - zaproponowała Sam, ale szatynka nic nie odpowiedziała, tylko szybko ruszyła w stronę łazienki, gdzie pochyliła się nad ubikacją.
Sam szybko jej pomogła, odkładając szczoteczkę do zlewu, po czym podeszła do przyjaciółki i złapała jej włosy.
- Zostajesz dzisiaj tutaj. A ja razem z tobą. Nie zostawię cię tu samej. - związała jej włosy gumką. - Przyniosę Ci wody - skierowała się do kuchni.
Już po chwili znalazła się obok swojej przyjaciółki.
- Nie, Sam ty musisz iść na zajęcia.
- Ja wiem, co ja muszę. Muszę iść z tobą do lekarza.. Zadzwonię do Niall'a musi nas ktoś tam zawieźć.
- Nie chce wam robić kłopotu - powiedziała słabym tonem, ledwo dobierając słowa.
- Przestań, musimy jechać do lekarza, a jeden dzień wolnego od zajęć nic nie zmieni - oznajmiła jej Sam i szybko wyciągnęła z kieszeni swój telefon.
Wybrała numer swojego chłopaka i już po swój sygnałach.
- Dzień dobry, księżniczko.
- Niall, powiedz mi proszę, że nie jesteś pijany, masz kluczyki do samochodu i możesz pojawić się w moim mieszkaniu w przeciągu 5 minut.
- Tak bardzo się za mną stęskniłaś? - zaśmiał się.
- To swoją drogą, ale chodzi o Valerie. Musisz mi pomóc. Trzeba ją zawieźć do szpitala.
- Co się stało?
- Pytania potem. Proszę, szybko. - rozłączyła się.
- Spokojnie, Niall niedługo będzie - pogładziła ją po włosach.
Po chwili Sam ruszyła do jej pokoju i wyciągnęła z szafy jakąś ciemną bluzę i wróciła do swojej przyjaciółki, która nadal siedziała na zimnych kafelkach.
- Chodź, zejdziemy na dół, Niall będzie w przeciągu kilku sekund - oznajmiła i pomogła jej wstać.
Założyła na nią ciepłe nakrycie, pomogła założyć ciemne emu na jej szare dresy i ruszyły na zewnątrz.
Kiedy znalazły się na dole, Samantha zauważyła jak Horan biegnie w ich stronę.
- Co się stało? - złapał Valerie pod rękę.
- Chyba twoja zapiekanka nie jest jedną z najlepszych. - rzekła Sam
- Nie Niall, to nie twoja wina. - syknęła, kiedy wsadzali ją do samochodu.
Ułożyła się z tylu wciąż trzymając się za brzuch i podkurczając nogi. Niall szybko ominął wszystkie korki i złamał wszystkie możliwe zakazy drogowe.
Kiedy wjechał na parking szpitala, szybko wyskoczyli z auta i złapali poszkodowaną pod rękę. Valerie starała się iść o swoich siłach, jednak nic z tego nie wyszło i ciągnęła się tylko za nimi.
Weszli do szpitala i od razu skierowali się do rejestracji, gdzie siedziała starsza pielęgniarka.
- Dzień dobry. Co się stało? - przywitała się z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Ból brzucha - skomentował szybko Niall.
- Bardzo silny - dodała Sam, a kobieta spojrzała szybko na Valerie i wyszła spod swojej lady, podchodząc do dziewczyny.
- Może ty w ciąży jesteś ? - zaśmiała się kobieta, a Sam spojrzała na nią złowrogo. - Żartowałam. Zatruć się czymś mogłaś. Co wczoraj jadła ?
- Zapiekankę tego blondyna. - oparła Samantha.
- To może właśnie przez to. - odparła pchając wózek w stronę jednego z gabinetów.
- Ale jak to możliwe, że ją boli a mnie nie?
- Słoneczko, każdy człowiek inaczej odbiera niektóre bodźce i rzeczy z zewnątrz. Może jesteś bardziej odporna. - otworzyła drzwi.
Kobieta poinformowała lekarza o dolegliwościach, które towarzyszyły dziewczynie i pomogła jej ułożyć się na łóżku lekarskim.
- Spokojnie. Teraz zrobię ci USG. - oznajmił doktor. - A państwa proszę o opuszczenie pomieszczenia.
- Nie proszę. - syknęła. - Ona ma zostać.
Sam od razu podeszła do łóżka Valerie i złapała swoją przyjaciółkę za rękę.
W tym samym czasie Niall wyszedł z pomieszczenia, zostawiając dziewczyny same z lekarzem.
Valerie podciągnęła swoją bluzkę do góry, a lekarz szybko zabrał się do swojej pracy. Brunetka poczuła drgawki na całym ciele, kiedy zimny żel dotknął jej ciała, a Sam tylko mocniej ją ścisnęła, aby dodać jej otuchy.
- Co mi dolega? - spytała słabym głosem Valerie, a lekarz spojrzał na ekran przestraszony, co tylko sprawiło, że dziewczyny poczuły większy strach.
- Czy ostatnio byłaś z kimś w relacjach seksualnych? - zapytał wciąż patrząc w ekran, a dziewczyna przełknęła ślinę, a Sam spojrzała na nią przerażona.
- Tak - odpowiedziała po chwili, ledwo wypowiadając to słowo.
- Jesteś w ciąży - poinformował lekarz i spojrzał na nią, a w oczach dziewczyn zebrały się łzy.
- J.. j.. jestem w ciąży?
- Wydaje mi się iż któryś z dodatków do wczorajszej potrawy musiał pobudzić twoje maleństwo. Ten chłopak co czeka przed salą, to pewnie tatuś. Musi być dumny. - podszedł do biurka i zaczął coś pisać.
- Żeby bóle minęły proszę wykupić to. - podał kartkę Sam. - I zapisać się do ginekologa na badanie, które jest konieczne.
- Dobrze. - szepnęła wciąż myśląc o tym o czym się dowiedziała.
- Sam.. Sam.. obiecaj. Obiecaj, że nie powiesz nikomu. Nawet Niall'owi. Obiecaj. - ścisnęła jej dłoń.
- Nie uważasz, że Zayn powinien wiedzieć? No chyba, że to Jonathan..
- Nie - szybko jej przerwała. - To dziecko jest Zayn'a, ale nie jestem gotowa, aby mu o tym powiedzieć, jeszcze nie teraz. Proszę, Sam. Niech to zostanie między nami - spojrzała na nią błagalnie.
- Dobrze - odpowiedziała w końcu i pożegnały się z lekarzem, po czym wyszły na korytarz.
Valerie nie mogła uwierzyć, że to się tak potoczyło, nie mogła uwierzyć w te trzy słowa, które ciągle krążyły jej po głowie. Przez to tak wiele mogło się zmienić. Jej życie mogło wywrócić się do góry nogami przez ich brak odpowiedzialności, a najgorsze było to, że przez to mogła skreślić wszystkie swoje plany na przyszłość. Przez jeden, cholerny błąd. Przed oczami miała tamten dzień, kiedy to miało miejsce i z jej oczu poleciało jeszcze więcej łez, bo nie było go, kiedy ona go najbardziej potrzebowała.
- Co jest? Co się stało? - spytał Niall, kiedy Sam wyprowadzała swoją przyjaciółkę z gabinetu.
- Zatruła się. Nie wiem co ty tam wsypałeś wczoraj. - skłamała Sam.
- To moja wina? Matko! Przepraszam Valerie. Tak cholernie cię przepraszam. - chciał ją przytulić, ale z grymasu na twarzy dziewczyny, wyczytał, że to nie najlepszy pomysł.
- Nie masz za co, Niall. Jesteś tylko człowiekiem i masz prawo do popełniania błędów. Po tych słowach coś ją ukuło w serce, bo były one kierowane także do jej osoby i po jej policzku spłynęły kolejne łzy.
- Przepraszam, ale możemy wrócić do domu? - spytała brunetka.
- Jasne, chodź - powiedział Niall i szybko złapał pod rękę dziewczynę, wyprowadzając ją ze szpitala.
Sam martwiła się o przyjaciółkę i wiedziała, że robi źle okłamując swojego chłopaka, bo teraz i on ma wyrzuty sumienia, ale nie mogła jej zawieść. Była dla niej jak siostra, więc nie chciała jej zawieść.
- Podwieziemy Valerie do domu i pojedziemy do apteki, dobrze? - zaproponowała Sam.
- Jasne - odpowiedział szybko Niall, kiedy weszli do samochodu.
- A ty idziesz prosto do łóżka i wypoczywasz! - powiedziała stanowczo Sam do przyjaciółki, która się nie sprzeciwiała, bo wiedziała, że ta chce dla niej tylko dobrze. Kiedy samochód zatrzymał się pod blokiem dziewczyn, Niall pomógł Valerie dostać się do łóżka i wrócił do pojazdu i odpalił.
- Sam.. Wiem, że kłamałaś. - ułożył dłonie na kierownicę i spojrzał na swoją ukochaną. - Wiem, kiedy mówisz coś czego nie chcesz.
- Ale.. - zaczęła spoglądając na niego.
- Nie, skarbie. Nie ma żadnego ale. Kocham Cię Sam. Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie lubię jak ktoś mnie okłamuje, ale wierzę w te przysięgi na mały paluszek pomiędzy dwójką przyjaciół.
Dziewczyna czuła się zagubiona, bo bała się, że jeśli powie jedno słowo za dużo, zdradzi przyjaciółkę, jednak kiedy będzie to trzymać w sobie, sama będzie się źle czuła z okłamywaniem wszystkich innych.
- Jesteś pewien, że chcesz znać prawdę? - upewniła się, a on kiwnął głową.
- I obiecasz, że nikomu jej nie powiesz, zwłaszcza chłopakom? - kontynuowała i niemal wyczuła, że chłopak się coraz bardziej obawia, ale ona wzięła tylko głęboki oddech i spojrzała na niego.
- To nie Twoja zapiekanka jej zaszkodziła - zaczęła - Valerie jest w ciąży.
- Valerie.. jest w ciąży? Jak to się stało? Z kim? - pytał niedowierzająco.
- Mam ci mówić opowiedzieć jak doszło do zapłodnienia ? - spojrzała na niego badawczo.
- Przecież wiesz, że nie o to chodzi. Ale.. kto jest ojcem?
- Ja nie.. Nie mogę ci powiedzieć. Przepraszam Niall. Po prostu nie mogę tego zrobić. Przepraszam.
- Spokojnie słońce. - przybliżył się do niej i ucałował w czoło. - Nie będę cię do niczego zmuszał.
Kiedy Sam zakupiła wszystkie rzeczy w aptece, Niall odwiózł ją do domu, a sam wrócił do swojego, aby naszykować się na spotkanie z Paul'em, które czekało ich za około godzinę.
Zaparkował auto w ich garażu, po czym wszedł do domu i ruszył do kuchni.
- Gdzie Cię tak szybko wywiało tego ranka? - usłyszał głos Zayn'a, przez co niemal nie padł na zawał.
- Nie strasz ludzi - powiedział w jego kierunku łapiąc się za serce.
- Nie zmieniaj tematu - odgryzł mu się, a blondyn podszedł do lodówki.
- Musiałem zawieźć Valerie do lekarza i nie, to wcale nie jest wina mojej zapiekanki, ale.. - szybko ugryzł się w język, wiedząc że za dużo powiedział.
- To już było wiadome, że nie jesteś dobrym kucharzem.. - zamknął przed twarzą drzwiczki. - Co jej się stało? Coś z nią nie tak? - spojrzał przejęty.
- Po prostu.. brzuch ją strasznie bolał i no wiesz.. - zaczął i odwrócił się udając, że czegoś szuka.
- Niall! Ja pierdole! - uderzył pięścią w lodówkę. - Kocham Ją! Zależy mi na niej a ty nie możesz mi powiedzieć tej pojebanej prawdy. - oparł czoło o zimne urządzenie.
- Tak będzie lepiej, Zayn. Już i tak za dużo powiedziałem, obiecałem - powiedział blondyn próbując się bronić, ale to jeszcze bardziej rozzłościło bruneta.
- Niall, do jasnej cholery! - wybuchnął. - Co byś zrobił, gdybym to ja ukrywał coś o Sam? Jak byś się czuł, kiedy byś wiedział, że jej coś jest o czym ja wiem i to przed Tobą ukrywam? Wyleciałeś dzisiaj rano z prędkością światła, wracasz po kilku godzinach i mam się nie martwić? - naskoczył na niego.
Blondyn chwilę zastanowił się nad jego słowami i wiedział, że ma rację. Poczuł się jak swój przyjaciel, wkroczył na jego miejsce.
- Valerie jest w ciąży - powiedział cicho.
- Valerie.. - spojrzał uważnie na niego. - Moja mała Valerie?
- Twoja mała Valerie będzie miała dziecko. - wyszeptał. Nialler chciał podejść do swojego przyjaciela i mocno go do siebie przytulić, ale Malik odepchnął go od siebie. - Ten palant ją tknął. On.. - po jego policzka spłynęła łza. - On ją dotykał.. Całował.. Czuł jej bliskość.. - ścisnął swoje dłonie w pięści. - Nie daruje mu tego - powiedział stanowczo ze złością w głosie.
- Zayn, spokojnie.. Nie wiem czy to jest jego dziecko - Niall próbował go uspokoić.
- A niby kogo, Niall?! Czekał tylko, aż ja zniknę i będzie mógł się do niej dobrać - niemal krzyczał, co sprawiło, że reszta chłopaków szybko zeszła na dół i spojrzała na nich pytająco.
- Co się dzieje? - spytał Liam.
- Nieważne - warknął Zayn i szybko ruszył do wyjścia.
- Malik, nie rób nic głupiego. Widzę, że jesteś zły i wiem, że to nie kończyło się dobrze - ostrzegł go Louis.
- Na pewno nie będę siedział bezczynnie i patrzył jak ten idiota rani moją dziewczynę! - powiedział w jego stronę.
- Przecież ty i Valerie.. - Harry chciał mu przypomnieć, że już nie są razem, ale Zayn sprzedał mu złowrogie spojrzenie.
- Zamknij się. Może nie jesteśmy już razem, ale ona nadal jest dla mnie ważna, nadal ją kocham i nie dam temu palantowi tego zepsuć.
Malik chwycił kluczyki od samochodu szybko do niego wsiadł kierując się do mieszkania swojej ukochanej.
Szybko wbiegł po schodach na dane piętro i przed tworzeniem drzwi, wziął głęboki oddech. Nie wiedział co powiedzieć, nie wiedział co zrobić. Otworzył drzwi skierował się do pokoju Valerie gdzie brunetka leżała na łóżku z pokurczonymi nogami.
- Dlaczego? - szepnął, a ona uniosła wzrok spoglądając w jego czekoladowy czy, z którymi tak cholernie tęskniła.
- Dlaczego? - powtórzył.
- O co ci chodzi? Chcesz uprzykrzyć mi życie do końca. No dalej rozładuj swoje emocje. Wykrzycz wszystko co masz w sobie i jeszcze mnie pobij. Ulży ci. - rzekła.
- Co? Nie mam zamiaru Cie ranić, jak ten idiota..
- Przestaniesz? Przestaniesz w końcu go upokarzać?! - podniosła swój ton zdenerwowana pomimo swojego bólu brzucha.
W jej oczach zaczęły zbierać się łzy, których nie mogła powstrzymać.
- To przez niego teraz jest jak jest, Valerie! Nie będę udawał, że wszystko jest dobrze, kiedy on Cię tak bardzo zranił. Kocham Cię, rozumiesz? I nie pozwolę mu to, abyś przez niego cierpiała!
- O co Ci chodzi, Zayn? Cierpiała? Nie, bo to on był ze mną, kiedy Cię nie było. To dzięki niemu próbowałam zapomnieć. To on mi pomógł, do jasnej cholery! Pogódź się z tym, że on nie jest tym złym, a ty!
- Ja, nie dotknął bym cię gdybyś kochała kogoś innego, gdyby ten ktoś inny kochał ciebie. Pomimo jak cholernie chciałbym się do ciebie zbliżyć nie zrobiłbym tego. A On to zrobił.
- O co ci chodzi Zayn? O jakim waszym psim układzie mówisz? Nie jestem niczyją własnością! Będę robić co mi się żywnie podoba.
- A to dziecko?! Pomoże ci je wychować?! Czy jest na tyle odważny by zająć się kobietą mojego życia i swoim dzieckiem?! - spojrzał na nią.
- Do jasnej cholery Zayn.! - złapała się za brzuch i zacisnęła swoje powieki, spod których po chwili poleciały łzy. - To twoje dziecko. - opadła bezwładnie na łóżko. Chłopak nie wiedział co powiedzieć. Był w szoku, z tego co właśnie usłyszał.
- Przecież my.. jak to możliwe.. - zaczął.
- Tamtego dnia. Minęło trochę czasu, ale nikt z nas nie myślał, że to się tak skończy i ja sama tego nie odczuwałam, aż do dziś.. - wytłumaczyła przez łzy.
- Valerie, przepraszam.. - powiedział i chciał do niej podejść, ale ona go odepchnęła.
- Odejdź, rozumiesz?! - niemal wykrzyczała to w jego stronę. - Nie obchodzi mnie to, że to jest Twoje dziecko i masz do tego prawo! Nie wiem skąd o tym wiesz, a nie, może jednak wiem, bo wiedziała o tym tylko jedna osoba, ale zapomnij o tym i zostaw mnie w spokoju!
- Valerie..
- Zniszczyłeś mi życie. A to dziecko.. lepiej żeby nie poznało swojego ojca. - syknęła i poczuła jak brzuch boli coraz bardziej.
- Sam.. - ucięła dziewczyna i zamknęła oczy.
- Valerie.. - chłopak do niej podszedł i złapał za rękę. - Valerie! - poniósł głos kiedy dziewczyna nie dawała żadnego znaku życia.
- Sam, dzwoń po karetkę. Ona zemdlała! - krzyknął w stronę brunetki, która wbiegła do pokoju.
Valerie już po chwili znajdowała się w jednej z tych szpitalnych sal a jej przyjaciele z niecierpliwością czekali na wyniki od lekarza.
- Tak w ogóle co tutaj robisz? - spytała brunetka.
- Chciałem porozmawiać - wyjaśnił ze smutkiem w głosie.
- Porozmawiać czy nakrzyczeć tak głośno, że w Paryżu was było słychać? - zakpiła.
- Myślałem, że ten idiota ją tknął, nie wiedziałem, ze to dziecko jest moje..
- Nie wiesz, że dziewczyna w jej stanie nie może się denerwować? - teraz to ona podniosła na niego głos. - Czekaj, skąd wiesz, że Valerie jest w ciąży? - doskonale znała odpowiedź na to pytanie, co sprawiło, że tylko bardziej sie rozzłościła.
- To nie jego wina.
- Nie broń go. - poprawiła włosy.
- Sam, ja go do tego zmusiłem - powiedział tłumacząc się za swojego przyjaciela.
- Nie obchodzi mnie to co zrobiłeś. Obiecał. - oznajmiła zła na swojego chłopaka.
Nie powinna mu tego mówić, ale zaufała mu, a on nie potrafił tego zatrzymać dla siebie, ale od razu wygadał się osobie, która najbardziej nie powinna o tym wiedzieć. - Nie bądź zła na niego, tylko na mnie - prosił. - Ale to przez niego ty wiesz, a Valerie tego nie chciała! Obiecałam jej, Zayn. Sama powinna Ci to powiedzieć, jeśli w ogóle by chciała.
Dziewczyna wstała z miejsca i zaczęła chodzić wzdłuż korytarza.
- Dlaczego? Dlaczego, zawsze wszystko musi się tak kończyć? - po jej policzku spłynęła łza. - Nikomu nie można już ufać. Nikomu.. On znowu to zrobił. Teraz nawet nie wiadomo co z nią.. Nie wiem nawet jak to wszystko się skończy.. - zaczęła płakać.
- Samantha, Sam. Hej mała będzie dobrze. - przytulił ją do siebie.
- Nic już nie będzie dobrze! Nic.. - krzyczała.
Malik przytulał ją do siebie, starając ją pocieszyć.
- Przepraszam - wyszeptał jej do ucha. - Obiecuje, że zrobię wszystko, aby to naprawić - dziewczyna chciała już coś odpowiedzieć, ale przerwał im lekarz, który podszedł do dwójki przyjaciół.
Chłopak puścił dziewczynę, a Sam spojrzała na niego z mokrymi policzkami od łez.
- Jesteście jej przyjaciółmi? - spytał przyglądając się im, a oni kiwnęli głowami potwierdzająco.
- Czy pan jest ojcem dziecka? - zadał kolejne pytanie, a Zayn przestraszony kiwnął głową, bojąc się jego słów, zwłaszcza że lekarz spuścił głowę, po czym ponownie na niego spojrzał ze smutkiem w oczach. - Przykro mi, ale panna Bernard poroniła.
- Ale.. - zaczęła Samantha a z jej oczu poleciało więcej łez.
- Poroniła? - powtórzył Zayn, jakby to co powiedział lekarz przed chwilą było dla niego niezrozumiałe.
- Płód nie rozwijał się prawidłowo. Było to nieuniknione. I prędzej skończyła się męka panny Bernard tym lepiej dla niej. Nie przyzwyczaiła się do dziecka a dziecko do niej. Niestety jest w szoku i najlepiej gdybyście tam do niej poszli. - powiedział doktor i skierował się w stronę swojego gabinetu.
Dwójka przytaknęła i ruszyła w kierunku sali Valerie. Nie wahali się przed wejściem, bo wiedzieli, że ona teraz potrzebuje właśnie ich, zwłaszcza Sam, jednak bała się, że przyjaciółka nie wybaczy jej błędu, który popełniła.
- Valerie.. - szepnęła Sam patrząc na przyjaciółkę leżącą na łóżku pod oknem i odwróconą do nich plecami.
- Odejdzie, oboje - powiedziała zdenerwowana, a co chwilę dziewczyna ciągnęła nosem przez płacz.
- Nie Valerie. Nie wyjdę stąd. - Sam podeszła bliżej - Zauważ, że nigdy cię nie słucham. - usiadła obok na krzesełku i chwyciła jej dłoń.
- Odejdź.. proszę. - odparła kiedy po jej policzku spłynęła kolejna łza. - Odejdź.. - szepnęła.
- Nie Valerie. Nie odejdę. - rzuciła i ścisnęła jej dłoń.
Malik podszedł bliżej dziewczyny i spojrzał na nią. Jej wzrok był smutny, zły, rozczarowany i przesiąknięty bólem. Na sam ten widok w oczach Zayn'a zebrały się łzy.
Chciał ją przytulić, pocałować, powiedzieć, że będzie z nią, pomimo tego, że ona go teraz nie chciała, wiedział, że go potrzebuje.
- Nie powinno was tutaj być, zwłaszcza Zayn'a - odezwała się ledwo słyszalnym głosem.
- Mam do tego prawo, Valerie. To było także moje dziecko, a jestem tutaj dla Ciebie, aby Ci pomóc - wyjaśnił chłopak smutnym tonem.
- Nie potrzebuje Cię! Lepiej byłoby kiedy byś myślał, że dziecko należy do Jonathan'a lub w ogóle byś nie wiedział! - podniosła swój ton i krzyczała na niego przez łzy, a kiedy wypowiedziała ostatnie słowa, spojrzała się złowrogo na przyjaciółkę po czym z powrotem na niego.
- Wyjdźcie stąd! - krzyknęła na co Samantha się wzdrygnęła
- Proszę opuścić to pomieszczenie. Nasza pacjentka nie może się denerwować. - odparła pielęgniarka.
- Ale.. - chciała coś powiedzieć brunetka.
- Proszę wyjść. - powtórzyła.
W sali słychać było jedynie jak ktoś przesuwa krzesełko a po chwili otwierane drzwi. Samantha wypadła na chłodny korytarz potykając się o właśnie nogi, które plątały się jej na wszystkiego strony.
- Sam.. - zaczął Malik.
- Skończ. Skończ za wszystko mnie przepraszać. - po jej policzku słynęła łza, którą szatynka szybko stała.
A już po chwili nie było ani śladu dziewczyny w szpitalu. Jakby uciekła z nadzieją, że ucieknie od problemów.






jest mi strasznie smutno, bo to w sumie przed ostatni rozdział. ale no jak już mówiłam
niespodzianka wciąż może Was zaskoczyć, przynajmniej mam taką nadzieję <3 
ale wiecie co? zawiodłam się na Was. wraz z Wer staramy się tak cholernie by napisać
tutaj coś dobrego a wy tak się odpłacacie, że został dodany jeden komentarz pod ostatnim 
rozdziałem. co z Wami ludzie?! 



kocham, 
nancy.

5 komentarzy:

  1. ROBICIE MI WODĘ Z MÓZGU. boże, co tu się nie dzieje, ciąża, poronienia, ostatni rozdział? dlaczego? tak bardzo chciałabym, zęby ta historia trwała w nieskończoność :(
    ughhhhhh, nie zasnę dziś!
    destinymemories, xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam.....
    to ja byłam chyba jedna z tych które nie skomentowały poprzedniego rozdziału ;((((
    ale... jak to przedostatni????
    szkoda;(
    biedna Valerie....
    rozdizał meeeeeeeeeeeeeeeeeeeeegaaa smutny..... :(
    czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku, nie wiem jak to sie moglo tak potoczyc... przeciez to jest takie... przykre . ale jednak prawdziwe.
    czekam na niespodzianke :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja zawsze z Wami będe xx
    jejcia, była w ciąży, i nie jest... kurna nie wiem kompletnie co powiedziec. zaskakujecie mnie Dziewczyny za każdym razem i to bardzo. nawet bym nie pomyślała że ona jednak jest w ciązy.. i że tak szybko poroni. że wszyscy znowu będą cierpiec.
    ale niestety to juz przed ostatni jak juz mówicie rozdział :( wierze, że wszzystko sie zmieni xx

    Klaudia CityLondon

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie krzyczcie :c Uwielbiam to opowiadanie i naprawde szkoda, ze zbliża się do końca. Nie lubie jak coś się kończy. Tak czy inaczej.. WOW. Rozdział niesamowity! I nie moge się doczekać co szykujecie dalej<3
    -Kiinia

    OdpowiedzUsuń